· 

Bezpieczeństwo to podstawa

Tamtego poranka, pierwsza alfa przybyła z niespodziewaną wizytą na ówczesne miejsce posterunku, wróć, warty. Po szybkiej wymianie powitań, skrzydlata przyjrzała się jej posturze, zwłaszcza jej uwagę przykuła dzierżąca broń przez samicę, która w tamtej chwili była przypasana do jej boku na solidnym pasie.

 

-Widzę, że tylko ty posiadasz Smocze Ostrze z obrońców- rzekła Alessa, której spojrzenie powróciło na częściowo ukryty pysk wadery.

-Nawet jeśli...- chciała powiedzieć, że z obrońców watahy jest jedynie ona oraz Tarou ale zaraz zmieniła zakończenie,-... to chyba nie jest nic złego?

-Nie- pokręciła głową,- wręcz przeciwnie. Dlatego myślę, że warto spróbować czegoś. Co powiesz na test Lavinio?

-Jakiego rodzaju?- Zapytała się łaciata alfy. Widząc jej reakcje, kolorowooka delikatnie się uśmiechnęła, by zaraz na jej pysku pojawiła się powaga.

-Zamierzam udać się na Wulkaniczne Zbocza, muszę się rozmówić z władcą smoków.

-Chodzi o tą ostatnią plagę pożarów?- Zapytała się łaciata przy poruszeniu swoim uchem. Alessa potwierdziła kiwnięciem głowy.

-Tak. Prawdopodobnym scenariuszem tych pożarów są zabawy smoków, które świadomie lub nie, podpalają nasze terytoria.

"Nie może przejść obok tego obojętnie" pomyślała sobie Livi spoglądając na samicę alfa. Domyślała się, że leży jej to na sercu z uwagi na troskę o watahę i jej członków. Chwila cisza przywołała obie do porządku, gdyż skrzydlata ponownie zabrała głos.

-Dlatego chciałabym coś przetestować. To, do czego zmierzam to to, że chcę byś udała się tam ze mną.

-Rozumiem i zgadzam się- kiwnęła głową łaciata.- Kiedy wyruszamy w takim razie?

-Teraz- uśmiechnęła się pierwsza alfa. Jeszcze gdzieś w środku to Lavinia zbladła mentalnie ale nie na tyle jak na starcie w współżyciu watasze. Bez słowa sprzeciwu ruszyła z miejsca w odległości półtora metra od Alessy, odruchowo przyjmując taki dystans.

-Jestem wręcz zdumiona, że bez wahania przyjęłaś propozycję i nie zadajesz dodatkowych pytań odnośnie tej misji. Dlaczego?- Zapytała skrzydlata z lekkim uśmiechem przy spoglądaniu na drugą waderę przez ramię.

-Prawdę mówiąc, widząc twoją troskę o dobro watahy nie musisz nawet pytać, zawsze chcę pomóc jak tylko się da- nieco się speszyła mówiąc to otwarcie i z pewnego rodzaju odwagą.- Jedyne co mnie martwi to zastępstwo na mojej warcie.

-Pomyślałam o tym zawczasu i załatwiłam przed naszym spotkaniem. Jeden z nowszych męskich strażników został tam wysłany.

-Czyżby Yavi?- Zapytała się Lavi, co spotkało się z potwierdzeniem. Zaraz odchrząknęła.- Dobrze wiedzieć w takim razie... Co do misji- zaraz namyśliła się,- o ile dobrze pamiętam, smoki nie są najbardziej miło nastawione do wilków, więc trzeba będzie mieć się na baczności.

-Cieszy mnie widok tak zapalonego członka w pojmowaniu wiedzy o naszych sytuacjach. Jednak masz rację, nasze relacje nie są najlepsze, dlatego staramy się utrzymać na neutralności.

-Obie strony nie wchodzą sobie w drogę- powiedziała pod nosem do siebie łaciata.

-W istocie.

Podczas przemieszczania się do celu jeszcze trochę sobie rozmawiały, jednak im bliżej miejsca docelowego, tym bardziej skupiona była Vini. Jej najważniejszym wtedy celem było zapewnienie bezpieczeństwa swojej przywódczyni, dlatego tylko ta myśl krążyła jej po głowie a ona sama zaczęła wydzielać aurę spokoju, podczas gdy Alessa emanowała szacunkiem. Oby tylko władca smoków też tak to odebrał.

 

Pierwsze sylwetki smoków dostrzegła jeszcze na dziesiątki metrów od granic Wulkanicznych Zboczy ale te w pełnej okazałości już po przekroczeniu granicy. Kilkoro smoków stojących dumnie na podłożu patrzyło na dwie samice początkowo z wyraźną niechęcią a nawet agresją, jednak połączony szacunek i spokój oddziaływało na ogromne istoty i pozwalały im iść, jedynie wzrok ich nieufnie wodził za nimi.

Po dotarciu bez zabronionego przejścia przed oblicze władcy smoków, obie strony przywódcze powitały się z należytym szacunkiem, podczas gdy Lavinia podążała za wcześniejszymi instrukcjami i po odpowiednim przywitaniu, stała w cieniu skrzydlatej. Tak jak zakładała przed wyruszeniem, miała rację - władca może i nie darzył sympatią wilczycę ale już szacunkiem owszem. Wysłuchał powodu ich przybycia i prośby o zrobienie coś z tym. Co ciekawe, zgodził się bez mrugnięcia okiem, czyli musiał bardzo szanować kolorowooką. Po wymianie zapewnień i do tego odpowiednich słów na pożegnanie, wilczyce opuściły lokalizację i krocząc po terenach Wulkanicznych Zboczy, kierowały się ku części mieszkalnej.

 

-Udało się- powiedziała Alessa kilka minut po wyjściu z granic tamtych rejonów. Zaraz zwróciła się do Lavinii z uśmiechem.- Zdałaś test. Od dziś jesteś w eskorcie.

 

KONIEC