· 

Ku nieznanemu [Część #2] - Początek drogi

Lavinia nie mogła znaleźć odpowiedniego tematu do rozmowy, bądź nie umiała. Dopiero co zbliżyły się do granic najbliższej lokalizacji a jednocześnie jeszcze kawałek przed opuszczeniem terenów watahy, czyli możliwie szły razem około kwadransa. Livi mimo wszystko, psychicznie czuła się raczej niekomfortowo, bądź co bądź, była w towarzystwie niesamowicie ważnej persony. Był to jeden z kilku powodów dla których nie podnosiła głowy w celu nawiązania kontaktu wzrokowego ze skrzydlatą samicą.

 

Mimo przebywania w watasze już jakiś czas, Lavinie cechowała ogromna dyscyplina w kierunku innych wilków, zwłaszcza tych położonych rangą wyżej. Ów zachowanie było w niej głęboko zakorzenione odkąd pamiętała - mając na uwadze jej wędrówki, alfom tamtych watah pewnie było miło widzieć tak podporządkowanego wilka ku nim. Zresztą, nie rozmawiała z nimi i nie odzywała się, gdy nie widziała konkretnej reakcji oczekującej na jej odpowiedź. Trzymało się to też ją w obecnej watasze - jakiekolwiek rozmowy z wysoko postawionymi wilkami kosztowały ją wiele, w szczególności z alfami.

 

-Jak myślisz, co możemy znaleźć z drugiej lokalizacji?- Pytanie z ust Alessy przerwało spokojną ciszę w której obie się znajdowały. Łaciata wadera mentalnie się wzdrygnęła.

-O-ch... Sama nie wiem- zaczęła cichym głosem patrząc przed siebie ze wzrokiem utkwionym w gruncie.- Może tylko kolejne współrzędne? Co jeśli będą prowadzić do kolejnych punktów ze wskazówkami?

-Całkiem możliwy scenariusz- podchwyciła jej odpowiedź jako rozpoczęcie nowego tematu.

-Przepraszam, że pytam...- zebrała się na odwagę dla spojrzenia na skrzydlatą, która z kolei spoglądała przyjaźnie na łaciatą.- Ale nie martwi cię odległość od watahy?

-To prawda, nowe współrzędne są położone dość daleko- kiwnęła głową.- Ale jeśli to może przyczynić się na dobro watahy, jestem gotowa zaryzykować sprawdzeniem. Zresztą, wataha jest w dobrych i opiekuńczych łapach- dodała ciepło.

Lavi w odpowiedzi lekko kiwnęła głową. Być może jej skrępowanie wynikało też z tego faktu, że tego dnia miała więcej wspólnej konwersacji, niż wszystkich rozmów razem wziętych dotychczas z samicą alfa?

 

-Mam nadzieję, że czujesz się u nas komfortowo- Alessa odezwała się ponownie na skraju zachodniej granicy terenów watahy.- W razie problemów, możesz zawsze się do mnie zwrócić.

-Dziękuję- powiedziała prędko cichym tonem, podczas gdy w jej serduszku zakręciła się fala gorąca.

Skrzydlata musiała bardziej dostrzec speszenie drugiej, gdyż wydała z siebie cichy chichot, który nie miał na celu naśmiewanie się z łaciatej.

 

-Nie wahaj się nawet porozmawiać. Celem watahy jest, aby każdy czuł się dobrze w niej, do tego zawsze zmierzałam i będę zmierzać- po raz kolejny podkreśliła to. Rozumiała to a jednak dalej ją zaskakiwało, jak pierwsza alfa wykazywała troskę o każdego z osobna.

Lavinia jednak w duchu poczuła ukłucie, gdyż domyślała się o ilości obowiązków ciążących nad skrzydlatą i kilku innych wilkach, co oznaczało jednocześnie małą ilość wolnego czasu. Oczywiście, nie powiedziała tego głośno ale realizacja usłyszanych słów za każdym razem ją poruszała. Jak gdyby Alessa domyślała się o poczuciu skrępowania łaciatej, albo tym braku komfortu.

 

"Dlaczego jeszcze się przejmujesz?"

 

Chociaż rozmawiały na neutralne tematy, Lavinia częściowo myślami była gdzie indziej. Nie była przyzwyczajona do okazywania zainteresowania nią i to ją dodatkowo krępowało. W takich chwilach można by było martwić się o jej biedne serduszko, czy wytrzyma, oraz jej zdrowie psychiczne. A jednak patrząc na nią z boku, w życiu by się nie odgadło o jej mentalnym stanie. Umiała się maskować i jednocześnie nie. Zaiste ciekawy był to z niej przypadek.

 

-Mamy jeszcze trochę do przejścia- odezwała się w pewnym momencie Alessa. Vini bolało, że nie chce wzbić się w powietrze i zamierza wydłużać sobie trasę z wilczycą pozbawioną skrzydeł.- Jeśli można zapytać Lavinio, skąd do nas przybyłaś? Wystarczy sam kierunek- dodała zdając sobie sprawę, że wielu nie chce opowiadać o swojej przeszłości.

