Cóż... miałam bardzo dziwny sen. Sen który zarazem był spełnieniem moich marzeń. Był to też jeden z niewielu snów który pamiętam tak dokładnie.
Byłam na nieznanych mi terenach w lesie. Wszędzie było pełno drzew iglastych i wszędzie leżał śnieg. Zauważyłam jednak bardzo dziwną rzecz. Byłam dość niska. To znaczy... na ogół jestem niska, ale nie aż tak. Niedaleko była zamarznięta rzeka więc podeszłam aby się przejrzeć. Spojrzałam i...
- Co do diabła?!- wrzasnęłam widząc swoje odbicie. Byłam Szczeniakiem!
Patrzyłam się w swoje odbicie jeszcze jakiś czas, nie mogąc uwierzyć w to co widzę, do momentu w którym usłyszałam za mną kroki. Odwrociłam się i zobaczyłam dwa znajome mi wilki.
- La-Larota?- powiedziałam i czułam jak do oczu napływają mi łzy.
- Jesteś w końcu- powiedziała Larota.
- a ze mną się nie przywitasz- zapytał żartobliwie Connor. On też był Szczeniakiem.
Byłam oszołomiona. Przecież widziałam jak Larota umiera a Connor został w poprzedniej watasze. Pomyślałam jeszcze chwilę i chyba zaczęłam rozumieć. Ten sen był odtworzeniem wspomnienia z dzieciństwa!
- to co... Chcecie lekcje o magicznych właściwościach roślin, czy test na zwinności?- zapytała nas Larota.
- Lekcje o roślinach!- powiedziałam z podekscytowaniem.
- Test!- powiedział w tym samym momencie Connor.
Spojrzeliśmy na siebie, i już wiedziałam że zaczyna się dyskusja. A raczej zaczęła by się gdyby nie Larota.
- Dobrze. To w takim razie zrobimy lekcje- powiedziała.
Connor nie był tym faktem ucieszony, ale za to ja byłam szczęśliwa. Marzyłam o tym aby odbyć jeszcze chociaż jedną lekcję z Larotą. Lekcje przez nią prowadzone były tak ciekawe że chciało się ich słuchać bez końca. Tak za nią tęskniłam! I za tym zwariowanym łobuzem, Connorem oczywiście też.
Zaczęła się lekcja. Mimo iż znałam to wszystko na pamięć słuchałam uważnie. Connor nie był tak zafascynowany magią jak ja, ale i tak słuchał prawdopodobnie z nadzieją że kiedyś mu się to w życiu przyda. Miała ona trwać godzinę.
Po lekcji Larota poszła nam coś upolować, więc zostałam sama z Connorem w naszej jaskini. Nic się nie zmieniło. To była ta sama przytulna, średniej wielkości jaskinia z niebieskimi kryształami, które delikatnie świeciły w ciemności. Zajęliśmy się czytaniem księgi z runami. A raczej ja tłumaczyłam Connorowi co one oznaczają i skąd się wzięły. Zawsze miał z nimi problem. Gdy skończyliśmy zaczęliśmy się siłować. Connor uwielbiał to robić. Ja trochę mniej, ale chciałam jak najlepiej wykorzystać okazję że w końcu się z nim widzę. Connor wygrał. Jak zawsze z resztą.
W końcu jednak Larota wróciła z młodą, dorodną sarną. Od razu zabraliśmy się do jedzenia. Smakowała nieco inaczej niż sarny z naszych terenów, ale równie pysznie.
Po posiłku zawsze rzecz jasna jest odpoczynek. Wtedy razem z Connorem położyliśmy się tuż przy Larocie, a ta otuliła nas swoim ogonem. Zrobiło mi się wtedy naprawdę miło. Nie zasnęłam jednak tak jak Larota i Connor. Nie chciałam z dość oczywistej dla mnie przyczyny. Nie chciałam aby sen tak szybko się skończył. Po prostu leżałam i przypomniałam sobie wszystkie chwile spędzone z nimi.
W końcu jednak stwierdziłam że już dość tego odpoczynku i obudziłam Connora i Larote. Connor oczywiście jak zwykle narzekał. Było już wtedy ciemno na zewnątrz, ale mimo to wyszliśmy z jaskini. Fakt, było trochę chłodno, ale dało się wytrzymać. Gdy byłam Szczeniakiem odczuwałam zimno znacznie częściej niż teraz. Larota zrobiła nam lekcje o gwiazdach i planetach. Robiła to tak rzadko że zapomniałam że takie rzeczy wogóle miały miejsce. Tym razem jednak nawet Connor wyrażał takie samo zainteresowanie tematem jak ja. Ale nie spędziliśmy całego wieczoru tylko rozmawiając o kosmosie. Zaczęliśmy rozmawiać na temat swojej przyszłości. Connor bez końca opowiadał o tym, jakim kiedyś będzie fantastycznym wojownikiem. Rzeczywiście patrząc na jego aktywność fizyczną i całkiem niezłą siłę fizyczną (jak na szczeniaka) nadawałby się do tego idealnie.
- A ty Nasari?- zapytała Larota.
- Ja widzę siebie w profesji zwiadowcy- odpowiedziałam. To naprawdę była jedyna profesja którą uważałam za idealną dla mnie. Nie chciałam jednak nigdy dojść do najwyższej rangi. Nienawidzę wydawać rozkazów.
- Ambitnie- skomentował Connor.
- Co do ciebie Connor to pamiętaj że siła nie jest najważniejsza. Należy także umieć zapanować nad innymi wilkami niższymi rangą, traktować ich z szacunkiem oraz umieć planować- powiedziała Larota.
- Przy tobie nauczę się wszystkiego- powiedział pewnym i podekscytowanym tonem Connor.
Larota uśmiechnęła się i zaczęła opowiadać jak ona stała się szamanką. Słuchaliśmy uważnie i z zaciekawieniem. Gdy skończyła zwróciła się do nas:
- Pora spać.
- Nieee- powiedzieliśmy równocześnie.
- to nie było pytanie- odparła Larota.
Spojrzałam na Connora, a on na mnie. W końcu jednak udaliśmy się do jaskini. Tak samo jak w przypadku drzemki zasnęliśmy otuleni ogonem Laroty.
Wtedy właśnie mój sen dobiegł końca. Obudziłam się już w jaskini przejścia i... zaczęłam płakać. Byłam szczęśliwa że w końcu zobaczyłam Larote i Connora. Renesmee zobaczyła że płaczę i zmartwiona zapytała:
- Nasari, co się stało? Wszystko w porządku?
Spojrzałam na nią i powiedziałam ze szczerym uśmiechem i łzami w oczach:
- Lepiej być nie może.
KONIEC