Ketos od samego poranka wziął się za działanie. Dowiedział się, że tego dnia przypada pełnia od Areliona i że nie będzie to zwykła pełnia, tylko różowa pełnia, jedyny dzień w roku, w którym księżyc świeci wyjątkowo mocno emitując delikatnie różowawe światło. Czy może być coś bardziej romantycznego? – pomyślał, w głowie układając już plan działania. Tego dnia cały dzień unikał swojej drugiej połówki, zostawiając jej tylko karteczkę z lokalizacją gdzie ma się pojawić i, o której porze dnia.
Zaczął najpierw od zbierania drewna na opał, gdyż chciał rozpalić ognisko, w końcu było zimno. Udał się w tym celu do Baśniowego Lasu. Z tym zadaniem poszło mu naprawdę sprawnie i szybko, bo po kilkunastu minutach miał już wystarczającą ilość drewna. Zadbał również o kolację, polując na kilka zająców. Jednak by dodać temu wszystkiemu iskierki wyjątkowości basior stworzył dla swej ukochanej wyjątkowy prezent. Zawieszkę z lodowego kryształu, która miała idealnie pasować do wisiorka zaręczynowego.
Jak udało mu się zdobyć tak rzadki przedmiot? To już trochę inna historia…
~~~~~~~ Kilka dni temu… ~~~~~~~
- Potrzebuję czegoś wyjątkowego – odparł basior przyglądając się kamieniom w jaskini Araceli. Poszedł do niej wiedząc, że wadera zna się na magicznych przedmiotach.
- Jak bardzo wyjątkowego? – odparła przeszukując swoją kolekcję znalezisk, mistycznych przedmiotów i artefaktów.
- Czegoś, czego nie podaruje jej nikt inny. W końcu to nasza druga rocznica, chcę by wiedziała, że mi na niej wciąż zależy, że jest wyjątkowa… – odparł, myśląc nad miłością swego życia, nie wyobrażał sobie świata bez niej.
- Hmm… Może lodowy kryształ, byłby odpowiedni? Mieni się na wszystkie kolory, a ponadto skrywa się w nim zawsze dusza stworzenia, które się pokonało. Przynajmniej tak mówi legenda. – Zamyśliła się na chwilę szukając w swojej głowie czegoś odpowiedniego na taką okazję, wiedziała, że samcowi zależy.
- Brzmi naprawdę dobrze, jak to zdobyć? – spytał podekscytowany, to było to czego szukał. Był w stanie zrobić wszystko by udało mu się ten przedmiot uzyskać.
- Cóż… Musisz zabić lodowego feniksa i przynieść mi jego serce. Żyją one daleko na północy, za terenami watahy. Są bardzo agresywne, dość niebezpieczne… I właściwie martwe. Lodowe feniksy to przeciwieństwo tych żywych, które rodzą się z ognia. I o ile te drugie są mistyczne i wiążą się z nimi naprawdę intrygujące legendy i historie, tak te drugie są niestety przeklęte i żyją w nieswoich ciałach szukając odpowiedniego przeciwnika, który je uwolni… Zabijając lodowego feniksa zwrócisz wolność jego ognistej duszy – wilczyca przybliżyła go do tematu, pokazując w jednej ze ksiąg rysunki jak wyglądają te istoty.
- To doskonały prezent! Lodowy kryształ, który będzie mieć w sobie ducha ognistego feniksa. Połącznie lodu i ognia, idealnie będzie pasować do Alice – dodał z ekscytacją na wypowiedź samki, wydawało mu się to od początku strzałem w dziesiątkę.
- Cieszę się, że mogłam pomóc. Na mapie zaznaczyłam Ci gdzie powinieneś spotkać te feniksy, uważaj na siebie – dodała uśmiechając się szczerze i wręczając herosowi zwój.
- Dziękuję Araceli, odwdzięczę się za to jakoś! Obiecuję! – Krzyknął na pożegnanie, wybiegając pędem z jaskini Lazurowych Kryształów.
