· 

Teoria Chaosu [Część #1]

- I dobrze… Nie potrzebuję ich… - rzekłem sam do siebie, zdenerwowany na siebie, na alfę… Na to co się wydarzyło…

- Kochanie… Alessa miała rację… - stanęła po stronie alfy Alice.

- Serio? Ty też przeciwko mnie?! – zdenerwowałem się jeszcze bardziej, nie rozumiejąc czemu wadera staje po jej stronie.

- Wiesz, że nie… Ale nerwy tutaj nie pomogą… Alessa ma więcej doświadczenia i przyznaj, że wiele Cię nauczyła… - zaczęła swoją argumentację. 

- Może i tak, jednak to wciąż za mało jak widać… - rzekłem z żalem w głosie, nie mogłem się z nią nie zgodzić.

- Niedawno dowiedziałeś się w ogóle, że jesteś bogiem… Liczyłeś, że opanowanie mocy potrwa kilka miesięcy? Zapytaj Alessy albo Vesny ile im czasu zajęło opanowanie swoich umiejętności, wszyscy staramy Ci się pomóc… - wyjaśniła, licząc, że mnie udobrucha.

- Masz rację…. – przyznałem w końcu, wszyscy mieli rację, tylko ja nie mogłem jakoś wziąć tego do swojej świadomości… - Kochanie, bardzo Cię przepraszam, wiesz, że nigdy bym Cię nie skrzywdził? - wyznałem waderze, miałem okropne wyrzuty sumienia przez to co się stało, mogłem zrobić jej krzywdę...

- Wiem, to nie byłeś Ty Ketosie... - odparła ze spokojem wadera, wpatrując mi się prosto w oczy, jej szare spojrzenie potrafiło łagodzić wszelkie negatywne emocje.

- Martwię się, że mogę Ci coś zrobić... Co jeśli następnym razem, to nie zadziała? - dopytywałem jej, chociaż wiedziałem, że ona również nie zna odpowiedzi na te pytanie.

- Alessa powiedziała, że tylko ja jestem w stanie Ci pomóc... Ufam jej - odparła niejednoznacznie, jednak mimo to jej odpowiedź sprawiła, że poczułem się lepiej.

- I ma rację, jesteś najważniejszą waderą w moim życiu, tylko Ty możesz mnie powstrzymać... Nikt inny, Najdroższa, jednak nie wiem czy mogę Cię na to narażać... - moja głowa była pełna wątpliwości, martwiłem się strasznie o nią, o wilczycę, która jest dla mnie wszystkim. Była moim lekarstwem, jedyną istotą, która mogła mnie ocalić przed samym sobą… przed mrokiem...

- Myślę, że to moja decyzja... Ja chcę Ci pomóc, zaryzykuje - powiedziała pewnie i wtuliła się w moją sierść, a jej słowa zdawały się niepodważalne. - Powinieneś przeprosić Alessę, ona starała się Tobie pomóc.

- Masz rację, dziękuję. Nie wiem co bym bez Ciebie zrobił - przytuliłem mocno ją do siebie, bez niej nawet wolę sobie nie wyobrażać co mogło by się wydarzyć…

 

 

*** PARĘ GODZIN PRZED ***

 

 

Umówiłem się z Alessą jak co tydzień na trening, tym razem jednak w zupełnie innym miejscu, bo poza terenami watahy. Wytyczne zaprowadziły mnie na dziką polanę, była zaniedbana, a trawa już dawno zżółknięta, większość kwiatów wyschła, bądź przekwitła. Zazwyczaj takie miejsca słyną z przepięknych widoków i wszelakich kolorów, jednak to miejsce było już dawno strawione przez zimę, chociaż mimo wszystko śniegu dużo nie było. Jednak lodowate powietrze, które dostawało się przy każdym wdechu i wydechu do moich nozdrzy, dawało do zrozumienia, że zima nie ma zamiaru jeszcze odpuszczać. Zastanawiało mnie zawsze to jak natura działa, na zimę wszystko zaczyna umierać, by na wiosnę na nowo wrócić do życia, jednak moje przemyślenia zostały nagle przerwane, gdyż moim oczom ukazały się dwie wadery.

 

- Jak zawsze punktualnie – pochwaliła mnie na przywitanie moja mentorka.

- Witaj Kochanie – i ku mojemu zdziwieniu pojawiła się na moim treningu również Alice, co było zdecydowanie dość niecodziennym posunięciem ze strony Alessy, nasze treningi zawsze odbywały się tylko w naszym gronie.

