· 

Nauka i nowi znajomi #2

Powoli podeszłam do małej, skulonej waderki i przyłożyłam nos do jej futerka.

 

-Gdy poznajesz nowego wilka, warto jest zapoznać się z jego zapachem. Szczególnie jeśli jest członkiem twojej sfory -rzekłam łagodnie, zapamiętując zapach Ciri, a ona z początku nieco skołowana spróbowała zrobić to samo -Teraz wiesz czym się kierować, kiedy będziesz chciała mnie znaleźć -uśmiechnęłam się do niej pogodnie.

-T-tak... -odpowiedziała nieśmiało.

-Chyba najwyższy czas byś poznała swoich nowych znajomych -rzekłam, po czym odwróciłam się, wskazując łepkiem na pozostałe szczeniaki -Oto Anake oraz Loucien. Anake, Lou, oto Cirilla.

-Hej! -przywitał się Anake, merdając radośnie ogonkiem.

-Cześć... -odpowiedziała mu cicho Cirilla.

-Później poznasz również Araceli oraz Beiu, które aktualnie są na treningach. Są dużo starsze od was, dlatego nie biorą udziału akurat w tych zajęciach -dodałam.

-Taak, one są już prawie dorosłe! I niedługo będą mianowane na pełnoprawne członkinie watahy. Dajesz wiarę? Ja też już tak chcę! -rzekł Loucien wyraźnie sfrustrowany faktem, że sam nie jest jeszcze dorosły.

-No. Uczą się już walczyć! I różnych, potężnych zaklęć magicznych. Ech, to niesprawiedliwe, że my musimy jeszcze czekać, prawda Cirillo? -zwrócił się do niej wesoło Anake.

-Nie wiem... może... tak myślę... -odpowiadała coraz ciszej.

-No już, spokojnie chłopcy -zaczęłam, a maluchy natychmiast się uciszyły -Ciri, może opowiesz nam coś o sobie?

-C-cóż... J-jestem Ciri... i chciałabym być w przyszłości strażniczką lub zwiadowcą... -stwierdziła, jakby nie wiedząc, co więcej, mówić.

-Tak jak Arelion prawda? -Dopytał Anake, doskakując energicznie do waderki od prawej strony, na co ta gwałtownie poruszyła głową -Co ci się stało?

-N-nic... gorzej widzę z tej strony... -rzekła, przecierając łapką pyszczek. Basiorek ze zdziwieniem przymknął prawe oko, po czym się rozejrzał, jakby sam próbował sprawdzić jak to jest, gdy się widzi tylko jednym.

-Skąd jesteś? -spytał Lou, już spokojniej podchodząc do pozostałej dwójki.

-...Nie wiem... -odpowiedziała po chwili zakłopotana, zwieszając głowę. Spokojnie się o nią otarłam, dodając jej otuchy. Biedaczka zapewne martwiła się, że pozostali nie zrozumieją, jak to jest nie wiedzieć skąd się tu wzięło, i dlaczego, a może nawet ją wyśmieją, jednak ja wiedziałam, że będzie zupełnie odwrotnie.

 

-O! To tak jak ja! -Lou wesoło zamerdał ogonkiem.

-J-jak to? -dopytała waderka, na co basiorek zaśmiał się niezręcznie.

-Heh... tak się złożyło, że uderzyłem się w głowę. Potem znalazł mnie Jake i w ten oto sposób tu teraz jestem -rozjaśnił -A Anake nie lubi mówić, skąd jest -dodał, jakby udając obrażonego na przyjaciela.

-Nieprawda! Po prostu nie ma o czym mówić -odpowiedział mu Anake, odwracając wzrok.

 

Ja natomiast siedziałam tuż obok i się przysłuchiwałam tej rozmowie. Byłam naprawdę zadowolona, że szczeniaczki znalazły wspólny język, dlatego uważałam, że nie było sensu im przeszkadzać. Zanim zacznę jakiekolwiek zajęcia, chcę mieć pewność, że wszystkie maluchy dobrze się ze sobą dogadują, inaczej prowadzenie lekcji nie będzie miało sensu.

 

C.D.N.

 

>Arelionie?<