· 

Piękno nocy

Czas doby w funkcjonowaniu życiu watahy przy obecności dumnego słońca na niebie było dobre: pełna ciepła pochodzące od promieni słonecznych i wszechogarniających hałasów natury tętniącą pełnią życia, w tym, oczywiście, radosne rozmowy wilków, czy nawet zwykłe grzeczne pozdrowienia między członkami.

 

Jednak prawdziwym nieopisanym pięknem życia to była noc, domena wyrafinowanego księżyca i mieniących się gwiazd na niebieskim, lub wręcz czarnym sklepieniu. To właśnie poczucie kojącego spokoju na każdym kroku i z każdej strony dawało wrażenie, że to właśnie noc jest dojrzalsza od krnąbrnego słonecznego dnia. Niczym krocząca dostojna dama, która wolnym krokiem w ciszy podąża za energicznym dzieckiem, którego głośny śmiech oznajmia swoją obecność.

 

Lavinia bardzo lubiła wizję nocnych spacerów pod łagodnym światłem srebrnego globu i tych połyskujących punktów. Szczególnie miało to miejsce latem, kiedy to temperatura była cały czas wysoka, ale dużo bardzo stonowana w porównaniu do dnia. Ciepły chłód, tak można by to zgrabnie ująć. Właśnie w takie późne wieczory, lub raczej bardziej noce, łaciata panna opuszczała ściany Jaskini Wschodzącego Słońca i udawała się na północne spacery. Samica nigdy nie wiedziała jak długo dany spacer będzie trwał: czasem był to kwadrans a czasem blisko dwie godziny. Niektórzy by się śmiali, że ten czynnik jest zależny od humoru, siły albo przysłowiowej weny, ewentualnie wstawcie sobie inne dowolne kryterium.

 

Wadera, która ledwo co przeszła przez próg miejsca spoczynku niemal od razu przy starciu z nocą przystanęła, zamknęła oczy i pozwoliła sobie na napawanie się zapachami słodkiego panowania księżyca. Ta cisza była tak błoga, że wielu od razu poczułoby narastającą idyllę dla duszy i serca.

Lubiła podziwiać tereny watahy okryte granatową szatą, dlatego też po raz kolejny wybrała się spacerowym krokiem w celu zwiedzania wielu miejsc i przeżywania na nowo ekscytacji piękna malowniczych zakątków. Dodatkowym atutem było to, że widoczność za pomocą siły promieni księżycowych była delikatna, zatem blizny na jej ciele tym bardziej nie rzucały się w oczy. W takich momentach gdyby ktoś spytał, Lavinia utożsamiałaby się z dzieckiem nocy.

 

Jednym ze szczególnych urzekających miejsc pod osłoną nocy był zarówno Baśniowy Las jak i Puszcza Życzeń ale również i Płomykowy Las, czyli w zasadzie cały asortyment z części łowieckiej. Magiczna Droga także ją niemo przyzywała, podobnie jak Purpurowy Gaj... Zatem w kilka chwil, Livi już miała plan wycieczkowy na tą wędrówkę.

 

Mając w pamięci i przede wszystkim na uwadze mapę terytoriów, spacer rozpoczęła w stronę Puszczy Życzeń, która o tej godzinie, która panowała, można było posłuchać skromnego recitalu sów a także innych nocnych ptaków, które jakby się pytały każdego z osobna "hej ty! Czemu jeszcze nie śpisz?" a i tak można było słyszeć ich ciche śmiechy. Poza ptactwem, reszta zwierzyny była pogrążona w słodkich objęciach snów. Ten spokój będący w powietrzu w połączeniu z barwami zewsząd ukazywały drugie oblicze piękna ów miejsca, sprawiając słyszenie cichego zaproszenia do spoczęcia i napawania się chociaż chwili w cichej Puszczy Życzeń. Nie mając zamiaru odmówienia na wyciągniętą dłoń, samica faktycznie spoczęła pod jednym ze starszych drzew i wsłuchując się w nieśmiałe acz łagodne przerywania ciszy absolutnej, umysł od razu zaczął się jej wyciszać a mięśnie rozluźniać, mimo to pozostając w staje czujności. Pozostawała tam dobre kilka dłuższych chwil nim ostatecznie wstała i ruszając spod okazałego drzewa, ponowiła swój spacer po terenach.

 

Wadera bardzo lubiła milczącą porę doby i tą granatową szatę nad sobą niby ozdobioną małymi diamentami i jednym najbardziej okazałym, który w zależności od humoru ukazywał swoje majestatyczne piękno.

 

Kolejnymi celami wędrowania były w kolejności pierwszeństwa Magiczna Droga, Purpurowy Gaj, który od razu skojarzył się jej z oprowadzeniem przez Merlina, następnie Płomykowy Las a zaraz po nim Baśniowy Las.

 

Dodatkowy postój zrobiła sobie przy Jeziorze Dusz z uwagi na przechodzenie obok do następnej lokacji. Księżyc odbijający się w nienaruszonej obecnie tafli wody dodatkowo rozprowadzał ukojenie ponad linią brzegu, przez co Vini mimowolnie usiadła nad wodą dla spojrzenia na nią jeszcze bardziej z bliska. Część niej chciała wejść do wody ale druga, ta bardziej rozsądna lekko ponaglała na dokończenie spaceru i powrotu do jaskini, gdyż znajdą się i ci, którzy mogą mieć jej za złe, że jeszcze nie śpi. Na samą myśl zachichotała i ruszyła dalej.

 

Stojąc wkrótce przed wejściem do jaskini, Lavinia nabrała więcej powietrza nozdrzami i zrelaksowana pomyślała sobie, jak bardzo lubi nocne wycieczki. Dopiero po przytaknięciu sobie, z łagodnym uśmiechem weszła do środka na spoczynek.

 

KONIEC