· 

Teoria Chaosu [Część #2]

Po swoich słowach Ketos podwinął jedną z przednich łap pod siebie, tym samym klękając na niej. Spojrzał na mnie, uśmiechając się, a z jego pyska zwisał piękny, srebrny łańcuszek. Zamurowało mnie. Czy on właśnie...?

 

Powietrze utknęło w moich płucach, zupełnie jakby nie było w stanie się wydostać. Od dłuższego czasu marzyłam o tej chwili i teraz to wszystko się działo, chociaż tak szybko i niespodziewanie... Moje serce wypełniała miłość. Miłość do tego wilka, który klękał tu teraz przede mną. Przed moimi księżycowymi oczami zaczęły się wyświetlać wszystkie nasze wspólne chwile, od samych początków, aż do teraz.

 

Pamiętałam nasze pierwsze prawdziwe spotkanie. Dzień, w którym zaczęliśmy odkrywać siebie nawzajem na nowo. Biegłam zobaczyć się z moją drogą patronką, Luną, a granatowe futro basiora wyjątkowo zlewało się z nocnym krajobrazem. Wpadliśmy na siebie.

 

"Miał w sobie coś, co przyciągało każdego"

 

Nie od początku zdawałam sobie sprawę z tego, jak bardzo się zmienił. Mimo iż żyliśmy razem w jednej watasze, minęło parę lat, nim ponownie mogliśmy porozmawiać. Zaoferował pomoc w odnalezieniu boginki, która wyznaczyła mnie na wybrańca.

 

"Odwagę. Chaos. Magnetyzm."

 

Tak długo nie mogłam tego przyjąć przed samą sobą. Nie wiedziałam, dlaczego moje serce przyspiesza za każdym razem, gdy basior kierował na mnie swoje błękitne spojrzenie. Nawet nie myślałam nad tym za wiele...

 

"Dobro i zło razem, jednocześnie."

 

Pamiętałam moment, w którym mnie objął i wyznał wszystko po raz pierwszy. Już wtedy zadeklarował, że pragnie być w przyszłości moim mężem. Zawsze wiedział, czego chce, bez wątpienia. Od samego początku, jeszcze zanim w ogóle zapamiętałam jego imię. A ja to w końcu odwzajemniłam, najbardziej szczerym i czystym uczuciem, jakim wilk może obdarować drugiego wilka.

 

"Dopiero przy nim poczułam to po raz pierwszy"

 

Pomyślałam o tym, jak niewiele mogło brakować, byśmy się nigdy nie poznali. Jak daleko od siebie przyszliśmy na świat i jak z pozoru nieznaczące decyzje mogły sprawić by... nigdy nie było go w moim życiu. Myśl o tym sprawiała, że czułam, jakbym rozsypywała się na milion kawałków. To on jest dla mnie tym jedynym. Wiedziałam, że nieważne w jakim życiu, w jakiej formie i z jakim dobytkiem, my zawsze będziemy razem.

 

"Kocham go"

 

Postanowiłam nie trzymać już basiora dłużej w niepewności.

 

-Tak! Tak, wyjdę za ciebie! -pisnęłam, rzucając się wilkowi na szyję, niemal go przewracając. Gdyby był tylko trochę lżejszy, bez wątpienia oboje wylądowalibyśmy na ziemi -Kocham cię... -ledwo wysapałam, nie będąc w stanie powiedzieć niczego więcej przez napływające mi do oczu łzy szczęścia.

-Naprawdę chcesz spędzić ze mną resztę życia? -ponownie spytał, delikatnie mnie obejmując.

-Tak głuptasie -zaśmiałam się, nawet nie zauważając, kiedy mój ogonek zaczął tak energicznie merdać. Chciałam być blisko niego, tak długo, jak tylko było to możliwe. Charakterystyczny, dobrze znany, a jednak nadal ekscytujący zapach basiora wypełniał moje nozdrza. Byliśmy zmuszeni na chwilę, choć niechętnie, się od siebie odkleić, by heros mógł mi założyć na szyję srebrzystą biżuterię. Była taka piękna! Wilk zrobił to, jak zawsze z największą możliwą delikatnością. Zerknęłam przez sekundę na swoją szyję, by po chwili ponownie energicznie podskoczyć i obsypać Ketosa pocałunkami. Gdy wtulałam się w jego ciepłe, granatowe futro, do moich uszu nagle dotarł znajomy głos.

 

-Zapomniałam wam jeszcze powie... -Och... coś mnie ominęło? -rzekła Alessa, przyglądając nam się ze zdziwieniem. Wilczyca dosłownie przed chwilą wybiegła z jaskini i zatrzymała się tuż obok, z dezorientacją unosząc przednią łapę. Zupełnie jakby wyczuła, że coś jest na rzeczy.

