Kremowo-biała wilczyca nadal była oszołomiona spotkaniem złocistego wilka. Serce waliło jej jak oszalałe, a oczy wciąż były wytrzeszczone. Łapy Sent trzęsły się. Chyba ta jej wędrówka nie skończy się dzisiaj, jak zamierzała. Czego ona się tak przeraziła? Był to jeden z członków watahy. Nie jakieś monstrum czyhające wśród ciemności. Gdy trochę odsapnęła, zorientowała się, że gdzieś na jej drodze widniał złoty punkt. Wadera zaczęła iść trochę szybciej, aż w końcu normalnie biegła. Im była coraz bliżej, tym bardziej obiekt przypominał wilka. Na dodatek tego samego wilka, który spowodował, że tak mocno się zatkała. Widać było, iż basior już ją widział. Sentis wyhamowała tuż przed wilkiem, harując sobie lekko łapy. Zaczęła coś tam jęczeć, aż w końcu rzekła głośniej:
- Emmm... Witaj. Przepraszam za tamto. Po prostu mnie zatkało, bo niezbyt... Niezbyt... Po prostu jestem baaaaaardzo wstydliwa i wiesz... Przechodząc do tematu - i tu zaczęła drapać ziemię pazurami - nazywam się Sentis i należę do profesji strażników...
- Ja należę do profesji zwiadowców - usłyszała słowa basiora
- Um. To fajnie. Wyglądasz na zdezorientowanego. Coś się stało?
- Właściwie to tak. Może pokazałabyś mi drogę do Baśniowego Lasu
- Jasne. Dojdź do takiego drzewa. Potem kieruj się za pasmem niskiej trawy, a w jego połowie idź w lewo do końca - gdy tylko zobaczyła minę samca, przypomniała sobie, że ona też tam właśnie szła - też tam idę, więc chodź ze mną - szczerze to wcale nie uśmiechało jej się tam iść. Wolała już kiedy indziej odwiedzić to miejsce. Trzeba wspomnieć, że to ostatnie promienie światła dawały waderze ciepło.
C.D.N.
>Golden Dove?<