· 

"Legendy, pomoc, klątwa."

Niewyraźny zarys sylwetki majaczył się Skazie w głowie. Postać coś do niego mówiła, ale basior nie mógł niczego zrozumieć ani zobaczyć. Jego słuch płatał mu figle, dostarczając dźwięki jakby był pod wodą, a oczy zdawały się być zasypane suchym piaskiem – bolały, piekły i nie pozwalały się otworzyć. W końcu wszystko ustało i zrobiło się błogo przyjemnie i cicho. Teraz Skaza dostrzegł, że znajduje się w jaskini, w której dorastał. Po chwili matka przyniosła mu niewielki kawałek mięsa i oznajmiła, że czas na kolację i sen. Basior przyglądał się jej z niedowierzaniem, nie mógł uwierzyć we wszystko co się właśnie działo. Zdawało mu się jakby trafił właśnie do swojego własnego piekła, w którym będzie musiał oglądać w nieskończoność to, jak odpłacił się rodzicom za wychowanie.

 

- Ty.. ty… - zdołał wydusić z siebie wilk.

 

- Nie ty, tylko mamusia. A teraz hops na posłanko. No dalej, już późno. - odpowiedziała mu rezolutnie wadera. Chwilę potem mały Skaza leżał już ułożony do snu, wtulony w futro matki i ojca. Nie pamiętał chwili jak się tam znalazł. Znów zaczął się rozglądać z niepokojem wokół siebie, co nie umknęło uwadze dorosłego basiora.

 

- Nie możesz spać? Przyśniło ci się coś złego, synu? – zaczął spokojnie – Opowiem ci legendę, którą opowiedział mi największy szaman jakiego znałem - mój ojciec, a twój dziadek. Wiele lat temu w dalekiej krainie żył młody wilk. Był synem alf i zapowiadał się na godnego następcę – silnego dowódcę, inteligentnego stratega i niezwyciężonego wojownika. Był pilnym uczniem i nigdy nie próżnował. Choć posiadał wiele pozytywnych cech, miał również jedną ogromną wadę, a mianowicie jego serce było z kamienia. Dążył do celów po trupach, nie znał litości dla wrogów i nie obdarzał ciepłem najbliższych. Kiedy osiągnął dorosłość, a jego rodzice przestali już być tak silni jak niegdyś, uznał, że czas najwyższy przejąć rolę zwierzchnika watahy. Oboje stracili życie w wyniku jego podstępu. Okazało się jednak, że plan ten nie był doskonały, co pogrążyło młodziana. Ze strachu przed karą zmuszony został porzucić dotychczasowe tereny. Nie móc odnaleźć sobie miejsca przez wielu lat, znalazł wreszcie pozorny spokój w jednej z watah. Szybko przekonał się jednak o jego złudności, kiedy poznał straszną klątwę, która miała go dopaść, za popełnione zbrodnie. Miał stać się więźniem akeronu.

 

Tu basior zakończył historię, pokazując małemu bladoróżowy kryształ.

 

Skaza obudził się zdyszany. Przez chwilę nie mógł zrozumieć co się stało i gdzie teraz się znajduje. W jednej chwili przypomniał sobie, że przecież taka sytuacja rzeczywiście miała miejsce w jego dzieciństwie, jednak pod natłokiem wydarzeń, utkwiła w dawno nieodwiedzanych zakamarkach jego pamięci. Kiedy jednak dotarła do świadomości wilka, od razu zerwała go na nogi. „Nie może być” pomyślał rozkojarzony i zwrócił wzrok na półkę, na której trzymał swoje rzeczy. Pośród nich spoczywał kamień – taki jak we śnie i we wspomnieniach. Ten sam, który pojawił się w posiadaniu basiora po jednym ze snów. Skaza od zawsze wierzył w nadwilcze siły, nadprzyrodzone moce, równoległe światy, klątwy i zrządzenia losu. Skoro ten kryształ owiany jest aż taką tajemnicą i dodatkowo stał się jego własnością, nie mógł być to przypadek. Ślepia basiora rozżarzyły się. „Rozwikłam tę zagadkę, choćby nie wiem co” postanowił i bezzwłocznie wziął się do pracy.