- Witaj Najdroższa – również się z nią przywitałem ocierając się swoim nosem o jej. – I oczywiście, że punktualny jak zawsze – dodałem kierując wzrok na pierwszą alfę.

- Zatem dzisiejszy trening będzie polegać na absorbcji magii z otoczenia. Każdy magiczny wilk czerpię magię ze świata, w którym żyje, który go otacza. Większość wilków polega na białej magii, nieliczna część pobiera czarną magię, jest niestabilna i ciężka do opanowania. Osobiście wiele lat minęło zanim nauczyłam się nad nią panować, jednak mimo to mając wybór wybieram magię białą, niemal każdy wilk z niej korzysta, jest łatwiejsza do opanowania oraz bardziej stabilna. Dużo wilków nie zdaje sobie nawet sprawy, że istnieją dwie różne magie, z których można korzystać – zaczęła nas wprowadzać do tematu kremowofutra wadera, zawsze imponowało mi to jaką wiedzę mają alfy, wiedziałem, że w przyszłości wszystko to czego nauczę się teraz na pewno mi się przyda.

- Mhmm, rozumiem, wydaje się być proste – przyznałem, gdyż niejednokrotnie korzystałem z absorbcji magii, w końcu niemal każda magiczna umiejętność tego wymaga.

- Więc ogólnie wilki absorbują magię nie zdając sobie nawet z tego sprawy, w przypadkach gdy chcemy trochę zwiększyć siłę mocy magicznych, możemy pokusić się na bezpośrednią absorbcję magii z otoczenia, korzystając z białej magii, bądź czarnej. Standardowo każdy z nas wybiera magię białą, którą pobiera. Aczkolwiek…. Sytuacja wygląda inaczej u Ciebie Ketosie, wilki chaosu, pobierają obie magie jednocześnie, nie mając przy tym wyboru, z której mają korzystać… - przeszła do sedna, a ja zacząłem się gubić.

- Wydaję mi się, że absorbowałem już magię na którymś z treningów – mówiąc to wracałem wspomnieniami do poprzednio odbytych ćwiczeń.

- To prawda… Jednak na terenach watahy, osłona która chroni naszą krainę, hamuje również dostęp do czarnej magii, oznacza to, że każdy z nas używa tam magii białej, w tym również Ty, dlatego tylko tą magię byłeś w stanie absorbować. Teraz sprawa wygląda inaczej, gdyż jesteśmy z dala bariery ochronnej i naszej doliny – podsumowała wszystko, dzięki czemu wszystko stało się jasne. Zadanie nie wydawało się trudne, jednak to co powiedziała Alessa, nieco mnie zaniepokoiło.

- A czy to jest bezpieczne? – spytała nagle Alice.

- Tego nie jestem w stanie do końca stwierdzić, ale myślę, że poradzimy sobie w razie jakby coś poszło nie tak – starała się ją uspokoić walkiria.

 

Szarooka pokiwała na znak zrozumienia i popatrzyła na mnie jakby wyczekiwała tego co zaraz nastąpi. Kiedy Alessa dała mi znak, że mam zacząć postanowiłem to zrobić. Odszedłem trochę od wader i zacząłem się skupiać na otoczeniu na tym co czuje… Czułem przypływ energii, mocy, która mnie otaczała, zdawało mi się, że wszystko było w porządku do pewnego momentu…

 

 

*** SYTUACJA Z PUNKTU WIDZENIA ALESSY  ***

 

 

Wydawało się, że Ketos radzi sobie z tym co się działo, jednak myliłam się... Myliłam się i to bardzo.  Kiedy basior zaczął wykonywać ataki w moją stronę, uniknęłam ich, wiedziałam, że coś jest nie tak, Ketos stał się nieprzewidywalny.

 

- Ketos już starczy! – krzyknęłam, licząc, że to coś da. Jednak tak jak myślałam, basior nie zaprzestał swoich ataków w moją stronę, a co gorsze widziałam, że zmierza w kierunku Alice.

 

Jego ataki nie opierały się tak jak zazwyczaj na walce wręcz, lecz na magii, polegał na kulach i błyskawicach kierowanych w naszą stronę, widocznie nie odróżniając przyjaciela od wroga. Kiedy zobaczyłam, że jedna z kul, zmierza w kierunku Alice, od razu pobiegłam w jej kierunku, wilczyca słusznie chcąc się bronić, stworzyła przed sobą tarczę z lodu, natomiast ja zdawałam sobie sprawę, że to nie wystarczy. Szarooka również, bo zwinęła się w kłębek i zamknęła oczy, oczekując tego co się stanie, gdy usłyszała jak jej lodowa osłona, kruszy się na kawałki i opada na ziemię, spojrzała, jakby wyczekując najgorszego.

