Wychodzenie z niejako nabytego niezdrowej formy pracoholizmu w końcu nastąpiło, w dodatku małymi kroczkami! Samica w końcu zgodziła się na dzień wolny, już przemilczając chwilę grymaszenia na samym początku. Łaciata musiała sama sobie przyznać, że każdy potrzebuje dnia na relaks i oto nadeszło na nią. Bez wyjątków, co? No i oto mamy powód dla którego Lavinia stąpała swymi niezbyt dużymi acz długimi łapami, niczym bezwstydnica w dzień święty. Nie wiedziała za bardzo, gdzie to ma się kierować w dniu wolnym, dlatego też jak tylko usłyszała nieopodal rozmowy innych wilków i ich śmiechy, zaraz podążyła za nimi.
Zasada działania w społeczeństwie - im więcej słychać śmiechów i wesołych rozmów to znak, że zbliżasz się do bardzo dobrze bawiącego się zgromadzenia.
Tak było i w tym przypadku, najwyraźniej wyszło na to, iż wiele wilków postanowiło wykorzystać wspaniałą pogodę i spędzić dzień w lokalizacji Klifów Thora. Fakt faktem trzeba było przyznać, że skorzystanie z uroków dopisującej pogody właśnie tam, było swoistym strzałem w przysłowiową dziesiątkę. Wznoszące się wysoko skalne formy w które uderzały fale wiatru, pod nimi ogromna plaża usypana piaskiem i kawałek dalej od niej granica z wodą. Doprawdy, śmiało można było się zgodzić ze stwierdzeniem, że Klify Thora należały do czołówki najbardziej malowniczych miejsc w watasze. Najwyraźniej nie bez powodu, skoro z każdej strony czy perspektywy powalał oszałamiający widok.
Pomysł na spędzenie jednego z ostatnich ciepłych letnich dni wpadł nie tylko łaciatej i tamtej małej grupie wilków, oj nie. W zasadzie można by rzec, że powalająca większość członków watahy postanowiła wybrać się w ów miejsce. Do godziny pełnego górowania słońca jeszcze trochę było a tu tyle wilków już się zebrało!
Pierwsze co, samica zajęła dla siebie miejsce w stosownej odległości od wody i usiadła, by zaraz zostać pochłoniętą w rozmowie z Etrią na tematy medyczne, Sunshine dołączył dobrą dłuższą chwilę później. Jako jedyne wilki z działu lecznictwa w całej watasze miały często sporo pracy do zrobienia. W pewnym momencie temat rozmów zszedł na zioła.
-Może być ciężko z niektórymi- mówiąc to, Sunshine podrapał się po głowie. Zapewne chodziło mu o pewne trudności w tegorocznych zbiorach, ma się rozumieć do tamtej pory. Uzdrowicielka delikatnie zacisnęła szczękę na usłyszenie tych słów. Lavinia wychwyciła to i rozumiała: ich "szefowa" bardzo dbała o zakątek zielarski, aby w razie nagłej potrzeby mieć wszystko co niezbędne pod łapą.
-Damy radę, poradzimy sobie z tym- powiedziała Lavi głosem ciepłym acz spokojnym. Tak, łapała się na tym, że nigdy nie użyła publicznie swoich mocy w watasze i nikt nie znał jej mocy, nie zmieniało to jednak faktu, że nie lubiła się niczym chwalić.
A jednak, słowa łaciatej podniosły na duchu Etrię, która delikatnie się uśmiechnęła.
-Macie rację, poradzimy sobie- odezwała się cicho. Oba wilki na to posłały jej ten wyraz pyska z powrotem.
-A na razie to proponuje koleżankom po fachu skorzystanie z wspaniałej pogody i zrelaksowanie się!
W zasadzie ledwo co to powiedział ze śmiechem a już został zabrany przez innego śmieszka. Zdumiewające, pomyślała łaciata. Sunshine, odkąd samica go kojarzyła, był jednym z tych bardzo nieśmiałych wilków a tutaj proszę, jaki beztroski się zrobił. Może to magia ostatnich letnich dni? Kto wie. Na jego zaproszenie nie musiały długo zwlekać z odpowiedzią, zaraz bowiem przeniosły się nad sam brzeg dla szukania okazów muszelek.