 

Pierwszych tropów postanowił poszukać w księgach, w których jednak były jedynie jedna krótka wzmianka na temat interesującego basiora kryształu. Następnie wypytał o wszystko wilki ze stada, które mogłyby mieć jakąkolwiek wiedzę na ten temat lub choć nieświadomie podsunąć podpowiedz. Sprawę nieco naświetlił mu dopiero cudotwórca, jednak również niezbyt satysfakcjonująco, gdyż nigdy takiego czegoś na własne oczy nie widział, ani nie słyszał o tym z pierwszego źródła. Wskazał natomiast namiary na pewnego pustelnika, do którego droga trwa bez mała dwa dni. To nie zraziło jednak basiora, który natychmiast udał się na poszukiwania wskazanego miejsca.

 

***

 

Skaza zbliżył się do wypatrzonego z oddali, okrytego strzechą pnia drzewa. Był zdecydowanie największym pniem jaki przyszło basiorowi dotychczas oglądać. Niektóre jego korzenie były na tyle potężne, że przeciętny wilk musiał się postarać, by na nie wskoczyć. Wejście zdobiły sznury pełne nawleczonych nań kosteczek, koralików, fragmentów roślin i piór. Kiedy Skaza wreszcie dotarł na miejsce i był o krok od poznania prawdy, nie był do końca pewien czy chce ją poznać.

 

- Wejdź, synu Dumy. – usłyszał z głębi głęboki głos starca. Skaza zrobił dwa kroki, będąc wewnątrz jedynie łbem. Szare wilczysko spoczywało na stercie liści, mchu i piór i przyglądało mu się uważnie. – Czekałem na ciebie. – dodał. Skaza pomyślał, że niemożliwe byłoby odbycie się tego spotkania bez tego typu tekstów. Ale to one upewniły go, że jest we właściwym miejscu i o właściwym czasie.

 

- Znasz Dumę? – zaczął po dłuższej chwili ciszy.

- Nie przyszedłeś tu przecież po to. – odparł bez namysłu mędrzec. Skazę ta rezolutna odpowiedź zaskoczyła jeszcze bardziej, niż sam fakt, że stary zna jego imię.

- Nie po to. – oznajmił, po czym wyjął tajemniczy kryształ z torby i położył na płaskim głazie, stanowiącym swego rodzaju stolik. Pustelnik podszedł powoli, w jego ruchach było widać jego wiek. Skaza patrzył nań przenikliwie, licząc, że nie musi opowiadać całej historii, skoro gospodarz jest wszechwiedzący. Ten jednak zdawał się wnikać w jego myśli pomimo magicznej mocy wilka burzy. Młody miał wrażenie, że usłyszał polecenie by zacząć opowieść, choć mędrzec nawet nie ruszył pyskiem. Zafascynowało go to niezmiernie, jednak nie wnikając w szczegóły, wykonał polecenie bez wahania. Pustelnik uśmiechnął się z ironią, pokiwał łbem i wrócił do swego gniazda.

 

- To twoja historia, Skazo DeNoir. – oznajmił wreszcie z politowaniem. – Zaskakujące, że tak błyskotliwa postać jak ty, nie domyśliła się tego od razu.

 

Przybysz zastygł w bezruchu. Poczuł jak momentalny wyrzut adrenaliny rozprzestrzenia się po jego krwioobiegu. Nie mógł uwierzyć, że przemierzył taki kawał drogi i zadał sobie tyle trudu, by dowiedzieć się czegoś takiego. Po chwili zaczął odrzucać tę informację, mając nadzieję, że pustelnik myli się co do tego „wyroku”. Szybko jednak rozsądek przemówił do niego, że przecież gospodarz znał jego imię, a  nawet cel podróży. Może to cudotwórca przekazał te informacje? Przecież ma skrzydła i wiedział gdzie się udać, dzięki czemu mógł wyprzedzić Skazę w podróży. Ale skąd znał imię Dumy? Myśli te kłębiły się, wyrywając się na prowadzenie jedna przez drugą.

 

- Idź w pokoju. Jeszcze trochę ci go zostało, nim zamieszkasz na wieki wewnątrz tego kryształu. Na twoim miejscu strzegłbym go.

 

Droga powrotna zajęła Skazie cały dzień dłużej. Nie wiedział co ma myśleć, ani jak uporać się z klątwą. Nie miał na to siły ani fizycznie, ani psychicznie. W końcu stary powiedział, że ma jeszcze nieco czasu – jego skrawek postanowił wykorzystać na odpoczynek. 

 

KONIEC