· 

Powrót do przeszłości [Część #21]

Usłyszawszy pochwałę od Alfy, w środku urosłem dumny jak paw, jednak pomimo usłyszeniu tego w środku byłem przybity, ja serio ją kocham.

 

-Może nawet zamieszkują jakąś jedną pieczarę, w końcu ich młode nie wytrzymałyby zamieci w samym sercu gór. - szukałem opcji, by jak najbardziej zawęzić obszar poszukiwań.

 

-Chyba nie pozostaje nam nic innego, niż przeszukiwać mozolnie te góry, mając nadzieję, że trafimy na to prędzej niż później. - Bez większego przekonania 

 

Spojrzałem pod siebie i zamyśliłem się, szukając w głowie, jakby to wszystko skrócić w czasie, nie mamy całej wieczności.

 

-Już wiem! - wykrzyczałem pod siebie

 

-Co wiesz? - zaciekawiona wadera zapytała. One porwały kryształy niczym sroki, więc jest duża szansa, że jeżeli znajdziemy trochę błyskotek i jakoś je wyeksponujemy, to na pewno choć jeden się skusi i zaprowadzi nas prosto do ich leża. -   Pomysł może prosty, ale lepsze to niż nic.

 

 

 

 

 -  To się może udać, masz łeb na karku Lunku. - mówiąc to, uśmiechnęła się do mnie. - To, co i tak schodzimy do jaskiń, szukając czegoś, co się świeci tak? -  Chciała się upewnić co do naszego planu działania. 

 

-  Dokładnie tak. - kiwnąłem głową na potwierdzenie.

 

W międzyczasie krajobraz labiryntu zmienił się na długi prosty tunel, na końcu którego było jasne światło wyjścia z tej struktury. Zimne powietrze łaskotało me płuca, trochę świeżego tlenu dobrze mi zrobiło, ten zaduch w labiryncie nie robił jakoś dobrze, dla kogoś z kto ma problem z oddychaniem ten lekki zapach pleśni mógł być to co najmniej męczące.

 

Alessa prowadziła nas w dół zbocza, szukając jakiejkolwiek jaskini. Gwiżdżący wiatr w uszach uniemożliwiał nam jakąkolwiek komunikację poza gestami. Tym razem nic nas nie zaatakowało, jednak miałem nadzieję, że w odmętach jaskiń hadesu nie czają się jakieś monstra czekające na świeże mięsko. 

 

 

Po około godzinie, marszu po górskich zboczach, trafiliśmy na jaskinię z dużym wejściem i stromym spadem w dół, była idealna do szukania kamieni szlachetnych, im niżej, tym wyższe ciśnienie a co z tym się wiąże większe szanse na diamenty. 

 

-Schodzimy? - zapytałem Alfy

 

-Myślę, że nie zaszkodzi spróbować, od czegoś trzeba zacząć. - Odparła

 

-Zanim wyruszymy, w głąb może chwile odpoczniemy, od zejścia do krainy umarłych nie usiedliśmy ani na chwilę, powoli czuje jak bolą mnie opuszki łap, chociaż godzinkę. - Dość już zmęczony zaproponowałem. - Tutaj czas płynie, inaczej więc myślę,  że ta chwila nas nie zbawi. - Tłumaczyłem dalej, mając nadzieję, że Alessa się zgodzi.

 

-Myślę, że ta chwila nas nie zbawi, schronimy się w jaskini i na chwilę wyruszymy. - Wadera zgodziła się na mój pomysł.

 

 

 

Siedzieliśmy na dwóch krańcach wejścia w niezręcznej ciszy, a wiatr osłabł to tego stopnia, że nie wpadał już do pieczary. 

 

-Alesso… - Wstałem i podszedłem do niej. - A może dasz mi jednak tę szansę, obiecuję, że będę godnie chodzić u twojego boku, bronić naszego domu, będę cię wspierać z całych sił, na  tyle ile będę w stanie. Stanę się silniejszy, byś mogła w nocy spać spokojnie. Jeżeli jednak nie zgodzisz się, rozumiem kochasz, kogoś innego lub po prostu nie odwzajemniasz moich uczuć, zrozumiem. Będę twym cichym aniołem stróżem pilnującym by nic złego, cichą pomocą dla ciebie w trudnych czy błahych sprawach, osunę się w cień, byś mogła rozkwitać, w pełni swojej okazałości i piękności. - Cały czas lekko zbliżałem się do Alfy, patrzyłem na nią i mówiłem wszystko to z głębi serca.

 

Gdy przestałem mówić, usiadłem około półtora metra przed waderą i czekałem na jej reakcje. A z czeluści jaskini wydobywała się mroczna i tajemnicza aura.

 

C.D.N.

 

>Alesso?<