Leila bardzo szybko zaklimatyzowała się w watasze i widać było, że dobrze się tu czuje. Szczerze mówiąc byłam bardzo zaskoczona. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Zauważyłam, że Leila jest strasznie ciekawskim szczeniakiem, dlatego zaplanowałam że odwiedzimy parę miejsc.
Wyruszyłyśmy o świcie z jaskini starając się nikogo nie obudzić. Leilani cały czas szła tuż obok mnie lekko podskakując. Po drodze spotkałyśmy parę wilków z którymi Leila witała się z uśmiechem na pysku.
- Gdzie idziemy?- zapytała.
- Zabiorę cię dzisiaj w dwa miejsca- odparłam- najpierw idziemy do puszczy życzeń.
Była wyraźnie zaciekawiona i nie mogła się doczekać aż dojdziemy na miejsce. Choć na początku martwiłam się czy na pewno da radę tam dojść, czy przypadkiem się nie zmęczy, to gdy teraz patrzyłam na jej zapał i ilość energii moje obawy szybko zniknęły. Gdy dotarliśmy na miejsce pozwoliłam Leili się trochę rozejrzeć. Jednocześnie musiałam pilnować aby nie odeszła za daleko. Nie było to łatwe, ponieważ małą interesowało dosłownie wszystko co było w zasięgu jej wzroku. Ta biegała, skakała, śmiała się i chciała zwiedzić każdy zakątek tego gęstego lasu. Aby było jej wygodniej związałam jej włosy w ładny i schludny koczek. Zaczęłam ją nawet uczyć wspinać się po drzewach i skakać z jednej gałęzi na drugą. Starałam się wybierać dla niej gałęzie które były jak najniżej aby zminimalizować możliwość nieszczęśliwego wypadku. Z łatwością przychodziła jej nauka wszelkich rzeczy i wyraźnie jej się to spodobało. W końcu jednak przywołałam ją do siebie i zaczęłam prowadzić do największego, najbardziej rozłorzystego drzewa w puszczy.
- Jeejku- powiedziała zachwycona Leila- ale to drzewo jest wielkie!
- Prawda? A jakie piękne. Jest nawet taka jedna legenda.
Od razu oczka małej waderki się zaświeciły. Uwielbia słuchać różnych legend czy historii z życia innych. Fakt może i niektóre są przekolorowane, no ale dla szczeniaka zwykle nie ma to znaczenia.
- Podobno to drzewo spełnia życzenie każdego wilka który ma czystą duszę- opowiedziałam krótko.
- Myślisz że kiedyś spełni twoje lub moje życzenie?- zapytała z nadzieją w głosie.
- Kto wie? Może kiedyś. A co ty byś sobie życzyła?- zapytałam.
- Hmmm... Chyba żeby Connor do nas dołączył. Wtedy będę miała już wszystko co jest mi do życia potrzebne.
Ehhh... no tak. Connor. Tęskniłam za tym pewnym siebie, zabawnym basiorem. No ale co poradzić. Pozostawało tylko mieć nadzieję, że niedługo do nas dołączy.
- Myślisz że jak powspinam się trochę po gałęziach, to drzewo będzie na mnie złe?- zapytała Leilani.
- Nie wiem... ale dla pewności lepiej tego nie rób.
Nie zrobiłam tego bo bałam się zemsty jakiegoś drzewa. Raczej nie chciałam aby Leila zniszczyła drzewo. Ta nie sprzeciwiła się i czekała na to co mamy teraz robić. A miałam zaplanowane odwiedzenie jeszcze jednego miejsca. Już wtedy wiedziałam że Leila zakocha się w tym miejscu.
- Masz ochotę polatać?- zapytałam, ale i tak znałam już odpowiedź. Leilani tylko uradowana krzyknęła twierdząco.
Wtedy lekko przykucnęłam aby ta mogła wsiąść mi na grzbiet. Poczekałam aż usadowi się wygodnie, rozlożyłam skrzydła i po chwili już znalazłyśmy się w powietrzu.
- Łiiii- piszczała Leila.
- Tylko się za bardzo nie wychylaj, bo spadniesz- ostrzegłam ją.
- A gdzie lecimy?
- Zobaczysz.
Leciałam szybko starając się nie wykonywać zbyt gwałtownych manewrów. W pewnym momencie skręciłam w prawo, aby ominąć górę za którą znajdował się nasz cel. Mianowicie wodospady życia. Leilani podziwiała widoki z szeroko otwartym pyskiem.
- Lądujmy! Lądujmy!- krzyczała podekscytowana.
I tak też zrobiłam. Po chwili Leila już biegała wokoło jeziora i podziwiała wodospady. Nawet udało jej się znaleźć jakąś ciekawą jaskinię. Ja wykorzystałam fakt iż ona jest zajęta i upolowałam dla niej parę ryb. Zawołałam ją i zabrałyśmy się do jedzenia. Ja zjadłam jedną a Leila trzy. Pomimo lekkiej mgły i tak można było z łatwością zobaczyć piękny widok.
Po posiłku zaprowadziła mnie do tej jaskini. Nie była duża, ale za to przytulna. Było tam kilka świecących grzybów, trochę roślinności a nawet malutki wodospad z równie malutkim stawem.
Leila zaczęła skakać po kamieniach nad jeziorem. Nic szczególnego. Zabawa jak każda. Oczywiście cały czas miałam ją na oku. Ale nawet to nie pomogło. Leila poślizgnęła się i wpadła do wody. Od razu rzuciłam się, aby jej pomóc. W locie chwyciłam Leile w pysk za futro na jej karku i wróciłam na brzeg. Mała cała się trzęsła z zimna. Prędko pomogłam jej znów wejść na moje plecy i zaczęłam kierować się w stronę domu.
Gdy w końcu dotarłyśmy wpadłam do jaskini jak oparzona i czym prędzej próbowałam ją wysuszyć i ogrzać. Czułam się winna, a Leila to zauważyła.
- I tak nie żałuję- powiedziała z uśmiechem i kichnęła.
Ja też się uśmiechnęłam. Leilani wtuliła się we mnie a ja okryłam ją skrzydłem i ogonem. Wtedy do jaskini weszła nasza medyczka Etria. Wcześniej poprosiłam Harmony, aby po nią pobiegła. Opowiedziałam jej co się stało, a ta obejrzała Leile, zadała parę pytań, zwróciła się w moją stronę i powiedziała:
- Zwykłe przeziębienie. Nie masz się co martwić. Po prostu musi dużo odpoczywać i nie możesz pozwolić, aby było jej zimno. Dobrze by było, żeby przez te kilka dni nie wychodziła z jaskini. Póki co mogę podać jej napar z ziół. Zaraz go przyniosę.
Etria wyszła a Leila zapytała:
- Co ja będę robić, skoro nawet nie mogę wyjść z jaskini?
- Spokojnie. Coś wymyślimy- odparłam.
Etria przyniosła napar, a Leila wypiła go z grymasem na pysku. Cóż. Okropny smak to dość charakterystyczna rzecz jeśli chodzi o leki. Podziękowałam Etrii za pomoc, a czarnofutra pożegnała się i wyszła.
W nocy mała długo nie mogła zasnąć. Od czasu do czasu także kaszlała i kichała co niektórych mogło irytować. Nic jednak nie mogłam na to poradzić. W końcu jednak mój aniołek zasnął, a ja pół nocy zastanawiałam się jak jutro zorganizować jej czas.
KONIEC.