· 

Zimowa frajda

Zima wkroczyła na ziemię watahy z taką dostojnością, że nie można było oderwać wzroku od opadających śnieżnobiałych płatków o kształtach jak z najznamienitszej baśni, oraz ten delikaty oku puch, co począł otulać sobą glebę, nie zapominając o żadnym jej calu. Większość hałasów z innych pór roku zamilkła, przez co tamta cisza rozpościerała swój płaszcz wszechobecnie, nadając temu zjawisku dodatkowo nutę ukojnej tajemnicy, działając kojąco na wiele umysłów. Każdy oddech uwalniał sobą wyraziste obłoczki, tak bliskie i jednocześnie tak dalekie chmurom skupionym na niebie, że wówczas cały świat wydawał się wyjęty z rzeczywistości.

 

Szczenięta skorzystawszy z łagodniejszych warunków w danych dniach, radośnie ze śmiechem i piskami bawiły się w sypkim białym puchu, wszystko ku uciesze własnej jak i opiekującymi się nimi wilkami. Śnieg nie oszczędzał nikogo, nawet dorosłe osobniki pozwalały sobie na cieszenie się nim, uwagę wszystkich jednak skupiały te poważniejsze osobniki. Nie tylko sam śnieg dawał lub raczej wprawiał w euforię, gdyż lód nie pozostawał dłużny. Naturalnie, wszystkie zabawy na nim były poprzedzane bardzo uważnymi obserwacjami oraz sprawdzaniem grubości wraz z wytrzymałością tafli ze względów bezpieczeństwa. Dopiero po uzyskaniu rzetelnej opinii, jedno z jezior zostało orzeknięte za dobre do zabaw na lodzie. Radości nie było końca, podobnie jak planów spędzania tam czasu.

 

To był chłodny ale mroźny dzień, kiedy Lavinia zdecydowała się na spróbowanie zimowych zabaw, jako odpowiedź na zaproszenie każdego z osobna z watahy przez Alice, zapewne chcąca roztoczyć pozytywne nastawienie do ów panującej pory roku. Panna bogata w łaty nie mogła ukryć wzruszenia na to oraz realizację sobie myśli, jak to mocno przywiązała się do watahy oraz każdego członka z osobna. Przyjemne ciepło zalewało jej serce, kiedy myślała o tym jednym jedynym wilku, który dał radę sprawić, by zawsze czuła watę w łapach przy samym zobaczeniu go oraz gwałtowne uderzenia serca na widok jego uśmiechu. Tak, świadomie czy nie, jak z początku, pokochała go.

 

Doszła całkiem szybko nad wskazane jezioro, gdzie już mogła zauważyć kilkoro obecnych członków - Ketosa będącego w pogotowiu złapać roześmianą ukochaną Alice podczas biegania wzdłuż brzegu, która naprawdę cieszyła się jak szczenię, Nasari z Leilani coś budujące z białej masy, nawet Shira gdzieś jej przemknęła na horyzoncie, możliwe myślała nad dołączeniem ale była zbyt zestrachana. Etria z kolei dopiero co też przyszła, dlatego to przy niej zdecydowała się usiąść i nawiązać miłą acz spokojną rozmowę.

 

Być może upłynęło tak z kilka minut, kiedy nagle Sunshine został zauważony podczas pikowania w dość potężną zaspę śnieżną. Vini zaniepokoiła się widząc jego tor lotu, jednak gdy raptem pięć metrów nad ziemią roześmiał się głośno i inaczej się ułożył, poczuła ulgę. Nawet jeśli basior wylądował w taki sposób, że cały puch wzniósł w powietrze i obsypał nim wówczas obecnych członków.

 

-Niczego nie żałuję!- Krzyknął i zaraz zaczął uciekać.

-Sun! Ja ci zaraz dam, wracaj mi tu!- Wykrzyczała śmiejąca się Alice, cała skąpana w śniegu, tym samym pokazując jej wariant wyglądu, gdyby była posiadaczką białego futra.

-Czekajcie na mnie!- Wypiszczała Leilani, która na swoich krótkich łapach postanowiła zacząć gonić dwoje wcześniejszych dorosłych.

-Nie ujdzie ci to na sucho!- Dodała także i swoje trzy grosze Harmony, podobnie dołączając się do pościgu za skrzydlatym basiorem.

-No patrzcie państwo jacy poważni są dorośli członkowie- Suna zgrabnie i po swojemu podsumowała tą sytuację.

 

Ponieważ Sun pomógł wzniecić dodatkową nutę zabawy, udzieliło się to wszystkim. Ciężko było powiedzieć kto dokładnie zaczął, jednak Lavi z pewnością sypnęła odrobiną białego puchu w stronę Nasari, już podczas rzucania śniegiem między sobą przy akompaniamencie śmiechów, pisków i nie tylko.

 

Każdy wilk dobrze pamiętał, że są wśród nich osobniki, które bardzo chronią pewne części ciała, dlatego nikt w nie nie celował i bardzo starał się uważać. Sama taka Lavinia była bardzo ucieszona, że najwyżej dostawała puszkiem na szyję i kark, całkiem podobnie jak Etria, która raczej trzymała się na uboczu od rozszalałych wilków. Lavinia w pewnej chwili podeszła do niej i, tak by widziała, wzięła trochę puchu i delikatnie dmuchnęła nim na uniesionej łapie, aby kilka śnieżynek znalazło się na nosie tej drugiej. Obie zaraz się roześmiały cicho.

Nawet jeśli po jakimś czasie wszyscy byli zmęczeni tą zabawą, nikt nie narzekał. Przeczekali tylko na odzyskanie sił i ponownie wszyscy się bawili, niczym te najmłodsze szczenięta. Wszyscy korzystali z dobrego dnia, który napawał radością i entuzjazmem.

 

KONIEC