Nie ma chyba nic lepszego niż odpoczynek w miejscu pełnym pięknych widoków. Jednym z takich właśnie idealnych miejsc są Klify Thora. Wysokie skały umiejscowione tuż przy morzu, a z nich rozciągający się piękny, malowniczy krajobraz. Tak, to zdecydowanie było miejsce idealne zarówno na wypoczynek jak i dobrą zabawę i naukę latania.
Nasari ostatnio spędzała tam coraz więcej czasu głównie na różnych treningach, naukę wspinaczki lub przychodziła po prostu po to, żeby pomyśleć. Tego dnia wilczyca postanowiła nieco odpocząć właśnie na klifach, mimo iż pogoda nie każdego by do tego zachęcała. Było duszno, ale też bardzo wietrznie. Niebo pokryte było w całości chmurami, a od północnej strony powoli napływały burzowe chmury. Wszystko wskazywało jednak na to, że burza na klify w ogóle nie dotrze.
Tak więc wilczyca leżała przy krawędzi jednej z wyższej skał, wpatrując się w rozszalałe morze. Wzięła głęboki wdech i zamknęła oczy. Chłodny wiatr delikatnie głaskał jej futro i przy okazji pomagał przetrwać tę duchotę. Nie wiedziała po co tu przyszła. Była już po treningu i nie miała żadnych przemyśleń odnośnie swojego życia. Przyszła po to, żeby po prostu się przejść. Na ten dzień nie miała żadnych konkretnych planów, tak więc szwędała się po okolicy i tak jakoś los chciał, że zatrzymała się na klifach. Wpatrzona przed siebie zaczynała się zastanawiać, co może się znajdować po drugiej stronie morza. Tajemnicza kraina pełna mitycznych, nieznanych do tej pory nikomu stworzeń? A może woda ma gdzieś swój koniec i w pewnym momencie staje się wielkim wodospadem, gdzie ciecz spada w otchłań? Tyle pytań i teorii, a znikąd odpowiedzi.
Jej wzrok, który wcześniej gubił się gdzieś na morskich falach, skierował się nagle na jeden z leżących nieopodal kamyczków. Nasari miała pewien dziwny zwyczaj, gdy się zamyślała. Zdarzało jej się wtedy, czasem nieświadomie, brać jakąś niewielką rzecz, na przykład kamień, muszelka, czy inne takie i obracała je w łapach. Nie wie skąd jej się to wzięło, no ale tak jakoś wyszło. Tak też leżała z uniesioną głową, nieświadomie bawiąc się kamyczkiem. Gdy już zdała sobie sprawę z tego co robi, zaczęła mu się uważniej przyglądać. Był czarny o owalnym kształcie i niezwykle gładki. Nie dało się wyczuć na jego powierzchni nawet najmniejszej nierówności.
Gdy Nasari rozejrzała się po ziemi dostrzegła jeszcze więcej różnych kamyków. Jedne czarne, inne szare, jeszcze inne wielokolorowe. Zaczęła je segregować kolorami. Najpierw uważnie oglądała, a potem odkładała je na swoje miejsce.
W pewnym momencie jeden z kamieni wyślizgnął jej się z łap i stoczył się w dół. Nasari instynktownie ruszyła za nim jednak zapomniała, że znajduje się na klifach. Gdy już zdała sobie z tego sprawę dotarło do niej, że właśnie spada w dół plaży i jest już trochę za późno na próbę wzlecenia w powietrze. Na szczęście piasek zamortyzował upadek, a sama wilczyca właściwie nic nie poczuła. Otrzepała się z piasku, a następnie zaczęła rozglądać się za kamieniem. Znalazła go pod swoją tylnią łapą. Płaski szaro-brązowy kamień o niemalże idealnym kształcie koła. Już miała lecieć z powrotem na klify, gdy coś przykuło jej uwagę. Był to zdecydowanie mniejszy kamyczek chowający się w piasku. Ale nie taki zwykły kamyczek, lecz bursztyn! Wzięła oba znaleziska i wleciała z powrotem na klif. Odłożyła kamień do odpowiedniej grupy, a sama zajęła się bursztynem.
Co tu dużo mówić- bursztyn jak bursztyn. Niewielki, pomarańczowo-złoty kamyk. Nasari wpatrywała się w niego błyszczącymi oczyma. Postanowiła go ze sobą zabrać, choć nie wiedziała do końca co z nim zrobić. No ale jak to się mawia- jak dają to trzeba brać!
Poczuła, że powoli kleją jej się oczy. Położyła głowę na ziemi i zamknęła ślepia, nadal mając pod łapą pomarańczowy kamień. Nagle twarde, skalne podłoże, na którym leżała zrobiło się jakby wygodniejsze. Po chwili otworzyła oczy i mocno się zdziwiła. Miała tylko na chwilę zamknąć oczy, odpocząć, a potem? Potem to już by coś wymyśliła. Ale gdy tylko otworzyła swoje różowe ślepia zobaczyła... ciemność. No ale chwila! Przecież otworzyła oczy! Czemu dalej jest ciemno?
- Chyba zasnęłam...- stwierdziła po cichutku.
Serce zaczęło szybciej bić, a łapy się trzęsły. W ciemności jej wyboraźnia dostrzegła kilka ruchomych cieni czekających tylko, aż Nasari popełni błąd i uda się w miejsce, gdzie nikt nie będzie słyszeć jej krzyków. Toteż wilczyca stwierdziła, że się z miejsca nie ruszy. Zdążyła już wówczas kompletnie zapomnieć o bursztynie, dalej znajdującym się pod jej łapą. Siedziała skulona, otulona własnym ogonem, czekając, aż nastanie świt. Nagle jednak zerwała się na równe nogi.
- Mam dziś nocne zwiady!- krzyknęła niemalże na cały głos i gwałtownie wzleciała w powietrze, by jak najszybciej dotrzeć na miejsce.
Strach przed ciemnością to jedno, ale lęk przed zawiedzeniem kogoś to już drugie. Niewielki bursztyn tymczasem pod wpływem gwałtownej reakcji czernofutrej wilczycy spadł z klifu na plażę. Mięciutko wylądował na chłodnym już o tej porze piasku. Kompletnie zapomniany przez Nasari. Może kiedyś sobie o nim przypomni? Albo ktoś inny znajdzie go pośród miliarda ziarenek piasku?
KONIEC