Podczas gdy obie wadery zajęły się delikatną zabawą, kilka metrów dalej szczenięta prowadziły niemal dosłowną farsę, przez co opiekunowie musieli mieć oczy dookoła głowy, by młode wilczki nie wpadły na coraz to szaleńcze czy nawet bardziej niebezpieczne zabawy. Tyle dobrego, że miały oleju w głowach i bawiły się przednio bezpiecznie ale na całego. Nie w sposób było przegapić wzrokiem ich harców, o usłyszeniu nawet nie wspominając. Zapewne skrzydlate wilki, z których to część ulokowała się na szczycie klifów, musiały doskonale słyszeć wręcz radośnie dzikie zachowania szczeniąt, bowiem co jakiś czas coraz to bardziej zerkali ku plaży na ruchome punkty.
-Lotnik kryj się!- Któraś z wader w stanie euforii krzyknęła wesoło na skraju wysokiej skały umiejscowionej dobry kawałek od brzegu, po czym ze śmiechem wskoczyła wdzięcznie do wody.
"Czy to Alice?" Lavinia zapytała się w duchu patrząc na wyczyn tamtej samicy.
-Pięć na dziesięć punktów za styl!- Zawołała Nora gdy tamta wynurzyła głowę z wody. Faktycznie, to była Alice.
-Czemu?!- Zawołała śmiejąc się szara.
-Krzywo weszłaś do wody!
Zadziałało to jak niczym płachta na byka, rzucona rękawica rycerska: Alice z Norą zaraz zaczęły swoisty konkurs na skoki do wody, po drodze zaciągały ze sobą wilki, które przypadkiem nawinęły się na ich drogę przejścia. To działo się tak szybko, że nawet ze swoim świetnym wzrokiem łaciata nie wiedziała, czy przypadkiem nie wzięły siłą bogom winnej Shiry, gdyż któryś z wilków w oczach miał najczystsze wołanie o litość nad swą niedolą. Oczywiście wszyscy inni stojący z boku zachowywali się na ten obrazek jak najlepsi przyjaciele: śmiali się w najlepsze. No, może z małymi wyjątkami, które zatroskane patrzyły czy na pewno zgromadzenie bawi się bezpiecznie.
Nikt nawet nie zdawał sobie sprawy jak szybko czas mijał. Nim się ktokolwiek obejrzał, słońce już chyliło się ku zachodowi, by oddać pałeczkę dominacji księżycowi. Szczenięta, choć solidnie wymęczone nie chciały wracać do jaskiń na spoczynek, chociaż zaraz ucichły wszelkie głosy sprzeciwu, gdyż najzwyczajniej w świecie zasnęły snem twardym, niemal w jednej chwili. Co prawda któryś z poważniejszych wilków tylko pokręcił głową nad zachowaniem najmłodszych ale inni tylko się uśmiechali i cicho się śmiali na widok poległych żołnierzy, po całym dniu pełnej aktywności. Niektórzy wracali razem, inni tylko się cicho lub całkiem niemo pozdrawiali ruchem głowy, podczas gdy samotnicy bez słowa znikali z pola widzenia. Lavinia pozostała jeszcze w jednym miejscu i z delikatnym uśmiechem żegnała odchodzących z życzeniem spokojnych snów. Po kilku minutach była już jedną z kilku niedobitków, którzy pozostali na plaży. Po dłuższej chwili wszyscy się rozeszli we własne strony, gdzie Vini weszła kawałek do wody, by poczuć jak fale obmywają delikatnie jej łapy. Samica zamknęła oczy przy nabraniu w nozdrza głębszego wdechu morskiego powietrza, które zaraz wypuściła długi wydechem i dopiero wtedy otworzyła funkcjonujące oko w kierunku gdzie jeszcze kilka minut temu słońce się schowało za linią horyzontu.
-Cóż to był za wesoły dzień- szepnęła później do siebie będąc w swoim legowisku i z uśmiechem zasnęła.
KONIEC