· 

Powrót do przeszłości [Część #20]

- Stać! Przebyliście długą drogę, by znaleźć złote runo, lecz go nie dostaniecie, czeka was tutaj tylko i wyłącznie śmierć! - donośny krzyk rozległ się po całej komnacie, w dodatku nie byliśmy w stanie wywnioskować, z której strony zjawi się nasz przeciwnik.

 

Moje uszy nasłuchiwały kroków, jednak nie były w stanie zlokalizować skąd przybędzie nasz rywal. Nie dość, że podróż po tej górze była męczarnią, potem ucieczka przed mantykorami, godziny chodzenia po tym przeklętym labiryncie, to teraz czeka nas jeszcze walka z minotaurem… Czy może być gorzej? – zadawałam sobie te pytanie w myślach.

 

I kiedy naszym oczom ukazały się dwa potężne, uzbrojone po same głowy minotaury, zdałam sobie sprawę, że może być gorzej, znacznie gorzej…

 

- Chyba pora pokazać tym intruzom, że są w niewłaściwym miejscu, bracie – rzekł minotaur po lewej.

- Tak, widocznie zbłądzili, może w hadesie znajdą właściwą drogę – zaśmiał się jego brat.

 

Korzystając z tego, że zaczęli rozmawiać postanowiłam się im bliżej przyjrzeć, minotaur, który wypowiedział pierwsze zdanie dzierżył łuk, jego zbroja była złota, miał zielone przenikliwe spojrzenie, jego sierść była ciemno brązowa, wręcz można by było śmiało stwierdzić, że była czarna, w dodatku miał połamany jeden róg. Zaś drugi był nieco bardziej umięśniony, spojrzenie miał podobne do swego brata, był większy od niego, sierść miał jasnobrązową, a jego bronią był srebrny miecz, w tym samym kolorze co jego zbroja.

 

- Nie chcemy z wami walczyć – próbowałam ich przekonać, chociaż czułam, że to raczej nic nie da.

- Nie? To jak inaczej chcecie zdobyć złote runo? Słyszałeś bracie, oni myśleli, że im tak po prostu je damy – jasnobrązowy minotaur zaczął się śmiać, na co jego towarzysz zrobił to samo.

- Nie to mieliśmy na myśli… Może chcecie coś w zamian? W końcu jesteście tutaj tyle lat, na pewno interesuje was wymiana za coś, nie wierzę, że nie ma żadnej wartościowej rzeczy, która była by cenniejsza dla was od tego runa, które nic wam nie daje – wtrącił się dyplomatycznie Arelion.

- Hmm, jeżeli rzeczywiście chcecie się wymienić to zmienia postać rzeczy, jestem Asterion, a to mój młodszy brat Asterios – przedstawił ich większy stwór, który zainteresował się propozycją samca.

- W takim razie Asterionie, czego chcielibyście w zamian za złote runo? – spytałam, widząc, że sugestia basiora podziałała, a te mistyczne stworzenia zmieniły nastawienie do nas, teraz nie byliśmy dla nich wrogami, tylko raczej coś na wzór handlarzy.

- Cóż, jest pewna rzecz, którą chcielibyśmy odzyskać, od wieków nie mamy dostępu do naszej krainy, bo te przeklęte szkodniki… Mantykory zeżarły nam kryształy otwierające portal, a jeśli nie będzie złotego runa, nie będziemy musieli go strzec i będziemy mogli spokojnie wrócić do domu… Jednak bez nich, nie ma takiej możliwości, jeśli je odzyskacie, pozwolimy wam dojść dalej i zdobyć ten artefakt, którego tak bardzo chcecie – wyjaśnił Asterion, który wyraźnie był zadowolony z takiego potoczenia się wydarzeń.

- W porządku, zdobędziemy wasze kryształy, a wy w zamian pozwolicie nam przejść dalej, umowa stoi? – spytałam, licząc, że te się zgodzą, była to dobra wymiana dla obu stron.

- Niech tak będzie – rzekł tym razem Asterios, na którego pysku można było zobaczyć lekki uśmiech, widać było, że bardzo chcieli wrócić do domu.

- W takim razie, wrócimy tutaj, kiedy zdobędziemy kryształy – rzekłam i zaczęłam iść w kierunku, z którego tutaj przyszliśmy.

