· 

Wiosenne porządki

Wadera przemierzała tereny watahy. Spoglądała w błękitne niebo i cieszyła się zbliżającą się wielkimi krokami wiosną. Lekki wietrzyk rozwiewał jej czarno-białe futro i odsłaniał zielone oczy przykryte zazwyczaj blond grzywką. Dzwoneczek także poruszał się, dzwoniąc i łącząc się z dźwiękami natury, tworząc tym samym przyjemną dla ucha melodię. Renesmee z czułym uśmiechem wsłuchiwała się w dźwięki fauny i flory. Jednak po pewnej chwili do jej uszu dotarł inny dźwięk znacznie różniący się od pozostałych. Zdawał się być przepełniony błaganiem i strachem. Samica zatrzymała się zaniepokojona i rozejrzała wokół. Cichy odgłos był dla niej ledwo słyszalny. Jednak udało się jej ustalić mniej więcej kierunek, z którego dochodził. Ogony poruszyły się niepewnie, a wadera lekko zaniepokojona zebrała się w sobie i ruszyła w ich kierunku. Odgłosy z każdym krokiem były wyraźniejsze. Z cichych przemieniały się w głośniejsze, przepełnione silniejszym strachem. Renesmee zatrzymała się. Znalazła się naprzeciwko ogromnych kamiennych wrót. 

 

- Dotarłam do Leśnych Wrót. - szepnęła do samej siebie. Pisk zwrócił ponownie jej uwagę. Przypomniała sobie, dlaczego tu się znalazła. Ruszyła przed siebie szybszym krokiem, aż dotarła do ruin ściany. Zdawało jej się, że coś jakby śmigło pod stertą kamieni. Coś podobnego do futra, lecz było to... rude. Renesmee ostrożnie zbliżyła się do kamieni. Cichy pisk doszedł do jej uszu. Następnie usłyszała ostrzegawcze warczenie. Wadera cofnęła się i złożyła uszy. W niewielkich otworach między kamieniami dostrzegła rudawe futerko. Domyśliła się, że uwięzioną ofiarą jest lis. Wadera pospiesznie rozejrzała się po okolicy. Pomyślała, że może topniejące śniegi przyczyniły się do zawalenia kawałka ściany. Być może dlatego biedny lis nie może się wydostać. 

 

- Jakby ci tu pomóc. - szepnęła. Kamienie wyglądały na dosyć ciężkie. Mimo to zbliżyła się i przyjrzała im. Położyła łapy na ich powierzchni i starała się je jakoś poruszyć. Jednak na darmo. Westchnęła i ponowiła rozglądanie się. Pragnęła znaleźć coś co umożliwiłoby jej odsunięcie kamieni. Niedaleko dojrzała dosyć solidny kawałek drewna. Podeszła do niego i wzięła go w swój pysk. Zaczęła kierować się z nim do uwięzionego lisa. Położyła go, a następnie postarała skierować tak, aby móc podważyć nim kamienie. 

- Oddal się od kamieni. - odparła. Pisk zasygnalizował jej, że lis ją usłyszał. Oparła łapy na drugim końcu drewna i zaczęła naciskać na nie całą swoją siłą. Kamień drgnął. Po chwili niektóre osunęły się w dół.

- Chcesz mnie zabić?! - usłyszała piskliwy głos lisa, który ujawniał jego przerażenie. 

- Chciałam odsunąć kamienie. - odparła cicho. Zbliżyła się do pułapki. 

- Nie udało ci się to zbytnio. - odparł lis dosyć chłodnym tonem. 

- Ależ nie. Udało się. Wystarczy teraz wybrać te mniejsze. - odparła z przekonaniem. 

- No to ruszaj. - odparł oschle. Wadera złożyła uszy i zajęła się wybieraniem pojedynczych kamieni. Była nieco zakłopotana tonem zwierzęcia, jednak wiedziała, że mogła do tego przyczynić się sytuacja, w jakiej się znalazł. Po chwili kamieni było już znacznie mniej. Spora ich liczba leżała nieco dalej z boku. 

- Jak ci idzie? - spytał lis. 

- Dobrze. Potrzebuje twojej pomocy. Musisz wypchnąć ten większy kamień. To naprawdę pomoże mi go wyciągnąć. Wtedy zostaną tylko te drobne więc powinieneś dać radę wydostać się na zewnątrz. - odparła pospiesznie, jakby ktoś ją popędzał. Lis po chwili wykonał jej prośbę. Zaczął wypychać kamień, wadera skupiła się na wciągnięciu go. Po chwili udało się. Rude zwierzę szybkim ruchem wykopało się z drobniejszych kamieni i wyskoczyło obok Renesmee. Gdy samica zwróciła się w jego kierunku, pisnął i odskoczył kawałek dalej. Wilczyca złożyła uszy i podkuliła swoje ogony. 

 

- Jesteś wilkiem... Chyba... 

- Tak. - odparła cicho. Lis przyjrzał jej się uważnie gotowi w każdej chwili do ucieczki. 

- Pierwszy raz widzę wilka z tyloma ogonami. - mruknął bardziej do siebie już do niej. Następnie spojrzał na nią z wyższością. Mimo iż był niższy od Renesmee, wadera poczuła się nieswojo. 

- Dzięki za pomoc. - mruknął. Rene nieco się zaskoczyła. Przechyliła głowę na bok i zamrugał kilkakrotnie. 

- Nie musisz dziękować. Cieszę się, że jesteś już wolny. - odparła uśmiechając się. Lis jakby prychnął i odszedł bez pożegnania. Renesmee westchnęła i rozejrzała się. Znów była sama wśród ogromnych ruin. Miała się zbierać do powrotu, gdy jej mniejszy znajomy wyłonił się z krzaków obok. 

- Jestem Arko. Wybacz, że tak chłodno cię potraktowałem, ale nie jestem zbyt pozytywnie nastawiony do wilków. 

- Rozumiem, nie masz czym się przejmować. - odparła samica. Lis przysiadł z boku. 

- Jeszcze raz dzięki. Gdyby nie ty, to raczej szybko bym się nie wydostał. 

- Jak się tam znalazłeś? - spytała z nutą ciekawości. Arko zakłopotał się jej pytaniem. Spojrzał najpierw na swoje łapy, potem zakrył je swoją długą kitą i jego spojrzenie ponownie zetknęło się z zielonymi oczami Renesmee. 

- Cóż... To długa i dosyć zabawna historia... Otóż gdy przechadzałem się kilka dni temu wśród ruin, to nagle spadły obok mnie kamienie. Postanowiłem schować się w tej dziurze, ale nie był go dobry pomysł. 

- Wiesz co mogło spowodować rozsypanie się tej ściany? 

- Pewnie starość, no i śnieg. Nasiąknięte wodą skały łatwo się oddzielają od reszty jeśli mają już swoje lata. 

- Pewnie masz rację. - przyznała wadera. Po krótkiej rozmowie Arko pożegnał ją i wrócił do siebie. Renesmee natomiast udała się w dalszą wędrówkę po terenach watahy. Na szczęście nie musiała już nikomu pomagać. Cieszyła się nadejściem wiosny i wyczekiwała kwitnących roślin. Ten widok był dla niej najcenniejszy na świecie. Nigdy nie była świadkiem bardziej niezwykłego widoku, niż natura budzącą się do życia. 

 

 

 

 

Koniec