· 

Ostatni dzień [Część 2/2]

 

Kilka lat wcześniej…

 

Basior po skończonym polowaniu z waderą, postanowił jeszcze porozmawiać ze swoją byłą nauczycielką, przy okazji odprowadzając wilczycę pod jej jaskinię, w końcu był dżentelmenem, nie pozwoliłby by jakakolwiek wadera wracała sama wieczorem, a co dopiero Alice… Jego miłość, jego sens życia… Zdawała się ona wtedy dla niego taka niedostępna, odległa, zaś on zdawał się w ogóle jej niegodny, była taka piękna i dobra…  Zasługiwała na kogoś kto ją szczerze pokocha, kto się nią zaopiekuje, w głębi duszy życzył jej tego… Doskonale zdając sobie sprawę, że to niestety nie jest on… Przyzwyczajał się do myśli, że to platoniczna miłość, bez przyszłości, bez wzajemności…

 

- Nie wiem, czy powinienem tutaj zostać – zaczął rozmowę dość niepewnie, co chwila zerkając na idącą tuż obok waderę, nie mógł oderwać od niej wzroku, była ideałem dla niego, pod każdym względem.

- Dlaczego? Przecież masz tutaj watahę, przyjaciół i Alessę – próbowała go przekonywać szarooka, jednak nie tego oczekiwał w odpowiedzi, sam nie wiedział czego się spodziewać, liczył po prostu, że wadera powie coś innego.

- Tak… To prawda, to wszystko jest dla mnie bardzo ważne… ale… - już chciał coś powiedzieć lecz się powstrzymał, wiedział, że nie jest to najlepszy moment na tego typu rozmowę... – To trudne – westchnął tylko, obracając wzrok od swojej rozmówczyni, bowiem bał się, że ta ujrzy jego zaszklone oczy.

- Tak, takie decyzje nie są łatwe – starała się go zrozumieć szrofutra, w jej głosie można było wyczuć lekki smutek.

- A Ty tęskniłabyś? – spytał nagle, całkowicie zmieniając temat, liczył, że może teraz ona jakoś go nakieruje, że może jednak powie coś, co chciałby usłyszeć.

- Oczywiście, byłeś moim najzdolniejszym uczniem – uśmiechnęła się do niego najszczerzej jak umiała i otarła się o jego bok, w przyjacielskim geście.

- Uczniem… - powtórzył po niej… Czując jak zamiera, zrozumiał, że jego szanse u wadery są zerowe, że jego nadzieja umarła – Dziękuję za wszystko – zmusił się na uśmiech do niej, gdy zobaczył, że są już pod jej jaskinią.

- A ja dziękuję, za odprowadzenie i wspólne polowanie – rzekła na pożegnanie i przytuliła basiora, który tak bardzo chciał, żeby nie ściskała go jako przyjaciela, tylko partnera, wybranka… Choć doskonale wiedział, że to niemożliwe.

 

Po wszystkim wrócił wolnym krokiem do swojej jaskini, jeszcze nigdy nie był tak zwiedziony i przygnębiony jak tego dnia. Wszystko w jednej chwili straciło sens… Zaczynał poważnie się zastanawiać nad wszystkim, nad tym czy warto tu zostać, no bo co go tak naprawdę tu trzymało? Poza Alessą, jego mentorką, nikt… Jak się okazało… Czuł pustkę w sercu i mętlik w głowie. Rozum mu mówił by iść, by odejść jak najdalej, żeby nie musieć jej widzieć i cierpieć, zaś serce mówiło zostań, walcz… Bo o nią warto… Z takimi myślami zapadł w głęboki sen…

 

Obudziła go dopiero Alessa, która poinformowała go, że będzie na niego czekać wraz z Ereną na Beztroskiej Polanie. Ketos pokiwał tylko głową na znak, że rozumie, a wadera jak szybko się pojawiła tak szybko zniknęła, najwyraźniej chciała jeszcze osobiście porozmawiać z boginią pokoju. 

Granatowofutry wyciągnął się i zmierzał ku wyjściu… Panowała piękna pogoda tego dnia, jak na złość, bo jego humor i samopoczucie można było porównać do niekończącej się ulewy, burzy… Kiedy stąpał łapami po ziemi, czuł jeszcze rosę i chłód powietrza. W innych okolicznościach pewnie czerpał by radość z takiego dnia, ale nie dzisiaj… Większość wilków jeszcze spała, nie napotkał nikogo na swojej drodze, ale może to i lepiej, w końcu i tak nie miał ochoty na rozmowy, tak naprawdę nie miał ochoty na nic… Kiedy w końcu udało mu się dotrzeć w wyznaczone miejsce, obie wadery już tam dawno były i zawzięcie o czymś dyskutowały, jednak gdy samiec się do nich zbliżył rozmowy ucichły…

 

- Pora byś podjął decyzję Ketosie – rozpoczęła Alessa, jej głos nie był taki pewny jak zwykle, można było wyczuć w nim niepewność, a nawet swego rodzaju smutek.

- On ma podjąć decyzję? To mój syn i idzie tam gdzie jego dom – nie zgodziła się z przedmówczynią bogini pokoju, która była pewna, że basior pójdzie z nią.

- Jest dorosły, ma prawo sam o sobie decydować – powiedziała stanowczo walkiria, z czym basior jak najbardziej się zgadzał, już nikt nie będzie mu narzucać co ma robić.

- Ereno… Przez całe życie musiałem Ci się podporządkowywać… Nigdy nie miałaś czasu, nigdy nie mogłem liczyć na Twoje wsparcie, przez długi czas mnie ukrywałaś przed światem… Niczego Ci nie zawdzięczam poza jednym… - tutaj basior zrobił teatralną pauzę. – Przekazałaś opiekę nade mną Alessie i to jest jedyne za co mogę Ci podziękować.

