· 

Wyzwanie Tytanów #17

Widząc jak Arelion powoli dochodzi do siebie, również postanowiłam stawić czoła swoim lękom. Nie miałam jakichś ukrytych fobii, chyba.

Szukając pokrzepienia, wsparcia czy czegokolwiek rozejrzałam się po dobrze znanych mi mordkach z watahy, posyłając każdemu ciepły uśmiech.

Opuściwszy bezpieczną kryjówkę w postaci pozostałych członków stada zrobiłam kilka kroków w kierunku drzewa, lecz zatrzymałam się raptownie, gdy tylko poczułam jak strach zamraża mi krew w żyłach. Nie mam pojęcia dlaczego przylazłam tutaj z nimi wszystkimi. Chodź Clementine, fajnie będzie. Już nigdy nie posłucham mojego alter ego. Na jednej z gałęzi spoczywał sobie, jak gdyby nigdy nic, sporych rozmiarów żółw. Kto by pomyślał że ta bestia jest w stanie wleźć na drzewo? Teraz pewnie przez głowę przelatują Ci myśli typu: czy ta próba nie miała bynajmniej być najgorszym koszmarem? Otóż to. Tym właśnie są dla mnie żółwie i nie sądzę że mogło mnie spotkać coś gorszego. No, może poza rzezią całej watahy. I gniewem wszystkich bogów na raz. I może jeszcze znalezieniem się w wiosce ludzi. Ale tak to żółwie są mniej więcej na pierwszym miejscu.

Ale nawet nie wiem czy to się już zaczęło, te całe testowanie moich lęków. Każdego innego wilka oplatały pnącza, ja natomiast nie podeszłam jeszcze na tyle blisko.

To nawet nie jest tak że się ich brzydzę, w sensie żółwi oczywiście. Za dzieciaka uwielbiałam wybierać się z matką nad strumień nieopodal naszej jaskini i wtedy też pewnego dnia postanowiłam się wymknąć. Samotna, mała waderka okazała się być najlepszym w świecie celem dla takiego właśnie skorupowego delikwenta. To właśnie był ten pierwszy raz kiedy autentycznie myślałam że już po mnie. Do tej pory mam bliznę pod futrem po ataku jego zakrzywionego dzioba. 

Wzięłam głęboki oddech, chcąc opędzić się od złych myśli i postąpiłam jeszcze trochę do przodu.

 

- Nie dam rady! Nie chcę! - wrzasnęłam spanikowana i skuliłam się na ziemi, tuż po tym jak żółw skierował na mnie swoje ślepia, nie okazując żadnych emocji.

- Weź się w garść, Clementine. Każdy z nas przeszedł przez coś znacznie gorszego niż głupi gad.  - rzuciła pogardliwie Alice. Racja, wyszła z próby w stanie tragicznym, a dodatkowo musi patrzeć na moje żałosne strachy.

- Ja wiem że to wygląda komicznie, ale tak nie jest! - odparłam. 

- Tu nie chodzi tylko o komiczność sytuacji.. cała Ty jesteś komiczna. - syknął Arelion. On co prawda z zewnątrz nie wyglądał źle, ale kto wie przez co przeszedł?

 

Kątem oka widziałam jak żółw schodzi powoli z drzewa, wciąż mając wzrok wbity prosto we mnie. On sam był wystarczająco przerażający, reszta to tylko kolejne gwoździe do trumny.

 

- Podczas gdy każdy mierzy się z potwornymi rzeczami, Ty musisz pokonać głupiego żółwia. Szczeniak by tego dokonał. Ale przecież Ty jesteś takim małym szczeniaczkiem. Ciągle trzeba Cię pilnować... - rzekła Red Dust, a każde jej słowo było jak nóż w serce. Nie chciałam tego usłyszeć, szczególnie z jej ust...

 

Nie! Przestańcie, co się z wami dzieje? Myślałam że chociaż wam nie przeszkadza to jaka jestem! - wrzasnęłam po raz kolejny, cofając się do tyłu, aż nagle poczułam dotyk czegoś chłodnego na łapie.

Odwróciłam się powoli i moim oczom ukazał się żółw namiętnie ocierający się o moją nogę. Wyglądał prawie słodko z tymi swoimi brązowymi ślepkami i małymi łapkami. Powiedzmy. Bo nadal mój wzrok uporczywie skupiał się na zakrzywionym, gadzim dziobie. Kreatura zaczęła pełznąć jeszcze bliżej, a ja nie byłam w stanie się ruszyć. Niemożność zrobienia czegokolwiek skazała mnie na myślenie o słowach moich towarzyszy. To musiała być próba. Nigdy nie powiedzieliby do mnie czegoś takiego, prawda? A może faktycznie przeszkadzam? Choć z drugiej strony, czy zabraliby mnie wtedy do labiryntu?

 

- To nie tak! Nie jestem słaba! Po prostu... nie lubię żółwi, jasne? - powiedziałam, próbując odeprzeć słowne ataki pozostałych wilków.

- Co Ci zrobiło to bogu ducha winne stworzenie? - zapytał Ketos, nie starając się ukryć obrzydzenia moją osobą, które było łatwo wyczuwalne w jego głosie. 

 

Dalszy spór z nimi chyba do niczego mnie nie zaprowadzi. 

Odwróciłam się więc starając się nie przestraszyć zwierzęcia i wbiłam w niego spojrzenie, tym razem pozbawione strachu. Nie byłam pewna czy mam go pozbawić życia, czy może przezwyciężyć strach i po prostu go pogłaskać. Nie widziało mi się robienie ani jednego, ani drugiego. Nie chciałam zabijać, mimo złych wspomnień z przedstawicielami tego gatunku, szczególnie że ten stojący przede mną nie miał z tym nic wspólnego. Ale skoro trzeba to trzeba. Powoli uniosłam łapę w górę i delikatnie pacnęłam żółwia po łbie, na co ten tak jakby... zamruczał po gadziemu? 

Nie było mi dane zbyt długo rozwodzić się nad tym co się stało, ponieważ chwilę później drzewo wypuściło mnie ze swoich morderczych objęć, a ja znowu znajdowałam się wśród przyjaciół.

 

- Pogłaskałam żółwia! Chyba przeszłam próbę, łał!- krzyknęłam, zrywając się gwałtownie na cztery łapy.  Każdy z obecnych obdarzył mnie skonfundowanym spojrzeniem, jednakże nie było wcześniej obecnej w nim pogardy.

- Sądzę że pora na mnie. - oświadczył spokojnie Ketos, opuszczając swoje miejsce obok Alice i kierując się do rośliny. 

 

C.D.N.

 

<Ketos?>