 

Ostrożnie wymsknęłam się z ramion ukochanego, dumnie wypinając klatkę piersiową. Wisiorek odbił od siebie kilka promieni słońca, ukazując tym samym pełnię swojego piękna. Alessa przez chwilę wpatrywała się w niego z delikatnym zadziwieniem. Jej pyszczek był lekko rozwarty, na, tyle że było widać śnieżnobiałe kły wilczycy. Alfa przez pierwsze kilka sekund spoglądała to na mnie, to na Ketosa, aż w końcu na jej twarzy wymalował się szczery uśmiech. W jej oczach mignęła radość. Zdając sobie sprawę z tego, co się stało, wadera natychmiast podeszła, obejmując skrzydłami każde z nas.

 

-Gratulacje! -jej słowa zlały się razem z wrzaskiem kogoś innego. Dopiero wtedy zorientowałam się, że wokół nas stoi kilka innych wilków, które akurat były w obozie i miały okazję dostrzec tę całą scenę. Kilka łap uderzyło z energią o ziemię, wydając rytm podobny do klaskania. Jeden z wilków nawet zawył dopingująco. Poczułam delikatne zakłopotanie i stres, ale obie te emocje miały ten swój pozytywny wydźwięk. Byłam szczęśliwa, że w tak ważnej dla mnie chwili miałam przy sobie tyle drogich mi wilków. Ketos, spojrzał na mnie zakłopotany, gdy coraz więcej członków watahy dołączało się do radosnego skandowania. Również nieco onieśmielona w końcu przycisnęłam swój pyszczek do pyszczka mojego ukochanego, sprzedając mu bardzo namiętny i czuły pocałunek. Gdyby nie jasnoszara okrywa, z pewnością byłoby można zobaczyć moje intensywnie czerwone policzki. Bez wątpienia byłam wtedy najszczęśliwszą waderą we wszechświecie. Dopiero po dłuższej chwili nasi przyjaciele postanowili się rozejść i wrócić do swoich poprzednich zajęć.

 

Gdy okrzyki radości w końcu ucichły, a poruszenie wokół nieco ustało, wróciłam myślami do pierwszych słów Alessy, gdy wyszła z jaskini. Od razu chciałam dopytać, o co dokładniej mogło jej chodzić, jednak mój ukochany mnie uprzedził.

 

-Alesso? -wilczyca, słysząc swoje imię, uniosła głowę -Chciałaś coś powiedzieć? Gdy tutaj przyszłaś -wspomniał.

-Ach, tak -walkiria przytaknęła, zwracając się do mnie -Wilki chaosu. Zapomniałam ci powiedzieć Alice.

-Wilki chaosu... -powtórzyłam po niej, z początku lekko zbita z tropu -Ja...ja również zapomniałam spytać... Wciąż się jeszcze nie przyzwyczaiłam -nagle do mnie dotarło.

-To zrozumiałe -stwierdziła, a ja wpatrywałam się pusto w trawę. Ogarniało mnie przedziwne uczucie. Potencjał magiczny, jaki odkrywam w sobie widocznie przez całe życie. To wszystko sprawiało, że czułam się nieswojo.

-Znowu okazało się, że jednak niczego o sobie nie wiem -rzekłam, odwracając wzrok. Ile jeszcze razy w życiu dowiem się o sobie czegoś, o czym wcześniej nie miałam pojęcia? Dlaczego historia mojej krwi brzmi jak tanie opowiadanie napisane na kolanie, przez niewprawionego w tym, co robi pisarza?

-Czujesz powtórkę z rozrywki, prawda? -Alessa niemal intuicyjnie dokończyła moją myśl.

-Trochę -odpowiedziałam zamyślona, po czym delikatnie potrząsnęłam głową -W każdym razie, zapytam o to teraz. Jak to wszystko, co powiedziałaś, ma się do wilków chaosu będących jedynie pół krwi?

 

-Właśnie, problem jest w tym, że nie jestem do końca pewna... -wilczyca westchnęła, jakby chcąc dać sobie jeszcze trochę czasu, by zastanowić się, jak ubrać to w słowa -Posłuchajcie, krew bogów to bardzo silny czynnik, zupełnie inny od tej należącej do śmiertelników. Natomiast wilk chaosu... To nie do końca rasa, raczej przypadłość lub mutacja, gdyż posiadanie rodziców o przeciwstawnych żywiołach nie daje ci gwarancji. Nawet w takim przypadku nadal są duże szanse, że rasę i umiejętności magiczne odziedziczysz po tylko jednym z nich.

 

-Do czego zamierzasz? -dopytał z zaciekawieniem Ketos.

-Chodzi mi o to, że podejrzewam, iż krew bożka pogody może skutecznie neutralizować ten efekt, jaki spotkał ciebie Ketosie. Chociaż ty również nosisz w sobie krew Ereny, to jednak jesteś synem samego Boga chaosu. U ciebie nie mogliśmy tego uniknąć. Zajęcie miejsca twojego ojca było twoim przeznaczeniem... -wilczyca spojrzała na swojego ucznia ze smutkiem -Natomiast w twoim przypadku Alice, jestem niemal pewna, że pobierasz z otoczenia jedynie białą magię. Przeciwstawne żywioły odziedziczyłaś po matce, śmiertelniczce. Mam podstawy, by podejrzewać, iż taki detal ma znaczenie.