- Słucham?! – oburzyła się Erena, rozumiejąc do czego zmierza jej syn.

- Daj mu mówić – powstrzymała ją przed jakąkolwiek odpowiedzią Alessa, czując dumę, z tego co mówił jej podopieczny.

- Alessa nauczyła mnie tak naprawdę wszystkiego… Pokazała mi jak walczyć, pokazała mi jak żyć… Tutaj nie musiałem się ukrywać, polowałem, bawiłem się ze szczeniakami… To tutaj jest moje życie, nie w krainie bogów, nie przy Tobie matko – samiec mocno zaakcentował ostatnie słowo, obojętnie spoglądając na białofutrą.

- Tak mi się odwdzięczasz za wszystko? – głos Ereny diametralnie się zmienił, słychać było w nim żal, złość i smutek, uczucia, których nigdy wcześniej u niej nie widział.

- Nie sprawdziłaś się w roli matki… Doskonale wiemy o tym oboje, nie oszukujmy się – stwierdził oczywistość, było to jasne, jednak nikt nigdy nie powiedział tego jej wprost.

- Starałam się… Ale skoro tak… W porządku, zostań sobie tutaj… Wśród śmiertelników! I prowadź zwyczajne życie, zamiast boga… - stwierdziła krótko i zniknęła… Rozpłynęła się… Było to dla niej typowe… Bowiem zawsze gdy Ketos jej potrzebował, Ereny nie było, nie czuł smutku, że i tym razem postanowiła go opuścić.

- Zatem zostajesz pod moimi skrzydłami – uśmiechnęła się do niego czule Alessa, która wyraźnie czuła dumę ze swojego ucznia.

- Tak, o ile mogę – odwzajemnił jej uśmiech.

- Witaj w domu – odpowiedziała, przytulając mocno basiora. 

– Jest jeszcze jeden powód dla którego zostałem… - zaczął nagle, chciał wygadać się swojej mentorce i przyjaciółce, a nawet matce…

- Tak? Jaki? – dopytywała z zaciekawieniem, wypuszczając młodzieńca z uścisku. 

- Zakochałem się – powiedział krótko, jego głos łamał się gdy to mówił, gdyż wiedział, że jego miłość jest platoniczna. – Nie pytaj jednak w kim… Po prostu chce być przy niej – dodał natychmiast.

- Oczywiście – wilczyca popatrzyła na niego ze zrozumieniem, miała podejrzenia w kim podkochiwał się jej podopieczny, bowiem widziała jak się zachowywał wobec tej wadery, jednak nic nie powiedziała, wiedziała, że z czasem się przekona, czy miała rację.

 

 

Dwa lata po podjęciu decyzji….

 

Minęły dwa lata odkąd basior zdecydował się na pozostanie pod okiem Alessy. Nigdy nie przeszło mu przez myśl, że podjął złą decyzję, nigdy jej nie żałował. Jego życie skupiło się głównie na treningach, ulepszaniu swoich umiejętności oraz awansach. Koniec końców udało mu się nawet zostać oficerem i swojego rodzaju wsparciem pierwszej i drugiej alfy, obie wiedziały, że w przyszłości Ketos będzie godnym następcą. Od tamtego czasu nie spotkał również swojej matki, nie czuł z tego powodu jakiegoś smutku, doskonale wiedział, że czas leczy rany… Że na pewno kiedyś ją spotka i może będą mogli o czymś porozmawiać, jednak nie teraz… Gdyż oboje czuli do siebie żal… I o ile Ketos miał do tego prawo, tak Erena obraziła się za powiedzenie jej prawdy… Z bogami tak już jest…

 

Można powiedzieć, że basior przez ten czas zmądrzał, wydoroślał, nie był już młodzieńcem, był dorosłym i rodnym samcem. Silnym i gotowym by oddać życie z watahę i za bliskich. I choć zdawałoby się, że mógłby jako przyszły alfa mieć każdą waderę, tak nie było. Ketos był dość nieśmiały jeśli chodzi o strefę uczuć, a ponadto żadna nie zdołała tak naprawdę do niego trafić, żadna nie była dla niego odpowiednia, żadnej nie chciał. 

 

Tego dnia miał iść na wieczorne polowanie, samotnie, nie szukał towarzystwa, choć często przy jego boku można było ujrzeć wadery, bądź grupę wojowników, to nie ukrywał, że chwile samotności też były dla niego całkiem miłe i potrzebne. Ketos był tak zamyślony i nieuważny, że niechcący na kogoś wpadł…

 

Oba wilki się przewróciły, najwyraźniej nie tylko on szedł w zadumie, bo wadera, na którą wpadł również go nie zauważyła, a to akurat nie było łatwe, bowiem to spore wilczysko.

 

- Przepraszam – odparła niemal natychmiast szarofutra.

- Nie, to moja wina… - rzekł uznając, że to przez niego, po czym zaczął przyglądać się waderze, zastanawiając się dokąd idzie tak późną porą.

 

Wtedy właśnie zrozumiał, że była to Alice… Jego miłość z młodości, mimo, że byli w tej samej watasze, rzadko na siebie wpadali, nie ma co się dziwić… On był wojownikiem, ona łowcą, ona w między czasie opiekowała się szczeniętami, a on był na treningach z Alessą. Pomimo upływu czasu, jej uroda dalej robiła na nim wrażenie, z pewnością zwróciłby na nią uwagę gdyby to ona kręciła się przy nim, a nie te wilczyce, czające się tylko na jego wysoką hierarchię… 

 

 

Jak potoczyły się dalsze losy tej znajomości można przeczytać zaczynając od Zaginięcie [Część #1]…