Basior nie zwlekał, od razu wyruszył na północ w poszukiwaniu swego przeciwnika. Podróż do dalekiej krainy pochłoniętej lodem zajęła mu dobre kilka dni. Jednak nie było to dla niego problemem, cena była warta świeczki. Przynajmniej w jego przekonaniu. W końcu chodziło o Alice, a jak wiadomo dla niej był w stanie zrobić naprawdę wszystko, bez wyjątku. Pomimo iż byli już dwa lata razem, miłość basiora do tej wadery nie straciła na sile, nie stała się mniej intensywna, nie została zniszczona przez rutynę, a była poddana wielu próbom. Ketos właściwie od pierwszego dnia ich związku wiedział, że to właśnie ona jest tą jedyną i to z nią chce spędzić resztę swego życia.
Chłód coraz bardziej mu doskwierał, do jego nozdrzy nie docierała żadna woń, mróz wszystko zabił w tej krainie. Minusowa temperatura sprawiała, że Ketos co jakiś czas musiał się gdzieś zatrzymać by ogrzać swoje łapy, zmęczone już podróżą i zimnem. Zdawał sobie coraz bardziej sprawę z tego, że podróż nie będzie tak łatwa jak myślał. Były to dla niego naprawdę ekstremalne warunki, mimo iż basior był niemalże na nie odporny, chłód w tym miejscu dawał się we znaki.
Kiedy wilk zrobił sobie kolejną przerwę by odpocząć, był na jednym ze szczytów w dolinie. Trochę przypominało mu to Śnieżne Grzbiety o których słyszał legendy, jednak temu miejscu było daleko do nich. Tutaj na ziemi nie leżał puch, nie padał śnieg, a słońce ledwo przedzierało się przez mgłę. To było lodowe pustkowie, bez żadnego życia, bez nadziei na lepsze jutro... Mróz, śmierć i gwizd chłodnego powietrza… Samiec zastanawiał się co się stało z tym miejscem. Budynki, które zostały pochłonięte przez mróz sugerowały, że kiedyś musiało być tu życie, lecz naprawdę bardzo dawno temu.
(Autor obrazka: Nieznany)
- Co tutaj się stało? I jak to wyglądało wcześniej? – zastanawiał się nad tym chwilę. Pomyślał, że kiedyś zapyta o to Alessę, być może ona mu da odpowiedź na to pytanie, w końcu żyje na tym świecie trochę dłużej niż on.
Brnąc dalej przed siebie, nagle do jego uszu dotarł bardzo nieprzyjemny dźwięk, wręcz skrzeczenie. Odgłos tak nieprzyjemny, że aż paraliżował i ogłuszał. Bez zwątpienia to musiał być lodowy feniks – pomyślał nie mając przy tym żadnych wątpliwości, gdy ten ucichł. Wydawało się, ze musiał być gdzieś blisko, bo to sugerowało natężenie jego śmiercionośnego śpiewu.
I nie mylił się, faktycznie po drugiej stronie mostu, na którym właśnie się znajdował przesiadywał sobie jego przyszły przeciwnik, przyglądając mu się bacznie. Nie wyglądał może tak majestatycznie jak znane mu już ogniste feniksy, ale też miał coś takiego w sobie, że spokojnie mógłby być nazwanym stworzeniem mistycznym.
Basior każdy krok stawiał ostrożnie, deski w moście nie były ani stabilne, ani wytrzymałe, podejrzewał, że każdy najmniejszy błąd może sprawić, że most się zawali, a on spadnie, nie wiedząc nawet jak głęboko, gdyż wizję blokowała mu gęsta mgła na dnie przełęczy.
Gdy samiec zbliżył się na kilka metrów do feniksa mógł dostrzec, że ten jest tylko niewiele mniejszy od niego. Był cały pokryty lodem, miał ostre jak brzytwa szpony i puste błękitne spojrzenie, które samo w sobie powodowało, że przechodził dreszcz zimna po karku.
