· 

Od Ayvena CD Vesny

Od kilku dni już nie uciekam, tylko wędruje. Po dwóch tygodniach zabawy w ,, łowcę i zwierzynę'' moi wrogowie odpuścili. Skąd to wiem? Jestem magiem ognia pierwszego stopnia, z moim wykształceniem takie rzeczy czuje się w kościach. Kiedy nie ma żadnego zagrożenia moja aura mnie nie ostrzega, więc mam względny spokój, mogę spać spokojnie i dłużej niż godzinę, nie muszę używać sił witalnych, żeby poznać pozycje wrogich oddziałów no i wreszcie przyłączyć się do tej mojej upragnionej watahy, o ile... jakąś znajdę. Nie mogłem już od jakiegoś czasu wyjść z podziwu, w który wprawiał mnie las, przez który właśnie przechodziłem. Czułem zapach kwiatów porastających korę majestatycznych drzew. Znalazłem dobre miejsce na spoczynek i zamierzałem z niego skorzystać. Sen to mój towar deficytowy i nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałem możliwość dobrze się wyspać. No i wszystko byłoby wręcz pięknie, gdyby nie... odgłosy walki. Oczywiście i tym razem moja ciekawość okazała się silniejsza niż chęć odpoczynku. Jeśli ciekawość jest pierwszym stopniem do piekła to ja przebiegłem się po tych stopniach kilka razy w dół i z powrotem. Wstałem i udałem się w miejsce, które było źródłem odgłosów. Takiego widoku to ja się nie spodziewałem. Około trzydzieści pięć metrów od krzaków, w których się ukryłem zobaczyłem rudawą waderę. Co w tym takiego niezwykłego? Otóż wilczyca ta trenowała, rzucała sztyletami, zadawał ciosy, a nawet robiła uniki, z tą różnicą, że jej przeciwnikiem był stary pień drzewa. Nie byłem pewny czy ona trenuje, czy się wyżywa, ale widać było, że zna się na walce. Nie wiedziałem co o tym myśleć, ale przyjemnie mi się to oglądało. Sztylety ciągle latały i za każdym razem trafiały w pień, nawet gdy wilczyca rzucała za siebie. Nagle przestała wyżywać się na pniu i zaczęłam węszyć. No to chyba mam problemy, bo wyjęła jedno ostrze i szła powoli w moim kierunku. Wyszedłem jej na spotkanie, żeby nie wyjść na podglądacza. Uśmiechnąłem się szeroko pokładając całą nadzieję w swoich umiejętnościach aktorskich.

 

-Kim jesteś i jak długo tu stoisz?- spytała nieco szorstko a mnie przeszedł dziwny dreszcz.

-Nie martw się jestem tylko podróżnikiem i właśnie tędy przechodzę.

-Łżesz jak pies. Ile czasu chowa się w tych krzakach?

-Tylko chwilkę usłyszałem dźwięk walki i zajrzałem z ciekawości muszę przyznać, że dobrze sobie radzisz...

-Świetnie. A więc może chciałbyś mi zastąpić ten pień?

-Proponujesz mi wspólny trening? Czuję się zaszczycony, ale nie bije wader...

 

Jej fiołkowe oczy uważnie zlustrowały moją twarz. Była nieco rozbawiona co starała się ukryć. Zalotnie machnęła kitą i obeszłam nie dookoła. Strasznie ciepło mi się zrobiło, gdy przybliżyła pysk do mojego ucha.

 

-Ja na szczęście nie mam żadnych oporów...

 

Zanim zrozumiałem jej słowa leżałem bezbronny na ziemi przyciśnięty tym niepozornym smukłym, ale silnym ciałem. Na je pysku widać było lekkie rozczarowanie i wielkie rozbawienie. Bez problemu mógłbym ją teraz zrzucić lub przypalić jej sierść, ale nie chciałem tego robić. Zdałem sobie właśnie sprawę z tego, jak bardzo głupio musi wyglądać mój wyraz twarzy.

 

-Jak ci na imię?- zapytałem- Przemiłe stworzenie...- dodałem z ironią.

-A po co ci ta wiedza?

- Wiesz, zwykle pytam o to każdą waderę, ale jeszcze zanim postanowi na mnie wsiąść. - Wadera wstała z lekkim niesmakiem na pysku i mogłem przysiądz, że się zarumieniła. - To może ja pierwszy się przedstawię. Jestem Ayven, mag ognia pierwszego stopnia i były generał oddziału magów gwardii królewskiej.- Te tytuły zawsze wzbudzały w innych niedowierzanie jednak na wilczycy zrobiły inne wrażenie, wyglądała jakby chciała mnie rozszarpać na miejscu. Ona wydawała mi się naprawdę znajoma... ta złowieszcza głębia fiołkowych oczu, atuty godne niejednej z najpiękniejszych wader. Bijąca od niej odwaga i przebiegłość. Gdyby nie to, że w każdym momencie mogłaby skoczyć mi do gardła, wprowadziłbym się w stan letargu, żeby móc obejrzeć i przestudiować jej aurę. O mój boże...

- Vesna... -wyszeptałem.

 

CDN

<Vesna? :) >