· 

Zimowe szaty watahy

Powoli otworzyłem oczy. Było kilka minut przed świtem. Nazywam się Kaito, i kilka miesięcy temu przybyłem do Watahy Wilków Burzy. Większość wilków spała. A było ich tu sporo. NAPRAWDĘ sporo. W końcu była to Jaskinia Przejścia, jedna z najbardziej zawilczonych jaskiń. Z mojego pyska coraz wylatywał mały obłoczek pary. ,,Zimno” - pomyślałem odruchowo. Wyjrzałem z mojego ,,cichego” kącika. Nie do końca taki był. Ale ta lubię tak myśleć. Wstałem i zacząłem kluczyć między śpiącymi wilkami. ,,Moment, o której ja wczoraj poszedłem spać?” - zapytałem samego siebie w myślach - ,,Na pewno było grubo po północy. To aż dziwne, że potrzebuję tylko tyle snu” - Wyszedłem na zewnątrz i spojrzałem na świat zdziwiony. Śnieg! Było tu tak, biało. ,,Ostatnią zimę spędziłem na desperackim poszukiwaniu jedzenia” - pomyślałem zniesmaczony. ,,Dobra, skoro wszyscy śpią, to ja może…”-zamyśliłem się ,,O już wiem, pójdę pozwiedzać na własną łapę!’’-krzyknąłem w myślach. Po chwili zdecydowałem, że pójdę na wschód. Wstałem i zacząłem brnąć przez śnieg. Po około 20 minutach marszu, łapy dosłownie mi zamarzały. Szybko wzbiłem się do lotu. ,,Tak, będzie szybciej” - pomyślałem i przyspieszyłem. W końcu dotarłem do Purpurowego Gaju, znaczy teraz nie tak purpurowego jak w lecie czy wiośnie. Zaczął kluczyć między drzewami. W końcu ukazało mi się piękne, zamarznięte jezioro, spowite niebieskim światłem. ,,To musi być Jezioro Dusz” - pomyślałem podchodząc do brzegu. Powoli z lekką obawą, wszedłem na zamarznięta taflę. Nic się nie stało. Powoli szedłem po lodzie na drugi brzeg, myśląc o moim istnieniu. ,Nie muszę być zły” - mówiłem  do siebie ,,W końcu, teraz już nikt mnie nie wyrzuci, prawda?’’ - pytałem siebie w myślach. Po chwili zorientowałem się, że jestem na drugim brzegu. ,,No to idziemy dalej” - pomyślał i zacząłem iść przed siebie. Po kilku minutach, usłyszałem szum. Podleciał na ,,ala” górkę i oniemiałem z wrażenia. To były wodospady! A bardziej jeden duży i kilka mniejszych. Nie pierwszy raz je widziałem. Lecz te były po prostu…idealne. Niewiele myśląc, cofnąłem się kilka kroków i wziąłem rozpęd. Szybkim biegiem dotarłem na skraj skały i skoczyłem. Idealnie zapikowałem w dół jak jastrząb. W ostatniej chwili rozłożyłem skrzydła. Tuż nad wodą. Leciałem od jednego krańca do drugiego. I tak dobre 10 minut. W końcu wylądowałem i odetchnąłem. -Ale tu pięknie…- powiedziałam na głos, tutaj raczej nikogo nie będzie, więc będę mógł spokojnie rozmyślać. ,,Skoro trafiłem do nowej watahy...chyba muszę się do niej dostosować, prawda? Ale jednak, chce pozostać taki, jaki jestem. Czy to da się połączyć? Nie sądzie" - myślałem jeszcze kilka chwil, w końcu wstałem i poszedłem przed siebie. Po chwili marszu, doszedłem do klifów, ale nie takich zwykłych,Klifów Thora. Wiał tu silny wiatr, plaża była odśnieżona, a morze błękitne i spokojne.  Powoli zleciałem na dół. Wylądowałem na śniegu. ,,Jakie to satysfakcjonujące”” - pomyślałem chodząc po śniegu, wtedy zrodziła się kolejna myśl: ,,Skoro śnieżynki chrupią…to znaczy, że łamie im kręgosłupy!’’ - uśmiechnąłem się mimowolnie. W końcu wzniosłem się w powietrze i zacząłem szybować nad wodą. Skupiłem się i po chwili poczułem, jak przez moje ciało przepływa energia. Rzuciłem się w wodę i w ostatniej chwili, zamieniłem się w dymek. Wpadłem do wody, nie była taka zimna, jakbym zanurzył się pod wilczą postacią. Ku mojemu zaskoczeniu…pod wodą zwierzęta żyły i pływały! Zwiedzałem podwodny świat, dopóki nie zrobiło mi się zimno. Szybko wypłynąłem na powierzchnię, zmieniłem się w wilka i otrzepałem się. Jakiś dziwny impuls kazał mi wejść na Klify. Tak zrobiłem. Stanąłem na szczycie najwyższego wtedy pojąłem… To jest mój dom, mój nowy dom…nowe osoby…nie znały mnie…ale i tak mnie przyjęły... Zaufały mi….-Tak…To mój nowy dom, a z nim…nowy ja!-powiedziałem i zawyłem. Gdy skończyłem usłyszałem pojedyncze wycia z dali. ,,Tak…” - uśmiechnąłem się i powoli ruszyłem do jaskini przejścia. ,,Od teraz będę lepszy, będę milszy…będę…sobą” - Nie spieszyłem się z marszem, mam całe mnóstwo czasu. Nie myślałem, co będę robić wieczorem, bo nie muszę się tym przejmować. Mam dom, i kochającą mnie rodzinę…

 


KONIEC