(Autor obrazka: Nieznany)
Pewnie bóg chaosu spostrzegłby więcej szczegółów gdyby nie fakt, że ptaszysko dostrzegło w nim zagrożenie i zaczęło lecieć w jego stronę, po raz kolejny wydalając z siebie ogłuszające dźwięki. Na niekorzyść Ketosa, to było już za dużo dla mostu, po którym stąpał, przez wysoki ton skrzeku zerwał się pod nim, a wilczysko spadło w nieznaną otchłań pod sobą.
Niebieskooki miał jednak szczęście, bo jak się okazało nie spadł z bardzo wysoka. Było to zaledwie kilka metrów, dwa, może trzy metry, dzięki czemu przeżył. – Czasami zazdroszczę wilkom skrzydeł – odparł podnosząc się z ziemi i prostując kości.
Stworzenie nie dało mu poczuć się samotnie i od razu pojawiło się tuż nad nim, próbując zaatakować go szponami. Wilk, czując, że jest coś za nim, odruchowo zrobił unik, uciekając na bok. Feniks znajdował się teraz naprzeciwko niego i ewidentnie nie miał dobrych zamiarów w jego kierunku.
- No to teraz zacznie się zabawa – powiedział sobie pod nosem, stając w pozycji bojowej, nie wiedział tak naprawdę czego się spodziewać nie znał tego przeciwnika, mógł tylko się domyślać, że będzie używać szponów i swego nieszczęsnego głosu jako ataków, ale co jeszcze potrafił?
Przez dłuższą chwilę walka wyglądała tak, że heros unikał każdego ataku ptaka. Dał sobie w ten sposób czas na nauczenie się go, by mógł przewidywać co zrobi. Co do swoich teorii miał rację, drapał i skrzeczał, ale do tego dochodziły również ataki lodem z skrzydeł, mógł nimi miotać jak chciał, tworząc z nich swego rodzaju ostrza. Kilka z nich boleśnie wbiło się w skórę samca, jednak rany powodowane nimi nie były duże i szybko się regenerowały. Ale basior mógł dostrzec coś jeszcze, a raczej poczuć… Cierpienie tego stworzenia… Czuł jak odczuwa ból istnienia, jak prosi by go uwolnić z tego jarzma. Z pozoru ktoś inny by nawet nie pomyślał, że ta istota cierpi, przecież walczy, broni się… Ale samiec miał dar, dar bądź przekleństwo…
Bóg chaosu nie wiedział ile czasu minęło ale na jego korzyść ptaszysko się zmęczyło, wiedział, że to nie potrwa długo i może być jedyna szansa na zabicie go i zmanipulowanie, ponieważ teraz tylko go obserwował z bezpiecznej odległości nie atakując. Wilk korzystając z swojej umiejętności transformacji rzeczywistością sprawił, że feniksowi zdawało się, że basior ciągle jest od niego daleko. Zaś w rzeczywistości zaatakował go za pleców wbijając ostrze swego miecza aż po samą rękojeść. Ptaszysko zostało przygwożdżone do podłoża, nie mogło odlecieć, ani się ruszyć. Jedynym co mógł zrobić to zacząć głośno skrzeczeć, co spowodowało zniknięcie wizji Ketosa, zakrył on uszy łapami i czekał, aż ptak wyda z siebie ostatnie tchnienie. Gdy dźwięk ucichł, podszedł bliżej do ciała feniksa nad którym pojawiła się jego prawdziwa forma, a raczej dusza tej formy…
- Dziękuję za uwolnienie mnie – odparł nagle łagodny damski głos. – Część mojej duszy zawsze będzie połączona z tym ciałem, jednak ja jestem w końcu wolna. Nawet nie wiesz jak długo na to czekałam. – heros w jej głosie faktycznie mógł wyczuć ulgę, nie miał żadnych wątpliwości co do jej słów.
- Co tu się stało i dlaczego byłaś uwięziona? – dopytał basior, licząc, że czegoś dowie się o tym miejscu, bądź o niej samej. Miał mnóstwo pytań, a żadnych odpowiedzi…
- Przykro mi, ale nie jestem w stanie odpowiedzieć Ci na te pytania. Minęło tak wiele czasu, że moja pamięć mnie zawodzi… Wracam do domu wilku… Jeszcze raz dziękuję Ci – po tych słowach feniks zniknął, nie rozwiewając żadnej z wątpliwości basiora.
