· 

Nieznany trop #16

Byłem w kropce, lekko mówiąc. Moja samka patrzyła na mnie z nadzieją, licząc że naprawdę lada moment dostanę boskich mocy i pokonam tego wariata. W tym momencie naprawdę zwątpiłem.

 

Starając się nie obijać o kraty wziąłem miecz od Wolpera, który dzielnie przykicał z nim w pyszczku. Nagłe wstrząsy w jaskini sprawiły, że nie udało mi się uniknąć hałasu. Brzęk metalu uderzającego o metal odbijał się od ścian całej komnaty. Alessa posłała mi spanikowane spojrzenie, na co uśmiechnąłem się uspokajająco. Dobra mina do złej gry.

 

Moment po tym, co się stało Mirion wrócił do nas, obrzucając nas gniewnym wzrokiem.

 

-Zostawić dwa tak tępe wilki same na moment i już zakłócacie spokój w moj..- Moment, skąd ty masz miecz, szczurze? - spytał z szeroko rozwartymi z szoku i strachu oczami. 

 

Prawdopodobnie miałem kilka sekund, tak więc instynktownie, pomimo wcześniejszych ostrzeżeń Alis, postanowiłem użyć mojej mocy. Czarna maź wylewała się ze mnie i już dopływała do krat. Wtem miecz, który trzymałem w pysku, rozbłysnął oślepiającym światłem, a moja dziwna substancja cofnęła się i wspięła po rękojeści. Nagle zrozumiałem o co chodzi.

 

Rzuciłem się w przód biorąc zamach ostrzem, które po chwili przecięło metal jak gdyby to był zwykły kawałek trawy. Kolorowooka nie czekając wyskoczyła zwinnie ze środka, podniosła swoją broń i bez wahania zaatakowała samca.

 

Wykorzystałem nieuwagę ze strony przeciwnika i wbiłem miecz w jego kark aż po samą rękojeść, podczas gdy Alessa dzielnie rozcięła mu podgardle. Zewsząd tryskały hektolitry ciemnej posoki. Na ten widok krew zawrzała we mnie jeszcze bardziej i nie mogąc się opanować raz po raz wbijałem miecz coraz głębiej. Mroczna satysfakcja opanowywała mi umysł, a ja się zatracałem w bezcelowej przemocy.

Po chwili poczułem ciepłe ciało mojej partnerki, delikatnie ocierającej się o mnie, co nieco otrzeźwiło mój umysł. Zmęczony, upuściłem broń i usiadłem, posyłając mojej Alfie przepraszające spojrzenie.

 

-Przynajmniej już po wszystkim. - oświadczyłem, trącając ją barkiem. 

-Taak, pozostało nam tylko znaleźć sposób na pozbycie się czarnej magii Miriona. Alvar? - powiedziała pytającym głosem, widząc jak Wolper kombinuje swoimi sztyletami przy zamkach. Po chwili rozległ się szczęk i kłódka się otworzyła. Nasz podekscytowany towarzysz bez wahania zaczął otwierać kolejne klatki, z których wydostawały się przeróżne mityczne stworzenia, zapewne będące zaklętymi wilkami.

 

Kremowofutra zwróciła się do Alvara w ich pradawnym języku, po czym oświadczyła, że on zostaje tutaj z zaklętymi towarzyszami, a my idziemy szukać pomocy. Wyszliśmy więc z jaskini, zostawiając za sobą zapach śmierci i krwii. 

 

-Co teraz robimy? - spytałem, zatrzymując się.

-Skoro Mirion był sam w sobie czystym złem i władał mroczną magią, musimy znaleźć kogoś, kto jest… zwyczajnie dobry i używa magii białej. - odparła wilczyca, marszcząc czoło w zamyśleniu.

-Ugh.. czy naprawdę on był potworem? Może to kwestia okropnych przeżyć w przeszłości? - spytałem, sam powątpiewając w to co mówię.

-Nic nie usprawiedliwia niszczenia żyć innych istot, Marstonie. - odpowiedziała twardo.

-Widzisz? Dużo jeszcze mi do ciebie brakuje. - powiedziałem żartobliwie, uśmiechając się. - A gdzie właściwie chcemy się teraz udać?

-Czy masz coś przeciwko konfrontacji z bogami?

 

C.D.N.

 

<Alesso? <3 >