 

- Dziękuje – rzekła ucieszona i wystraszona widząc mnie, a ja w ostatniej chwili stworzyłam pole siłowe, które skutecznie odpierało ataki mojego ucznia.

- Bałam się, że nie zdążę – rzekłam, bojąc się bardziej o życie wadery niż swoje, Alice była silna, ale zarazem wiedziałam, że nie wie na co ją stać, jeszcze nie przekonała się o tym kim jest, o swoim przeznaczeniu, wszystko było przed nią, a ja nie miałam zamiaru niczego przyspieszać, wiedziałam, że z czasem wszystkiego się dowie, sama.

- Dlaczego on to robi? – spytała szarooka nie wiedząc co się dzieje, wyraźnie się bała.

 - To nie on, czarna magia, którą również absorbuje nad nim zawładnęła… Opanowanie jej zajmuje wiele czasu, jednak nie sądziłam, że tak łatwo go pochłonie – odparłam, usprawiedliwiając go, Ketos nigdy wcześniej nie miał do czynienia z tą mocą, zatem wszystko było możliwe... Musiałam być przygotowana na każdą możliwość, nawet jeżeli musiałabym zrobić mu krzywdę…

- Co teraz zrobimy? – spytała widząc jak basior próbuje przebić się atakami przez moje pole ochronne.

- Musimy się do niego zbliżyć… Jesteś jedyną wilczycą, której może się udać do niego dotrzeć, Ketos tam jest, tylko musi to przezwyciężyć, uważam, że jesteś jedyną, która może mu przemówić do rozsądku… Zależy mu na Tobie – wyjaśniłam swój ryzykowny plan, jeśli to nie zadziała będę musiała podjąć się bardziej ryzykownych środków.

- Myślisz, że dam radę? – dopytała nie do końca wierząc w mój pomysł.

- Musisz, inaczej nie wiem do czego będzie zdolny… Co prawda dam radę mu sprostać, ale nie wiadomo kiedy dojdzie do siebie, nie chcę zrobić mu krzywdy – powiedziałam, wierząc, że Alice sobie z tym poradzi.

- Zróbmy to – rzekła z motywacją szarofutra. 

 

Jak powiedziałyśmy tak zrobiłyśmy, ciągle trzymając tarczę z pola siłowego zmierzałyśmy w kierunku basiora, Ketos zdawał się z coraz większą furią wykonywać ataki w naszą stronę, licząc, że da radę się w końcu przebić. Kiedy byłyśmy już wystarczająco blisko, szarofutra popatrzyła na mnie pytająco.

 

- Skontruje jego atak, to powinno go powstrzymać na jakiś czas, wtedy Ty podbiegnij do niego, musisz go przekonać… -  wyjaśniłam jej, co powinna zrobić.

 

Szarofutra kiwnęła głową na znak zgody i przygotowywała się do tego co zaraz nastąpi. Kiedy Ketos skierował swój atak, tym razem zamiast go tylko sparować, skontrowałam go, kierując kulę magii w jego kierunku, basior przewrócił się i zaprzestał wykonywania ataku.

 

- Biegnij! – krzyknęłam do przyszłej alfy.

- Ketos! Proszę, wróć do nas… - mówiła łagodnym tonem, a basior zaczął się podnosić z ziemi. – Proszę… Ja Cię kocham i wiem, że Ty mnie również kochasz – odparła, licząc, że to zadziała, a ja szłam tuż za nią, by chronić ją przed ewentualnymi atakami.

- On Cię nie potrzebuje! – rzekł nagle, co oznaczało, że dalej nie był  z nami.

- Potrzebuje! On mnie kocha! Nie jest potworem! Ketos, wiem, że tam jesteś, ta siła… magia… Nie jest w stanie nad Tobą zapanować! Jesteś Herosem i moim przyszłym mężem, ja… Ja Cię potrzebuje! – krzyknęła ze łzami w oczach, tracąc powoli nadzieję.

- Nie! – odkrzyknął, po raz kolejny szykując się do ataku.

- To nie ma sensu Alice, schowaj się za mną! – powiedziałam ze zrezygnowaniem, tracąc całkowicie nadzieję, na powrót basiora, już szykowałam się do walki.

- Nie! On mnie nie skrzywdzi, ja to wiem… - odparła pewnie siebie szarooka i stanęła przed samcem, nie rozumiałam tego Skąd niby miała tą pewność? To nie był Ketos, którego znałyśmy, mógł zrobić wszystko.