 

-C-cóż... Z południowowschodnich stron- powiedziała z lekkim wahaniem. Zaraz dodała nieco pewniejszym tonem, pewnie odczuwając, że to może być użyteczne.- Jeśli kolejne wytyczne będą pokazywać tam, poprowadzę cię!

-To byłoby miłe- odparła z uśmiechem, na co Vini poczuła gwałtowniejsze bicie serduszka.- Wygląda, że całkiem dobrze jesteś tam rozeznana, prawda?

-Znam tamte watahy i ich lokalizacje.

-Och, pamiętasz ile ich jest?- Alessa zaciekawiła się słysząc tą informację.

-Umm... Około 50? Może więcej... Po dwudziestej którejś straciłam rachubę- speszyła się po wypowiedzeniu.

-To niesamowite. Jak ci się udało o nich dowiedzieć?

I zaraz łaciata lekko uciekła wzrokiem.

-Dużo wędrowałam przez jakiś rok, co jakiś czas natrafiałam na pustelników, małe rodziny albo jakieś większe grupy wilków- wolała już nie wspominać o powodzie opuszczania tamtych miejsc. Nie chciała, by druga żałowała swojej decyzji o doborze towarzysza wędrówki. Chciała być jedynie przydatna.- Aż w końcu trafiłam tu.

-Wiesz, to jednak pokazuje twoją obszerną wiedzę poza granicami watahy, w dodatku świeżą. Już wiem o kogo pytać w sprawie geograficznych- dodała żartobliwym tonem, jednak Lavi nie mogła mieć pewności czy to żart sytuacyjny czy mówiła tak na serio. Lavinia słysząc to, zawstydziła się w zasadzie od razu, jak na komendę.

-T-to tylko cząstka map, nic więcej- zająkała się odpowiadając szybciutko. Czuła jak jej policzki robiły się gorące, jakby gwałtownie się nachyliła nad płomieniami ogniska.

-Nie musisz się tak denerwować- słysząc ciepły głos Alessy, niepewnie spojrzała w jej kierunku. Niebieskie oko lekko zalśniło pod wpływem padających promieni słońca, których kąt odbijał się wręcz od mokrych kamieni leżących tuż przy płynącej wody, obok której przechodziły niedaleko. Zaraz dodała wesoło.- Przecież cię nie zjem.

-Umm, dziękuję?

 

Alessa słysząc nieco zawahaną odpowiedź, teraz szczerze się zaśmiała niezbyt głośno. Widząc jej zagubienie, zaraz przestała.

 

-Wybacz mi, to było zaskakujące. W pozytywny sposób- dodała widząc jej lekkie napięcie ciała. Łaciata panienka niepewnie się rozluźniła ale wolała się nie odzywać na tą chwilę. Zapewne chodziło o pewnego rodzaju ukojenie nerwów.

 

Nawet jeśli kontynuowały wędrówkę, trwającą dobrą godzinę z ogonkiem, niedługo wróciły od spokojnych rozmów, których tematy obracały się głównie wokół życia i funkcjonowania Watahy Wilków Burzy, raczej w kontekście cieszenia się teraźniejszością.

 

W pewnej chwili, to było gdzieś nieopodal miejsca docelowego, Alessa dała niemy znak ruchem głowy o zachowania dodatkowej czujności. Lavinia nawet mimo wyostrzonych dwóch zmysłów i nie wyczuwania dotychczas zagrożenia, jeszcze bardziej się skupiła, skoro chodziło o bezpieczeństwo samicy alfa.

Docierając kilka metrów od dokładnych współrzędnych, już z daleka widziały świeży kopiec w gruncie. Wadery spojrzały na siebie.

 

-Zobaczę co skrywa usypana ziemia- zdecydowała skrzydlata.

-Będę stała awaryjnie na czatach- powiedziała cicho Lavi opanowanym tonem. Prawdopodobnie była już całkiem przesiąknięta byciem w profesji strażnika, jeśli sama miałaby strzelać.

-Dobrze- kiwnęła głową. Szły kawałek razem, aż Vini zatrzymała się czujnie równo cztery metry od Alessy, która sama właśnie znalazła się nad naruszoną glebą.

Łaciata czujnie nasłuchiwała i obserwowała okolicę, jednak omal nie dostała zawału serca słysząc nagłe westchnienie kolorowookiej. Tuż za jej własnymi plecami.

-Faktycznie, kolejne dane miejsca- powiedziała Alessa nagle.

-Na wszystkich bogów!- Lavi pisnęła niemal podskakując w miejscu. Usłyszała ten cichy chichot skrzydlatej za sobą.

-Przepraszam ale to było warte swojej ceny- uśmiechnęła się tamta. Jak tak dalej pójdzie, biedna wilczyca ozdobiona łatami, zwyczajnie zejdzie z tego świata. Jednak ona szybko wciągnęła powietrze i zaraz wróciło opanowanie.

-Zatem... Gdzie mamy teraz iść?- Zapytała się pierwszej alfy.

 

C.D.N.

 

>Alessa?<