· 

Górski nieprzyjaciel [Część #29]

Z tego co wiedziałem walki szły bardzo zacięcie. Obie drużyny walczyły ze wszystkich sił. Ale czy dadzą radę… jeśli wróg jest tak silny jak sobie go wyobrażałem to z wygraną mogło być ciężko. Większość wilków na pewno odniesie ciężkie rany albo w życiu nie odzyska dawnej sprawności. Bałem się że sobie nie poradzą. Nie mogę tak myśleć… mamy wspaniałych dowódców i wojowników, wszystko musi iść po naszej myśli. Lekko wzdrygnąłem się gdy zauważyłem że zwątpiłem przez chwilę w przyjaciół. To oni są moją rodziną i na pewno dadzą radę.

 

Alice i Etria zajmowały się rannymi, ja i Shira polowaliśmy na zmiane. Gdy wadera wychodziła po jedzenie ja stałem i pilnowałem wejścia do naszej kryjówki. Ira - tak ją nazywałem, wróciła parę minut temu. Ja powoli przygotowywałem się na zdobycie nowego pokarmu dla wojowników.

 

- Mam kilka zajęcy, ze zwierzyną nie jest dobrze - zmartwiona opuściła łeb. - Potrzebujemy więcej mięsa.

Shira była dobrym łowcą, komunikacja podczas polowań była prawie bezbłędna w przypadku naszej dwójki. Niestety potrzebowaliśmy dużej ilości mięsa a matka natura nie pomagała.

 

Kiwnąłem łbem i czym prędzej pobiegłem w stronę miejsc polowań. Stwierdziłem że lepiej będzie coś większego zobaczyć z góry. Wleciałem w powietrze i leciałem tuż nad koronami drzew. Zima jest naprawdę piękną porą roku.

 

Tuż przy jednej ze skał wystających z ziemi stał dosyć spory łoś. Z pewnością wyżywiłby wiele wilków. Bałem się że w pojedynkę nie uda mi się go upolować.... Ale co mi szkodzi?

Z dużej wysokości jak najszybciej wleciałem w ofiarę. Chwyciłem się grzbietu samca zębami i pazurami. Zwierzę rzucało się na wszystkie strony. W każdej chwili myślałem że mnie zrzuci i połamie wszystkie kości. Rozłożyłem skrzydła dla równowagi i dalej próbowałem zadać śmiertelny cios ofierze. Po chwili wreszcie mi się udało. Jedno umiejętne wbicie zębów w kark i po zabawie. Metaliczny smak rozpłynął się po moim pysku. Dyszałem ciężko. Łoś upadł na biały śnieg brudząc go czerwoną cieczą. Był to naprawdę niezły okaz! Zwierzę było dosyć grube i miało dużo mięsa. Teraz był tylko jeden problem... Jak zaciągnąć go do kryjówki? Jak na to nie patrzeć był to duży problem. Uleciałem spory kawał a w pojedynkę wątpię że dałbym radę. Musiałem to przemyśleć, wpadłem na pomysł, trzeba przywołać Shire. Zawył więc sposobem jaki to wspólnie ustalili.

 

Profesja łowcy nie jest łatwa, przynajmniej dla mnie razem z innymi wilkami ustaliliśmy kilka sposobów komunikacji podczas polowań. Wycie miało oznaczać prośbę o pomoc, która może chwilę poczekać. Tak jak się spodziewałem, moja przyjaciółka zjawiła się już po chwili.

 

-Przepraszam że cię wezwałem - Powiedziałem od razu żeby nie mieć potem wyrzutów - Pomóż mi proszę w przeniesieniu tego.

 

Wskazałem na mój łup i dumnie się uśmiechnąłem. Byłem naprawdę zadowolony z tego że udało nam się zdobyć pokarm. Oboje chwyciliśmy za poroże i zaczęliśmy ciągnąć. Na początku ani drgnął ale później poszło jak po maśle. Cielsko zwierzęcia zostawiało krwiste ślady na śniegu. Szczęściem było to że wróg znajdował się po kompletnie innej stronie naszej kryjówki, przynajmniej nie musieliśmy się martwić o zapach krwi. Młoda wadera i ja świetnie poradziliśmy sobie z zadaniem. Dostarczyliśmy zwierzynę do kryjówki i odłożyliśmy na miejsce zapasów. Przyglądałem się zapasom i mogłem stwierdzić że Shira jest bardzo dobrym łowcą, wspólnymi siłami uzbieraliśmy dosyć sporo pokarmu. Mam nadzieję tylko że będzie kogo nim nakarmić.

 

C.D.N.

 

>Shira?<