Ketos podszedł do jego ciała i wyciągnął swój miecz. Lodowy feniks zmienił się w proch i poleciał wraz z wiatrem, pozostawiając po sobie tylko kryształ, zapewne serce, o którym mówiła Araceli. W jego środku faktycznie widoczny był płomień, mieniący się na wszelakie kolory. – To pewnie fragment duszy tego ptaszyska – pomyślał, po czym schował kryształ do sakiewki przywiązanej na swoim boku i ruszył w kierunku domu, którego tak bardzo mu brakowało.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po powrocie na znane dobrze tereny burz, heros musiał kilka godzin odpocząć po wyczerpującej podróży i walce. Kiedy w końcu odespał był gotowy zanieść łup Araceli, która była nim zachwycona. Obejrzała go z każdej strony, jakby sprawdzając, czy to faktycznie on.
- Czyli udało Ci się pokonać lodowego feniksa – uśmiechnęła się spoglądając na wyczerpanego jeszcze samca.
- Owszem i uwolniłem jego duszę. Przynajmniej tak stwierdziła – rzekł heros, zgadzając się z słowami przedmówczyni.
- Stwierdziła? – dopytywała z zainteresowaniem wadera, przekręcając głowę na bok.
- No tak, to była ona. Podziękowała za uwolnienie – odpowiedział, zdziwiony pytaniem białofutrej.
- Feniksy nie potrafią mówić… Oznacza to, że rozwinąłeś lepiej swoje umiejętności związane z telepatią – stwierdziła, zastanawiając się chwilę nad tym.
- Myślałem, że mogę odczuwać tylko emocje innych stworzeń… - zamyślił się również.
- Cóż wygląda na to, że nie tylko. A może po prostu ten feniks był wyjątkowy… Nie wiem. Ale jest to dość ciekawe. Powinieneś pogadać o tym z Alessą, być może ona będzie wiedzieć więcej na ten temat. To ona i Vesna opowiedziały mi o lodowych feniksach – odparła, po czym zaczęła coś robić z kryształem.
- Co Ty robisz?! – wystraszył się niebieskooki, który nie rozumiał rzemieślniczych działań, w końcu nie chciał zniszczyć prezentu dla swej wybranki, tym bardziej, że tyle wysiłku kosztowało zdobycie go.
- Trochę przerabiam by nadawał się na zawieszkę – wyjaśniła. – Proszę bardzo teraz rozmiar będzie odpowiedni, dodałam również srebrne kółeczko by można było go zawiesić na łańcuszku – mówiąc to położyła kryształ na stole, zawijając go w jakiś ozdobny materiał.
- No dobra, teraz faktycznie wygląda lepiej – przyznał rację samicy i schował zawieszkę do swej torby.
- Wiadomo – dodała pewna swej pracy, po czym pogoniła basiora by ten skończył przygotowania do swojego wyjątkowego dnia.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I w ten o to sposób Ketos miał już wszystko przygotowane. Rozpalił niewielkie ogniska na wzgórzu, położył na ziemi, grubą skórę z niedźwiedzia, przed oczywiście odśnieżył teren, pomógł mu w tym również płomień z palenisk. I wpatrywał się w zachód słońca, wiedział, że niebawem zjawi się wybranka jego serca. Był na to przygotowany, planował to od paru dobrych dni. A teraz już tak niewiele czasu zostało. Dłużyło mu się strasznie zanim na niebie leniwie zaczął pojawiać się księżyc. Nawet nie zwrócił uwagi kiedy jego samka siedziała już tuż obok.
- Tęskniłeś? – spytała witając się z nim z zaskoczenia, wtulając się w jego grubą i granatową sierść.
- Nawet nie wiesz jak bardzo Najdroższa – wyjawił jej, odwzajemniając uścisk.
- Pięknie to wszystko wygląda – odparła spoglądając na rozgwieżdżone niebo i różowawy księżyc, który wydawał się ich oświetlać tej nocy.
