Dziś o świcie tu dotarłem. Do Watahy Wilków Burzy. Alfa była tak dobra i pozwoliła mi zostać. Jaskinia Przejścia….no cóż, jest tam dużo wilków. Znalazłem sobie jakiś dość cichy kącik i wyszedłem. Chciałem jak najszybciej zobaczyć całe terytorium. Wstałem i zacząłem chodzić w tą iz powrotem, układając sobie plan dnia. Wtem usłyszałem szelest, szybko obróciłem głowę i wrzasnąłem ,,Kto tu jest?!”. Podszedłem kawałek, nikogo nie było. To znaczy: był, ale...
Po całym tym incydencie tajemniczy granatowofutry nie wrócił już do naszej jaskini. Zajęło mi jakiś czas, nim dokładniej poukładałam sobie ten incydent w głowie. "A więc miałam partnera, tak?" -pytałam samą siebie. Zachowanie Velgartha również na to wskazywało. Mimo iż poniekąd skarcił on błękitnookiego, to nie wspomniał nigdzie o tym, że gada bzdury lub cokolwiek... Towarzyszyło mi uczucie, którego chyba nie da się zrozumieć, póki samemu się go nie poznało....
Dopiero po dłuższym czasie towarzyszenia drobnej wilczyczce i wszelkich próbach uspokojenia jej w końcu do mnie dotarło, że moja obecność stresuje ją tylko jeszcze bardziej. Pozostali przekonali mnie i Lavinię, że Shira po prostu potrzebuje zostać sama... Bolało mnie i długo nie mogłam pogodzić się z faktem, iż nie jestem w stanie jej pomóc, jednak musiałam w końcu przyznać, że mieli rację. Nazywanie tych wilków ich imionami było trudniejsze, niż na to wyglądało....
Nieznajomy basior wciągnął mnie do tajemniczej jaskini, nie zważając na to, jak desperacko przed tym stawiałam opór. Znalazłam się... o dziwo w całkiem przytulnym miejscu. Jaskinia była zadbana, a pod sufitem zwisało kilka hamaków, które aż się prosiły, by się na nich położyć. W środku było ciepło, jakby nie docierał tutaj jesienny wiatr. W normalnych okolicznościach naprawdę cieszyłabym się, że tu jestem, jednak teraz po prostu nie potrafiłam nie czuć się...
Niespodziewanie obudziłam się, natychmiast zadając sobie wszystkie podstawowe pytania. Gdzie jestem? Co ja tu robię? I... jak ja mam na imię...? Zdałam sobie sprawę, że nie wiem zupełnie nic. Otworzyłam gwałtownie swoje oczy koloru... Właśnie... jakiego koloru są moje oczy? Powoli uniosłam głowę. Leżałam na trawie, pośrodku polany otoczonej lasem i krzewami. Przez moment poczułam delikatny cień dziwnej emocji... Emocji, którą opisałabym jako poczucie przynależności i...
Burza rozszalała się na dobre i byłam pewna, że nie ustanie przez najbliższe kilkanaście godzin. Deszcz stopniowo przybierał na sile, by osiągnąć apogeum akurat wtedy, gdy wyszłam spomiędzy gęsto rosnących drzew, a ciężkie krople zaczęły atakować moje futro z jeszcze większą zawziętością. W tych okolicach chmury nigdy nie opuszczały nieba, a słońce świeciło blado, jakby lada moment miało zgasnąć. Zdążyłam przyzwyczaić się do nieustannej obecności...
Tego ranka przebywałam wraz z pozostałymi łowcami tuż przy wejściu z obozu. Wilki beztrosko rozmawiały ze sobą nawzajem, wymieniając się ciekawostkami i anegdotkami z poprzedniego wieczoru. Zazwyczaj również należałam do tego grona, będąc jedną z najbardziej rozgadanych i energicznych wader. Jednak tym razem postanowiłam nieco odetchnąć i po prostu rozkoszować się upajającym zapachem, który roznosi się tylko na samym początku dnia. Uwielbiałam poranki, gdy cały świat...
Słyszałam jak krople wody rozbijają się u wejścia jaskini. Na dworze, żywioł naszej watahy panował w najlepsze, a jesienny deszcz wytwarzał coraz to większe kałuże. Z tego względu, tego dnia postanowiłam poprowadzić swe lekcje w Jaskini Leśnego Strumienia, której użyczyła nam Etria. Medyczka zamieszkiwała ją całkiem sama, co skutkowało wszechobecną ciszą i spokojem. Szarofutra, zielonooka wilczyca zawsze była wyjątkowo nieśmiała, a przy tym delikatna i opiekuńcza....