 

 

Wtedy stanęło mi na chwilę serce, gdy widziałam, że szarooka zbliża się do samca, który zaraz wykona atak. Nie wiedziałam, jak mam zareagować, wyczekiwałam najgorszego, jednak tak się nie stało…  Wtem, cała magia opuściła basiora… A ten wtulił się w swoją wybrankę…

 

- Oczywiście, że bym Cię nigdy nie skrzywdził… - powiedział roztrzęsionym głosem.

- Wiedziałam… - odparła równie zestresowana co basior wilczyca.

- Alice, to było niebezpieczne i głupie, mogłaś zginąć, ale jednocześnie…. Odważne i skuteczne… - pochwaliłam ją. – Ketos, nie jesteś jeszcze gotowy na dalsze szkolenie, nie panujesz nad swoimi mocami, masz zakaz używania ich poza terenami watahy, gdyż nie wiem jak to się może skończyć, nie możemy ryzykować – dodałam stanowczym tonem.

- Ale jak to?! Sama kazałaś mi to robić! Nie zrobiłem niczego złego… - basior zaczął się kłócić.

- Nie zrobiłeś? Zaatakowałeś Alice, atakowałeś mnie… Nie jesteś w stanie zapanować nad energią z której korzystasz… To wymaga lat praktyki, nie kilku treningów, na których nie wiem, czy będę w stanie nad Tobą zapanować, nie mogę narażać życia Twojego, swojego ani tym bardziej nikogo z watahy, póki co będziesz trenować na terenach watahy i tylko pod moim nadzorem, Twoje moce są niezrównoważone i nieobliczalne – wyjaśniłam, nie dając tak naprawdę basiorowi żadnej linii obrony, nie mogłam narażać niczyjego życia.

- Mam dosyć tych samych treningów… - rzekł, nie znajdując innego wyjaśnienia.

- Dzięki tym stałym treningom, opanowałam z Tobą chociaż część Twoich mocy, powinieneś być wdzięczny… Nikt inny się nie podjął trenowania Cię – odparłam, usprawiedliwiając swoją decyzję.

- Wiesz co… Hybris chciał, może on byłby lepszym nauczycielem – dodał pod wpływem emocji basior.

- Skoro zarzucasz mi, że jestem złym nauczycielem, nie będę Cię więcej trenować… Wybacz Alice, że byłaś świadkiem tej nieprzyjemnej wymiany zdań… Mam nadzieję, że Ciebie lepiej potraktuje – rzekłam i wzbiłam się w powietrze, uznałam, że lepiej zaprzestać na tej wymianie zdań i poczekać aż Ketos ochłonie.

 

 

*** POWRÓT DO TERAŹNIEJSZOŚCI ***

 

 

Tak jak poleciła mi moja wadera, tak też zrobiłem, wraz z nią ruszyłem w stronę jaskini pierwszej alfy, przyszło mi to z trudem, ale wiedziałem, że Alice miała rację, trochę mnie poniosło… Na nasze, w zasadzie moje szczęście wilczyca siedziała w środku jaskini przeglądając jakieś stare zwoje.

 

- Alesso, chciałem Cię przeprosić… - zacząłem od razu na wstępie.

- Nie masz za co Ketosie, zdenerwowanie nas wszystkich było zrozumiałe, właśnie dlatego zostawiłam was samych, dalsza wymiana zdań ze mną niczego by nie poprawiła – wyjaśniła spokojnym tonem pierwsza alfa.

- Zatem co teraz? – spytała szarooka, ciesząc się, że wszystko zostało wyjaśnione i, że między wilkami jest już dobrze.

- Nie mogę Cię dłużej uczyć Ketosie – rzekła nagle alfa.

- Ale ja chcę byś mnie uczyła, dzięki Tobie jestem tym kim jestem, wszystko potrafię… Naprawdę Cię przepraszam za to co powiedziałem – odparłem, licząc, że przekonam Alessę do zmiany zdania.

