· 

melodia nowego rozdziału zycia #4

- stosunkowo nie długo, przez te dwa miesiące pokochałem tutejsze wilki i zdążyłem poczuć się jak w domu. - odparłem i lekko uśmiechnąłem się w stronę wyższego basiora -  jestem pewien że ty także ich polubisz.

 

Zauważyłem że Tarou  zaczął dużo więcej ze mną rozmawiać, jesteśmy na dobrej drodze. Jednak na jego pysku dalej nie było widać ani cienia uśmiechu. 

 

- nie byłbym tego taki pewny... - odparł prawie nie słyszalnie  wpatrując się swoimi pięknymi czerwonymi ślepiami w moje oczy.

 

Nie chciałem dłużej ciągnąć tego tematu gdyż byłem pewien że wilk i tak postawi na swoim. Szliśmy przed siebie w przyjemnej ciszy. Z odruchu zacząłem nucić sobie  coś pod nosem. Wilk przystanął na chwilę znów penetrując moje oczy wzrokiem.

 

- co to za piosenka? - spytał z uśmiechem. Pierwszy raz ujrzałem jego uśmiech, szok przejął władzę nad moim ciałem. 

- Valentine.

 

Także uśmiechnąłem sie szeroko jednak basior szybko się ogarnął i znów pozostał przy obojętnym wyrazie pyska. Ma bardzo specyficzny charakter... Jednak widziałem w nim dobro... ukryte bardzo głęboko. Wątpiłem w to że Tarou to dobro ukaże przede mną, gdyż byłem pewien że napewno znajdzie sobie lepszych znajomych... Co mu z takiego marnego czegoś jak ja? Powinienem się cieszyć że w ogóle chce ze mną spędzać czas... gdyby nie to że służę mu tylko za przewodnika...

 

Westchąłem cicho i ze zwieszonym łbem szedłem przed siebie. Nie chciałem nawet na niego patrzyć, gdyż za każdym razem przypominałem sobie, że już jutro będzie śmiał się i żartował z innymi wilkami, gdy ja pozostanę w cieniu samotności. 

 

Odogoniłem szybko te myśli i zacząłem udawać szczęśliwego wilka.

 

- w ogóle musisz poznać Alice, jest naprawdę świetna! Nigdy nie będziesz się z nią nudził! O albo Vixen! Ona to dopiero jest kochana, zawsze pomoże ci w ciężkich chwilach! Arelion jest naprawdę inteligentny i myślę że bylibyście świetnymi przyjaciółmi!! - zdałem sobie sprawę że za szybko mówię.

- A ty? - popatrzyłem na niego zdziwiony, niewiedząc o co chodzi.

- tutaj są naprawdę lepsze wilki ode mnie... - westchnąłem i posmutniałem.

- Mitch, nie rozumiesz? ja chcę poznać najpierw ciebie - i to mnie zatkało, jak to mnie? Nędznego pedała który ma głos jak baba i wszystkim się ekscytuje? Na pewno mu się coś pomyliło. 

 

Zza drzew widać było już małe światełka dochodzące z Płomykowego Lasu.

 

- jesteśmy na miejscu - oznajmiłem z wielkim uśmiechem udając że poprzednia rozmowa nie miała miejsca.

 

Weszliśmy między świecące drzewa. Mimowolnie uśmiechnąłem się na ten widok, przypomniały mi się wszystkie dobrze spędzone w tym miejscu chwilę.

 

- to na co masz ochotę? - powiedziałem po czym mój brzuch zaburczał.

- zjadłabym jakąś sarnę - stwierdził na co się uśmiechnąłem. 

- popatrz - szepnąłem cicho i  wskazałem na zwierzę pasące się niedaleko - to jak? - basior pokiwał głową na tak.

 

Zaczęliśmy się skradać z obu stron, zwierzę niczego nie świadome dalej beztrosko skubała trawę.

 

Theo?