 

Czekała nas długa droga powrotna, ale na szczęście, tą drogę już dobrze znaliśmy. Wiedząc, że nic nam nie zagraża postanowiłam porozmawiać, ze swoim towarzyszem, wrócić do wcześniejszej rozmowy.

 

- Arelion, wybacz, że wtedy nic nie odpowiedziałam, po prostu byłam zaskoczona twoim wyznaniem, nie spodziewałam się tego, przyznam szczerze, że chyba pierwszy raz w życiu nie wiedziałam co mam powiedzieć i po prostu musiałam to przemyśleć – zaczęłam wyjaśniać basiorowi, swoje wcześniejsze postępowanie.

- Jasne, nie szkodzi – powiedział krótko, jakby nie chcąc prowadzić dalszej rozmowy.

- Nie, właśnie, że szkodzi… Chcę żebyś wiedział, że jesteś ważnym dla mnie wilkiem, że gdyby nie Marston, to kto wie czy nie było by między nami czegoś więcej, jednak jak na razie to on jest wybrankiem mojego serca… Może jakby sprawy potoczyły się innym tokiem, było by inaczej, ale jest jak jest. Teraz jedyne co mogę ci zaoferować to moja przyjaźń, może nie jest to wiele, ale wiedz, że możesz na mnie zawsze liczyć, możesz powierzyć mi swoje sekrety, wyżalić się, zawsze będziesz miał we mnie wsparcie i oparcie. Nie chce wszystkiego między nami przekreślać, chce być z tobą w jak najlepszych relacjach. Nie wiem co będzie za parę lat, może wszystko się zmieni, ale na dzień dzisiejszy tylko przyjaźń wchodzi w grę… Mam nadzieję, że ją przyjmiesz – powiedziałam, wpatrując się w basiora i wyczekując jego odpowiedzi, zależało mi na nim, nie chciałam go stracić.

- Alesso, oczywiście, że ją przyjmę, ale tak czy siak chciałem… Chciałem żebyś wiedziała, że ja będę po prostu czekać, dla mnie zawsze będziesz kimś więcej niż przyjaciółką… - wyjawił, a mi zrobiło się lżej na sercu.

- Wiem, doceniam to… Dla mnie też zawsze będziesz kimś więcej niż przyjacielem – uśmiechnęłam się do niego.

- Szkoda, że to za mało – rzekł, chociaż wydawało mi się, że bardziej do siebie niż do mnie.

- Cóż może i mało, ale zawsze lepsze to niż nic… Możemy spędzać ze sobą czas, zwiedzać, podróżować, przeżywać przygody, zobaczysz wszystko będzie dobrze – podniosłam go trochę na duchu.

- Tak, chyba masz rację, dziękuję – uśmiechnął się, a jego ogony delikatnie zaczęły się ruszać. – Zbliżamy się powoli do wyjścia, w zasadzie jak mamy wydobyć z nich te kryształy? – dodał.

- Cóż, będzie trzeba je zabić i… Wydobyć je z nich, wątpię, aby je trawiły… - wyjaśniłam, chociaż mi też nie za bardzo spodobała się wizja grzebania we wnętrznościach mantykor.

- Hmm, a co, jeśli one ich nie zjadły tylko zabrały i gdzieś przeniosły? – dopytywał Arelion, który wyraźnie wpadł na jakiś pomysł.

- Myślisz, że zaniosły je do jakiegoś gniazda czy coś? – spytałam, aby upewnić się, że myślimy o tym samym.

- No, w końcu te zwierzęta muszą gdzieś mieszkać, na pewno mają jakieś gniazdo, do którego wszystko znoszą, chociaż znalezienie tego w tych górach nie będzie proste, ale lepsze to niż zabijanie każdej mantykory po kolei i szukanie w ich żołądkach tych kamieni… Tym bardziej, że nie wiemy, które dokładnie je zabrały, ale wiemy, że żyją w stadach – uzasadnił swój pomysł.

- Racja, żyją w grupach, więc istnieje duża szansa, że razem mieszkają w jednym gnieździe, a co za tym idzie, na pewno tam mają kryształy… - podsumowałam. – Jesteś genialny Lunku! – dodałam, uśmiechając się do niego.

 

C.D.N.

 

<Arelion, nie szkodzi, teraz znowu Twoja kolej! :D>