· 

Uwięzieni w koszmarze #4

Nie jestem do końca pewna tego co się stało. Wiem tylko tyle, że Irni coś pomieszała z zaklęciem i przez to każdy z nas musi przeżyć i pokonać swój najgorszy koszmar. Tym razem przyszła kolej na mnie.

 

Przez moment czułam się jak ogłuszona. Nie widziałam wyraźnie, obraz był rozmazany, a dźwięki przygłuszone. Słyszałam jedynie swój przyspieszony oddech i głosy innych wilków w tle. Po chwili potrząsnęłam głową i znów widziałam wyraźnie. Jednak moim oczom ukazało się coś czego wolałabym nigdy nie widzieć. Na ziemi leżało nieruchome ciało alfy. Z jej gardła powoli wylewała się krew, a jej kremowe futro było gdzieniegdzie pokryte małymi kawałkami lodu. Za to ja stałam tuż nad nią. Przez moment nie docierało do mnie co się stało. Omamiona podniosłam głowę i zobaczyłam członków watahy stojących wokół mnie i przyglądających się temu wszystkiemu. Na pyskach jednych malowało się przerażenie, innych zdziwienie, a jeszcze innych wściekłość. Zrobiłam krok do tyłu, wciąż nie mogąc uwierzyć w to co się stało. Alessa...nie żyje? Jak to możliwe? Przecież jest nieśmiertelna!

 

- C-co się stało? -Mój głos drżał i czułam jak powoli tracę emocjonalną równowagę.

- Zabiłaś ją! -Z gardła drugiej alfy wydobył się krzyk. Był pełen furii i jednocześnie rozpaczy, a  w jej oczach ujrzałam płomienie zemsty. Nigdy wcześniej jej takiej nie widziałam

- Nie! Przecież ja nigdy bym nikogo nie... 

 

Przerwałam gdy ponownie mój wzrok zatrzymał się na martwej Alessie. To naprawdę zrobiłam ja? Tak bardzo chciałam zaprzeczyć, ale wyglądała jakbym użyła na niej swoich mocy. Dopiero po chwili spojrzałam niżej i zobaczyłam swoje zakrwawione łapy. Gwałtownie nabrałam powietrza. Byłam w szoku, przecież nigdy nikogo bym nie skrzywdziła! A już na pewno nie moich bliskich! Część mnie dobrze wiedziała, że to nie dzieje się naprawdę, że to tylko koszmar spowodowany przez zaklęcie oraz, że nic tak naprawdę nie zrobiłam lecz te uczucia i emocje były tak silne i realistyczne...

Wyrwałam się z zamyślenia dopiero wtedy gdy do moich uszu zaczęły dobiegać coraz głośniejsze odgłosy tłumu. Nie potrafiłam wychwycić kto co do mnie mówi, ale mój wzrok zatrzymywał się na kolejnych członkach watahy. Ujrzałam zawiedzioną Irni ze łzami w oczach, kłapiącą na mnie zębami Vesnę, Areliona w pozycji do ataku, Vixen na której pysku malował się żal i rosnąca frustracja oraz Etrię wyglądającą jakby nie mogła się ruszyć z przerażenia. 

Ponownie wykonałam kilka kroków wstecz po czym szybko się odwróciłam i uciekłam unikając tym samym ataku wściekłego Areliona. Wybiegłam najszybciej jak tylko mogłam nie oglądając się za siebie. Słyszałam jedynie krzyki wściekłego tłumu rozpływające się gdzieś w oddali. Dopiero po chwili całkiem ucichły, a wraz z nimi powoli znikało wszystko co mnie otaczało aż została sama pustka.

 

Gwałtownie się zerwałam nie mogąc złapać oddechu. Bogom dzięki znajdowałam się w swoim legowisku. Czy to znaczy, że przetrwałam? Przeżyłam swój najgorszy koszmar? Rozejrzałam się, a mój wzrok zatrzymał się na spokojnie śpiącej Vesnie. Jej widok mnie uspokoił, ale i tak nie mogłam się powstrzymać przed wybiegnięciem z jaskini by zobaczyć resztę moich przyjaciół.  Po prostu poczułam, że właśnie tego teraz potrzebuję. Ruszyłam truchtem rzucając ponowne spojrzenie na drugą alfę. Wciąż spała spokojnie, ale wiedziałam, że nie potrwa to długo. Mimo, że bardzo chciałam to nie mogłam dla niej nic zrobić, niestety będzie musiała się zmierzyć ze swoim koszmarem jak każdy z nas...

 

C.D.N.

 

<Vesna, powodzenia z koszmarem... :<>