Lavinia przeciągnęła się czując natchnienie w sposobie spędzenia dzisiejszego wolnego czasu. Był dopiero ujmujący poranek ale samica już podświadomie czuła, że to będzie piękny dzień sam w sobie, zatem wypadałoby go jakoś uczcić, na swój własny sposób. Jak zwał tak zwał. Faktem jednak było, iż łaciata poczuła wewnętrzne pragnienie na długi, możliwie całodzienny spacer po terenach watahy. Żartobliwie można byłoby to określić jako świerzbienie od środka na taką schadzkę. Skoro dzisiaj nie miała mieć żadnej zmiany czy z góry nakreślonych obowiązków, dlaczego by nie powłóczyć się? O, może po drodze będzie okazja do pomocy komuś w byle losowej sprawie?
Z takim nastawieniem, Vini szybciutko zjadła coś w formie śniadania, po czym zaraz opuściła Jaskinię Przejścia na rzecz rozpoczęcia wędrowania po watasze, możliwie jak najdłużej. Tym oto sposobem, pewna łaciata wadera rozpoczęła zimowy spacer po terenach WWB, której była członkiem.
Jak ledwo rozpoczęła wędrówkę, tak po kilkunastu metrach zwolniła krok w celu namyślenia się o obranie kierunku, gdyż w zasadzie nie mogła sobie ustalić w głowie jednego konkretnego miejsca. A może by tak poszwendać się gdzie tylko popadnie? Przecież to także umocni jej orientacje przestrzeni, którą jeszcze szlifowała. Być może z tym postanowieniem postanowiła poddać się intuicji i obrała raczej losowy kierunek startu.
-Och, witaj Lavinio- przyjazny głos Alessy obwieścił swoją obecność gdzie pięć minut później.
-Dzień dobry Alesso- delikatnie skinęła głową ku alfie. Zaraz zatrzymała się dla porozmawiania ze skrzydlatą samicą.- Jak się miewasz?
-Dobrze, dziękuję- uśmiechnęła się.- A jak u ciebie? Co porabiasz?
-Również dobrze, dziękuję za troskę. Myślałam nad spacerem, jednak trochę ciężko wybrać mi chociażby pierwsze miejsce- trochę się zawstydziła tym własnym brakiem określenia. Druga wadera wydawała się jednak rozumieć tą rozterkę.
-A może odtworzenie trasy według której byłaś oprowadzana? Zawsze będziesz mogła ją zmodyfikować wedle uznania. Pogoda dziś będzie dopisywać, warto z tego faktu skorzystać- odparła po chwili namysłu alfa. Łaciata lekko się uśmiechnęła.
-Dziękuję za radę, z chęcią skorzystam z niej. Nie będę ci już zawadzać. Do zobaczenia Alesso- Vini uprzejmie się pożegnała i obie wadery rozeszły się we własnych kierunkach.
Mając na uwadze propozycję napotkanej wadery, łaciata istota dała się ponieść własnym łapom, gdzie dopiero nieopodal lokalizacji zrozumiała, że poprowadziło ją w stronę Purpurowego Gaju. Na samą myśl o opisach zachowania szczególnej ostrożności stanu jasnego umaszczenia przed „groźnymi” liśćmi aż się uśmiechnęła, głównie czując rozbawienie. Szczerze powiedziawszy, Livi nie mogła się doczekać ożywiającej świata wiosny dla poznania rzeczywistego faktu o słynnych skarbach Purpurowego Gaju, nawet jeśli zima była obecną porą roku a i tak ukazywała piękno zewsząd dokoła. Dotarła na miejsce i zaraz się rozejrzała po okolicy, śnieg otulał sobą wszystko, aż miło się patrzy na wszechogarniający biały puch. Albo spore wały śnieżne, patrząc co po niektórych miejscach. Nie powstrzymało to wadery przed spacerowaniu po terenie w ciszy, napawała się odgłosami natury, która z kolei nie była aż tak głośna, zważywszy na fakt panującego sezonu oraz temperatur.
-A może?- Powiedziała cichutko do siebie i zaraz się rozejrzała. Nic, ni żywej duszy w okolicy, była sama. Spojrzała między swoje łapy, by zaraz odgarnąć nieco śniegu dla odsłonięcia gleby. Ku jej zaskoczeniu, pod białą masą leżało kilka liści, które mimo zamarznięcia, utrzymywały swoją niezwykłą barwę. Delikatnie dotknęła wysuniętym pazurem pojedynczego, przez co zaraz patrzyła na lekko umorusany koniuszek. Na ten widok aż cicho zachichotała, faktycznie brudziły bardzo łatwo.
Spędziła może godzinę lub więcej w Purpurowym Gaju dla nacieszenia oka zimowymi szatami miejsca, aż w końcu postanowiła opuścić na rzecz dalszego spacerowania. Myślała nad kolejnym celem i pierwsze co, do głowy przyszła jej Magiczna Droga z uwagi na wyciszające otoczenie ale zmieniła zdanie, być może z powodu chęci dostrzeżenia innych kolorów niż głównie biel zimy. Podobno jedno miejsce w watasze zawsze utrzymywało swoją kolorystykę, przynajmniej tak pamiętała z opisu z czasu oprowadzania jej po terenach. Prawdopodobnie to przeważyło szalę, gdyż skierowała swe kroki w stronę Kryształowych Grot. Już pomijając kosztowności wynikające ze znajdujących się tam kamieni szlachetnych, Vini osobiście wolała obserwować je dla nacieszenia oka, niż mieć je w formie prywatnego łupu.
Już wkrótce łaciata wadera stała w progu, chyba z chwili zamyślenia lub zawahania, jednak zaraz odstawiła te myśli na bok, po czym weszła do środka. Pierwsze metry były łatwe z uwagi na światło za nią ale o kolejne już się niepokoiła – czy jej oko poradzi sobie? Obawy jednak okazały się bezzasadne, ponieważ ledwo weszła w stronę nieco zaciemnionej części, część kamieni w ścianach świeciły niby własnym światłem, tym samym ukazując grunt pod łapami Vini i oświetlając wnętrze. Po znalezieniu się w głębiej środka, aż westchnęła oczarowana – tam dalej było równie pięknie jak za pierwszym razem. Definitywnie całość mogła powalić swoim wystrojem. Lavinia przechodziła wewnątrz między niektórymi wybrzuszeniami podłoża czy to wzdłuż ścian dla napawania się dłużej pięknem miejsca. Nie była tam sama- słyszała nieco oddalone śmiechy wilków, pewnie z innej części ale nie narzekała a nawet się cieszyła. Ach te kolory… W zasadzie wiedziała, że wszystkie miejsca tutejsze są wspaniałe same w sobie ale i ta nie mogłaby wybrać swojego faworyta. A może przyjdzie to z czasem?
Spędziła dosyć długo wewnątrz grot, dopiero czując, iż wkrótce zacznie się ściemniać, z pewną niechęcią zaczęła się kierować z powrotem do Jaskini Przejścia. Wadera obiecała sobie, że przy kolejnych wolnych dniach ponownie wróci do spacerowania ale do tego czasu, zajmie się produktywną aktywnością w watasze.
KONIEC