Anake obudził mnie skoro świt i nakazał mi iść po jedzenie. Kiedy wychodziłam z jaskini, Apollyon już tam na mnie czekał.
- Zgaduje, że idziesz ze mną...? - Skierowałam pysk na węża.
Gad pokiwał łbem i owinął mi się wokół tułowia. Chyba będzie miał lepszy widok, nie sprzeciwiałam się, w końcu mój maluch był głodny. Ruszyliśmy więc do Puszczy Życzeń. Tam jest dużo jedzenia, a poza tym mój nowy pupil musi pozwiedzać.
- Ty wiesz, co Angelo aktualnie robi...? - Zapytałam. - Czy oni wiedzą, że ja żyję...? Szukali mnie?
Apollyon tylko zasyczał, chyba nie chce o tym rozmawiać, albo zwyczajnie nie chce mi powiedzieć.
Pięciogłowy gad złapał dla siebie królika, a ja upolowałam Anake'owi ryby, które nie wiedzieć czemu młody lubi. Wróciliśmy do Jaskini. Moi podopieczni jedli razem, nawet kości nie zostały...
Minęło około pół godziny, chłopcy spali, a ja leżałam znudzona w wodzie, wiem, że nie powinnam ze względu na metal, ale bardzo mi się nudziło, poza tym chyba trochę przesadzam z tą wodą... Sama nie wiem, czasem wolę nie ryzykować. Wyszłam z wody z zamiarem wyjścia z jaskini. Nie mogę tam siedzieć cały dzień, to jest... Beznadziejne... Od ostatniej przygody dziwnie się czuję we własnym ciele. Anake dalej spał, ale to, że wychodzę, nie umknęło uwadze Apollyon'a. Popełzał za mną.
- Powinnaś mówić ssswojemu szczeniakowi, gdzie idziesz, może się martwić... - Zaprotestował Apollyon.
- Przyzwyczaił się... - Odparłam chłodno.
Wąż znowu zawinął się wokół mnie. Najwidoczniej nigdzie mnie bez siebie nie puści.
- Gdzie chcesz iść najpierw? - Zapytałam. Zdałam sobie jednak sprawę, że on nie zna tutaj niczego. - Zacznijmy od Magicznej Drogi. Miejsce ciche, spokojne, idealne do odpoczynku. - Skierowałam swój krok w tamtą stronę.
Posiedzieliśmy tam chwilę, po czym ruszyliśmy do Beztroskiej Polany, następnie do Jeziora Dusz, później do Kryształowych Grot, Puszczy Życzeń, aż skończyliśmy przy granicach do Purpurowego Gaju.
- Zakończymy już tę wyprawę i wrócimy do jaskini? - Zaproponowałam.
- Dlaczego? - Zapytał Apollyon.
- Nie lubię tego miejsca.
- Więc wracajmy - Wąż znowu zasyczał po czym, ześlizgnął się z mojego grzbietu, a następnie skierował się do Jaskini.
Chyba naprawdę jestem w stanie polubić tego gada. Jest w nim coś wyjątkowego, coś, co lubię.
KONIEC