· 

W niewoli #6

Gdy zobaczyłam Alice puszczającą tego wilka, a on zaczął uciekać, przeraziłam się. On mógłby zawiadomić watahę i wydać Sułaka,któremu przecież obiecałyśmy, że będzie mógł tam zostać, by zapobiec dalszemu składaniu ofiar. Na szczęście basior go dopadł, zanim ten zdążył uciec. Rozumiem Alice. Mnie też nie podobało się to, że musieliśmy zabić te wilki. Przecież one były w transie przez ten narkotyk. To była bezsensowna śmierć, ale konieczna, by uciec. Nagle Sułak położył uszy po sobie i zaczął na mnie warczeć. Zdziwiłam się, bo myślałam, że był po naszej stronie.

- Uciekajcie - uświadomiłam sobie, że basior po prostu gra. - wataha zaraz się zorientuje.

- Irni chodź!

- Idę!

Pobiegłam w stronę wadery, a Sułak po jakimś czasie za mną. Naprawdę był dobry. Przez chwilę miałam wrażenie, że nas chce zatrzymać, gdy jego zęby minęły o cal mój ogon. Co jakiś czas słyszałam niedaleko siebie jego zęby i zawsze miałam wrażenie, że zaraz zagłębią się w moim ciele, a ja upadnę.

- Tutaj! - obok siebie zobaczyłam łeb basiora.

- Szybciej futrzaki, nie stójcie tak, tylko tu chodźcie.

Jego głowa zniknęła w ziemi, a my jeszcze przez chwilę stałyśmy osłupiałe.

- Róbcie co mówi - usłyszałam cichy głos Sułaka. - To ten wilk, któremu pomogłem. - Możecie mu zaufać.

Po tych słowach podeszłam i zobaczyłam, że tam wcale nie ma ziemi. Drewniana zapadnia odskoczyła i ujrzałam wejście do jakiegoś pomieszczenia. Po tych wszystkich podziemnych wędrówkach nie miałam ochoty tam wchodzić. Jednak posłuchałam się basiorów i tam weszłam.

Pomieszczenie było dość duże. Sufit podpierały drewniane belki. Były

tu trzy wilki. Gdy obok mnie wylądowała Alice, Sułak wsunął głowę.

- Tu na razie będziecie bezpieczne - wydyszał - Przepraszam, że nie wyszło tak jak planowaliśmy, ale zabrakło nam czasu.

- Nic nie powinno się stać, jeśli będziesz nam przenosił więcej

jedzenia - burknął basior.

Gdy usłyszeliśmy wycie Sułak zniknął, wejście się zamknęło, a w

pokoju zapadła ciemność. Przez chwilę panowała cisza, a po chwili

usłyszałam głos Alice.

- Zawsze siedzicie w takiej ciemności?

- Nie - usłyszałam blisko cichy głos.

Po chwili rozbłysło słabe światło. Silne nie było, lecz rozświetlało

pomieszczenie, a ja mogłam się przyjrzeć dokładniej wszystkim wilkom.

Dwa, które wcześniej zobaczyłam, to były wadery. Okazało się, że

światło pochodziło z futra jednej z nich. Była na oko w wieku pięciu

lat. Szczupła z szerokim pyskiem i długimi uszami. Między nimi miała

małe rogi. Jej futro było w kolorze lekkiej, pastelowej zieleni. Nie

licząc grzbietu, który był czarny. Jej złote, świdrujące oczy

wpatrywały się we mnie i Alice. Druga wadera miała płomienno - rude

futro. Spojrzenie jej zielonych oczu było przyjazne i od razu poczułam do

niej sympatię. Basior, którego głowę wcześniej ujrzałyśmy był szary

w żółte plamki, a jego oczy były czarne jak węgiel.

- Jestem Erin - powiedziała zielonooka wadera. - To Dalia, a to Argei

- Ja jestem Irni.

- A ja Alice.

- Miło mi poznać - powiedziała Erin.

- Czy wy też mieliście zostać złożeni w ofierze? - wyrwało mi się,

zanim ugryzłam się w język.

- Niestety - powiedziała Dalia.

- Długo już tu jesteście? - spytała cicho Alice.

- Ja tu jestem dwa lata – powiedział Argei. - Dalia rok a Erin pięć miesięcy.

- Czemu tu ciągle jesteście? - spytałam. - Czy podczas tego czasu nie nadarzyła się okazja, by stąd uciec?

- Obiecaliśmy Sułakowi, że mu pomożemy - zaczął Argei.

- W odnalezieniu leku i w ratowaniu kolejnych ofiar - dokończyła Erin.

- A dużo wilków udało się uratować? - spytała Alice.

- Niestety nie tak dużo, jak byśmy chcieli - westchnęła Dalia - Oprócz nas było ich jeszcze pięć.

- To trudne, by to zaplanować i w ogóle - zaczęła tłumaczyć Erin -

Wiecie, tak by nikt się nie zorientował.

- Tak, wiemy - powiedziała Alice – gdyby nie Argei, nie wiem, jak byśmy to zaplanowali.

Dalej wilki nam zaczęły opowiadać o swojej historii i o tym, jak tu

trafiły. Postanowiłam, że spróbuję przekonać Alice, żebyśmy

pomogły im i Sułakowi. Okazało się, że dzięki Argei'owi mogą co jakiś czas opuszczać to pomieszczenie. Jednak jest to bardzo ryzykowne więc rzadko zdarzają się takie dni. Zazwyczaj Sułak przynosi im jedzenie a gdy już wychodzą, to razem z nim szukają leku na

narkotyk.

C.D.N

<Alice?>