- Prawda? Dzisiaj jest różowa pełnia – zdradził jej ciekawostkę. – Ale to nie wszystko… Dzisiaj jest też nasza rocznica… Jesteś już ze mną dwa lata i dwa lata czynisz mnie dzięki temu najszczęśliwszym samcem na świecie. Nie wiem kim byłbym bez Ciebie… Być może takim tyranem jak mój ojciec, a być może kimś gorszym… Tylko Ty jesteś w stanie uczynić mnie kimś lepszym, przy Tobie chcę być lepszy… Jestem dumny, że mogę z Tobą być, jestem wdzięczny, że dałaś mi szansę, że jesteś przy mnie... Że zawsze mi wybaczasz i mnie wspierasz, że nigdy nie odwróciłaś się przeciwko mnie, że zawsze mogę na Tobie polegać… Dzięki Tobie wszystko nabiera sensu, w tym również moje życie. Zawdzięczam Ci tak wiele, tak wiele chciałabym zrobić i Ci powiedzieć, ale nawet nie wiem, czy jestem w stanie to wszystko wyrazić jakimikolwiek słowami… Po prostu Kocham Cię Alice i chcę być z Tobą zawsze i na zawsze… - odparł basior, wycierając przy tym łzy samki, która wzruszyła się na jego słowa. – To są jedyne łzy jakie chce widzieć na Twoim pięknym pyszczku, łzy szczęścia… Nie pozwolę nigdy byś była nieszczęśliwa… Chciałbym byś nigdy nie czuła bólu i smutku, mógłbym wziąć to na siebie byś Ty nie cierpiała wcale… Niestety wiem, że nie jest to możliwe, ale zrobię wszystko by ochronić Cię przed całym złem tego świata… - Jesteś dla mnie wszystkim – dodał, obejmując szarofutrą i zbliżając swój nos do jej pyszczka.
- Ketos… Ja nie wiem co mam odpowiedzieć… Twoje słowa… To wszystko… Dziękuję… Też Cię kocham – rzekła szarooka ocierając łzy i wtulając się w samca. Czuła się przy nim tak dobrze i bezpiecznie.
- Ale to nie wszystko Najdroższa… Tutaj taki mały podarek ode mnie – Ketos na chwilę uwolnił wilczycę z uścisku po czym wręczył w jej łapy zawiniątko.
- O rany… To jest przepiękne – odparła przyglądając się odpakowanej zawieszce.
- To lodowy kryształ, ponoć w jego środku tkwi dusza ognistego feniksa, to dzięki temu mieni się takim światłem – wyjaśnił jej dumny z siebie basior.
- Skąd to wziąłeś? – dopytywała zaintrygowana prezentem, nigdy nie widziała czegoś podobnego.
- To już mój mały sekret Księżniczko – rzekł, pomagając samicy nałożyć kamień na jej łańcuszek. Teraz jej szyję zdobiła zarówno srebrna śnieżynka jak i lodowy mieniący się kryształ. – Wyglądasz zjawiskowo – pochwalił jej aparycję po tym jak ułożyła wisiorki.
- Jesteś wszystkim czego pragnę Ketosie – powiedziała szeptem opierając się o bok samca.
- Mogę powiedzieć to samo Najpiękniejsza wśród Dam – wyjawił, po czym oboje zapatrzyli się na niebo.
Koniec...
Alice...
dziękuję, że zdecydowałaś się na związek z moją postacią. Ich związek od początku był dla mnie czymś ważnym i dalej jest. Jest od początku dużą inspiracją dla mnie, dzięki niemu wymyśliłam mnóstwo wątków, a ponadto dzięki Tobie w ogóle Ketos został na watasze. Mam nadzieję, że w końcu uda nam się dokończyć wszystkie linie fabularne, które zaczęłyśmy i napisać ich jeszcze więcej! Cieszę się, że to właśnie z Tobą mój Ketos odnalazł szczęście! Obiecuję, że niebawem też narysuje Twoją waderę z tymi wisiorkami od niego! Mam nadzieję, że opowiadanie się podobało i liczę, że w następnym roku też będziemy mogły świętować rocznicę związku naszych postaci! To już dwa lata razem! ^^