Życie ambiwertyka bywa dość męczące. Najpierw domagasz się uwagi i towarzystwa, a potem nagle potrzebujesz samotności. Trochę chaos, ale idzie wytrzymać. Tym bardziej, jeśli w otoczeniu znajdują się osoby o podobnym stylu życia, lub po prostu to rozumieją. Na szczęście dla Nasari w watasze nikt nigdy nie wypomniał jej chęci do bycia w samotności. Nie lubi gdy ktoś na siłę próbuje spędzać z nią czas. Co prawda od momentu, w którym przygarnęła Leile zdecydowanie rzadziej udczuwała potrzebę samotności, lecz zawsze miała z tyłu głowy myśl, że to kiedyś wróci. No i stało się.
Tegoż właśnie dnia Nasari postanowiła nacieszyć się ze swojego własnego towarzystwa.
- Ahhh... W końcu cisza i spokój- myślała. W takiej błogiej ciszy słyszała nawet bicie swojego serca.
Zwykle w takie dni udawała się na spacer po okolicy. Nie wiedziała dokąd idzie. Szła tam gdzie poniosły ją łapy. I tak jakoś wyszło, że doszła do morza wspomnień. Na jego widok oniemiała. Nie to że pierwszy raz tu była. Kilka dni wcześniej przyszła tu razem z Leilani i paroma innymi wilkami. Ale pierwszy raz w swoim życiu widziała zachód słońca nad morzem. Jej oczy skupiły się na wielkim, żółtym kółku chylącym się ku horyzontowi. W brzeg leniwie uderzały fale dając przyjemny dla ucha dźwięk.
Nasari była jak zachipnotyzowana. Powoli weszła na chłodnawy piasek i kierowała się w stronę morza. Spojrzała na wodę. Wiedziała, że było za zimno żeby się w niej kąpać, ale jeśli zanurzy w niej łapy to chyba nic się nie stanie. Zaczęła więc chodzić przy brzegu, brodząc łapami w wodzie i rozmyślać.
Po raz pierwszy od dawna zaczęły lać się z jej oczu srebrne łzy. Ostatni raz pojawiły się kilka miesięcy temu. Przypomniał jej się wtedy pierwszy dzień w watasze. Moment w którym podszedł do niej Arelion i Aarel. Wtedy też przypomniała sobie, że Aarela już nie ma w watasze co wprawiło ją w lekki smutek. Lecz łzy jej nie przeszkadzały. Głównie dlatego, że w tamtym momencie miała poważne rozmyślenia na temat swojej przyszłości.
Całe jej życie kręciło się wokół Leilani. Oczywiście nie było w tym nic złego. To dobrze, że ma z nią taki dobry kontakt mimo braku więzów krwi. Zdała sobie jednak sprawę z tego, że jej mały aniołek kiedyś dorośnie. Będzie mieć swoje własne życie i problemy, a co się stanie z Nasari? Przecież do tej pory zajmowała się swoją córką! Co ma później zrobić ze swoim życiem? Jasne, jeżeli Leila będzie miała kłopoty to zawsze jej pomoże i doradzi, ale przecież nie ma na świecie takiego wilka, którego życie składało by się tylko z samych problemów i szukania pomocy u innych. Nigdy nie miała określonego celu w życiu. Wcześniej najważniejsze było dla niej to, żeby wogóle przetrwać. Lecz teraz gdy ma już stałe i bezpieczne miejsce swojego pobytu, mogła by spróbować takowy cel swojego istnienia odnaleźć. Właściwie chyba jedyne czego chciała za szczeniaka, to godnie przeżyć swoje życie i pokazać innym że jest przydatna. Chociaż w sumie... Może warto wymagać od życia czegoś więcej?
Nagle jednak wróciła ze swoich myśli do realnego świata. Podniosła się, oddaliła nieco od wody i położyła na piasku. Ten oblepił jej łapy, ale nie zwróciła na to uwagi. Wpatrywała się jeszcze przez chwilę w dwie runy na swoim ciele, lecz nagle odwróciła wzrok w stronę lasu, który prowadził do jaskiń.
- Powinnam już wracać?- spytała po cichu sama siebie- hmmm... Nie. Chyba zostanę tu jeszcze przez chwilkę.
Tak jak pomyślała, tak też zrobiła. Mimo tego, że zrobiła się trochę senna resztę wieczoru spędziła obserwując zachodzące słońce, nadchodzący mrok i powoli pojawiające się gwiazdy na ciemnym niebie. Zapomniała nawet o tym, że boi się ciemności. Myślami była w zupełnie innym świecie, nie przejmując się swoimi lękami.
KONIEC