Po słońcu wnioskuje, że jest ledwo piąta rano. Zaczęła się wiosna, więc bez pośpiechu udałam się po coś do jedzenia. Złapałam rybki dla Anake'a, ja nie byłam głodna. Wracałam do jaskini z rybami w pysku, aż usłyszałam wrzask mojego szczeniaka. Czym prędzej pobiegłam do jaskini, w której widziałam, jak jakiś gad pożera mojego szczeniaka, miał 5 głów, 2 z nich trzymał Anake'a za tylne łapy, 2 za przednie, a środkową dobierał się do szyi, aby go ugryźć. Podbiegłam do nich i nadepnęłam wężowi na tułowie, zaatakował mnie, jednak była to metalowa łapa, a on tylko zmarnował okazję. Przycisnęłam mu łeb do podłoża, a Anake schował się za mnie. Obok nas zobaczyłam rozbite, brązowe jajo. To jajo dostałam kiedyś od Angelo, puściłam więc węża.
- Jesteś od Angelo? - Zapytałam, kierując swój wzrok.
Wąż skinął łbem. Najwyraźniej rozumiał każde moje słowo, nic dziwnego, w końcu to cholerstwo jest od Angelo.
- Po co cię mi dał? - Zapytałam, odwracając się do Anake'a, aby sprawdzić, czy ten nic mu nie zrobił.
- Abym cię... - Wąż zasyczał. - pilnował.
- Angelo żyje...? - Zapytałam z lekką dawką niepewności.
Wąż znów pokiwał łbem na potwierdzenie.
- A moja siostra...?
- Są sssszczęśliwi. Razem. - Odpowiedział.
- Rozumiem, że zostajesz ze mną dłużej. Pierwsza zasada. Nie atakujesz moich przyjaciół ani rodziny, a szczególnie jego. - Pokazałam nosem na Anake'a, którego wzięłam na grzbiet. - Idziemy. - Zakończyłam, wychodząc z jaskini. - Co ty właściwie jesz?
- Jemy myszy i - ponownie zasyczał - króliki.
- Imię?
- „Imię”? - zasyczał, wystawiając na chwilę języki - Tam, gdzie byłem, mówili na mnie Atte. - Powiedział. - Bądź Apollyon - dodała kolejna głowa. - Loki i Agres. - Dopowiedziały kolejne dwie głowy.
- Boje się ich. - Powiedział Anake, patrząc mi w oczy.
- Przyzwyczaisz się. - Odparłam. - Każdy z was ma inne myśli...?
- Można tak...- Syknął - ...powiedzieć... Jednak tworzymy jedność.
- Głodny jestem... Chodźmy coś zjeść... - Zaproponował szczeniak.
Wąż poparł mojego szczeniaka lekkim kiwnięciem łbem.
Apollyon pełzał pierwszy, a my dreptaliśmy za nim. Przed nami wyskoczył królik, samiec podpełzał do niego bezszelestnie, a jedna z jego głów zaatakowała królika, wstrzykując mu jad, po czym puściła, królik zaczął uciekać, ale po metrze upadł i już nie wstał.
- Na większe sssstworzenia jad działa dłużej - znów wystawił język.
- On teraz nadaje się do jedzenia? - Zapytałam dla bezpieczeństwa.
Wąż skinął głową.
- Super! - Anake zeskoczył z moich pleców i pobiegł do padliny, Atte poszedł w jego ślady, ja tylko obserwowałam.
Obaj zjedli dwa króliki, okazuje się, że Agres je również kości. Oni zaczynają się dogadywać, a ja... Ja chyba polubię tego gada.
KONIEC