- To nie o to chodzi – mówiąc to wadera podała nam jakiś stary zwój. – Nie mogę Cię uczyć ponieważ nie znasz samego siebie, ponieważ ja nie znam wilków chaosu, po prostu dopóki nie dowiesz się sam tego kim jesteś, co możesz zrobić, co jeszcze może Cię czekać, nie mogę kontynuować z Tobą szkolenia… Ale ten zwój, macie na nim współrzędne do krainy, z której wywodzi się Twoja rasa Ketosie, mam tam przyjaciela, Horusa, on był pierwszym znanym wilkiem chaosu, wszystkiego nauczył się sam, on Cię poprowadzi przez dalsze szkolenie – wprowadziła ich do tematu, spokojnym tonem kremowofutra. – Kiedy go spotkacie, powołajcie się na mnie,  ma wobec mnie dług wdzięczności więc na pewno pomoże – dodała. – Gdy wrócisz, będziemy mogli kontynuować nasze treningi na nowych zasadach –  dodała z uśmiechem.

- Dziękuję Alesso, odnajdziemy go – przytuliłem waderę, wiedząc, że to co robi to najrozsądniejsza decyzja, nie chciałem zmieniać nauczyciela, ale wiedziałem, że Alessa, wie co robi, wiedziałem, że dzięki temu nasze treningi przejdą na dalszy etap, nie będziemy już stać w miejscu.

- Tylko po drodze staraj się jak najmniej używać magii, by nie narażać siebie ani tym bardziej Alice – mówiąc to spojrzała z zaniepokojeniem na szarofutrą.

- Przypilnuje go – uśmiechnęła się na to szaroooka, wiedziała, że razem sobie z tym poradzą.

 

Po rozmowie, pożegnaliśmy się z Alessą i opuściliśmy jaskinię, jednak mnie męczyła jeszcze jedna ważna rzecz, mianowicie… Musiałem w końcu podjąć ważną decyzję, w końcu się w sobie zebrać. Zatrzymałem nagle Alice i złapałem ją za łapę. 

 

- Alice… Wysłuchaj mnie teraz, to co powiem jest bardzo ważne i znacznie zmieni nasze życie, mam nadzieję, że na lepsze. – zacząłem, wpatrując się w szare oczy wilczycy.

- Zatem słucham Cię najdroższy – uśmiechnęła się, a jej uśmiech sprawił, że od razu poczułem się pewniejszy.

- Zawdzięczam Ci tak wiele, że nawet nie jestem w stanie teraz tego wszystkiego powymieniać, pomijając fakt, ze zajęło by to wieki, więc przejdę po prostu do sedna. Przeżyliśmy razem wiele przygód, pokonaliśmy wiele niebezpieczeństw, przeszliśmy razem przez Labirynt Tytanów, przeżyliśmy dwie wojny, co prawda nie do końca razem, ale daliśmy radę, zarówno Ty i ja. Jesteś ostoją jakiej potrzebuję, jesteś jedyną istotą na świecie, która jest w stanie powstrzymać mnie przed samym sobą, przed mrokiem, który czai się w mojej naturze, w naturze wilka chaosu,  którym jestem. Zbierałem się do tej rozmowy, do tego przez wiele miesięcy, żaden moment nie wydawał się właściwy,  ale wydaję mi się, że żaden tak naprawdę nigdy nie będzie. Chciałem by był to wyjątkowy dzień, byś zapamiętała to jak najlepiej, jednak jak widzisz nie do końca się to udało, gdyż jesteśmy świeżo po kłótni i zaraz wyruszamy do krainy z której wywodzi się moja rasa…  - kończąc to zdanie uklęknąłem i wyciągnąłem z sakiewki srebrny łańcuszek z niewielkim wisiorkiem płatku śniegu, który był pokryty niewielkimi białymi kryształkami, które mieniły się pod wpływem światła słonecznego, imitując tym samym śnieg.

- Alice, wilczyco burz, najpiękniejsza żyjąca istoto na świecie, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? – spytałem niemal na jednym tchu stresując się tym, co zaraz nastąpi. – Nim odpowiesz, chcę powiedzieć Ci, że zapewnię Ci wszystko, będę Cię chronić, dbać o Ciebie, troszczyć się, przynosić Ci najlepsze zdobycze, sprawiać, by każdy dzień był dla Ciebie wyjątkowy i dobry, by przynosił jak najwięcej korzyści i uśmiechu. Byś czuła się jak księżniczka, wyjątkowo, pięknie, bezpiecznie i oczywiście dobrze. Nie jestem w stanie zapewnić Ci spokoju i rutyny, bo wiesz, że w naszym życiu ciągle są niespodzianki i nowe przygody, ale mogę Ci obiecać, że ze mną nigdy więcej nie zaznasz chłodu samotności. Kocham Cię Alice, kochałem Cię zawsze i zawsze będę Cię kochać, do końca swoich dni… 

 

 

 

 

 

 

 

 

<Alice, czy się zgodzisz? <3>

 

 

 

C.D.N.