 

-Chcesz powiedzieć, że Alice nie straci nad sobą kontroli? -rzekł mój narzeczony z nadzieją w głosie.

-Tego nie gwarantuję -odpowiedziała surowo walkiria -Jednak są na to bardzo duże szanse.

-Co za ulga -westchnął Ketos, po czym czule mnie objął. Byłam nadal trochę zdezorientowana, tym co mówimy. Wiedziałam, że powinnam się już dawno przyzwyczaić do pewnych rzeczy, ale jednak cały czas nie mogłam. W końcu ledwie trzy dni temu wróciliśmy z Krainy Ognia i Lodu. Nie jest łatwo pozbierać myśli, po tym wszystkim, co tam się wydarzyło i czego się dowiedziałam.

 

-Cóż, nie zatrzymuję was dłużej -westchnęła Alessa, po chwili lekko się uśmiechając. Kremowofutra boginka niespodziewanie zbliżyła się do mojego ucha.

-Nie rób takiej miny. Powinnaś być dumna z tego, kim jesteś -wyszeptała, po czym puściła do mnie oczko. W gruncie rzeczy wiedziałam, że miała racje. Lód, ogień, księżyc, gwiazdy, chmury, woda, a nawet pioruny, to wszystko było częścią mojej magii i miało w sobie nieograniczony potencjał. Dzięki mojej przedziwnej rasie i błogosławieństwu Luny, moja magia obejmowała wiele z pozoru niespokrewnionych ze sobą aspektów. Mówili mi, że jest to jedyne w swoim rodzaju... Wiedziałam, że będę musiała jeszcze bardziej przyłożyć się do nauki magii, jeżeli chcę umieć w pełni wykorzystać swoje własne wrodzone umiejętności. Kiedyś może przyjść dzień, w którym tylko dzięki tej mocy będę w stanie komuś pomóc.

-Dziękuję matko -rzekłam cicho, odwzajemniając uśmiech, po czym skierowałam swoje spojrzenie w kierunku Ketosa.

 

-Od dzisiaj jesteśmy niemal rodziną! -pisnęła nagle Alessa z aż nietypową dla siebie ekscytacją -Jestem pewna, że Vesna będzie tak samo zachwycona, gdy wróci z misji i jej o tym powiem!

-Tylko od dzisiaj? -dopytał Ketos, śmiejąc się pod nosem.

-No dobrze, może już wcześniej zdarzało mi się nazywać Alice swoją córką -boginka odwróciła niewinnie wzrok, jakby nie chciała się przyznać do tego co właśnie powiedziała.

-Niestety nie wiem, czy moja ukochana podziela nasz entuzjazm. Ryczała z rozpaczy jak bóbr, gdy przyjmowała moje oświadczyny. Może dołączenie do naszej rodzinki jednak nie jest najlepszym, co mogło jej się przydarzyć w życiu -basior zacisnął zęby, żeby nie wybuchnąć śmiechem przy wypowiadaniu tego. Widziałam, że właśnie uruchomiło się typowe dla niego poczucie humoru, do którego miałam tak wielką słabość.

-Dobrze wiesz, że to było ze szczęścia! -pisnęłam, zaciskając z udawanym oburzeniem oczy, po czym delikatnie go szturchnęłam.

-No nie wiem, nie wiem. Być może? -rzekł żartobliwym tonem, spoglądając na mnie znacząco. Dobrze znałam tę minę. Po raz kolejny pocałowałam go czule, po czym polizałam delikatnie w policzek. Dokładnie jak lata temu, podczas naszej misji znalezienia Luny, która nas tak naprawdę połączyła -Mmm... no dobrze, chyba teraz ci wierzę -powiedział swoim głębokim głosem, z uczuciem wpatrując się w moje oczy. Ja natomiast zachichotałam. Wtedy niemal zapomnieliśmy, że Alessa stoi cały czas zaraz obok. Po raz kolejny wtuliłam się w futro mojego narzeczonego.

 

"Był czystą charyzmą, pewnością siebie. Ten wilk zawsze wiedział, czego chce. Uosobienie bezpieczeństwa i adrenaliny, dobra i zła, stanowczości i delikatności, spontaniczności i rozsądku. Ketos był i zawsze będzie dla mnie wszystkim. Moją pierwszą najprawdziwszą miłością."

 

C.D.N.

 

>Przepraszam Ketos, dobrze wiesz, że odpowiedź była od samego początku oczywista, po prostu wena nie była łaskawa ;c Kocham cię! <3 Ketlice razem na zawsze <3<