O mało nie straciła równowagi, spadając ze skały z częścią oddziału. Z ulgą stwierdziła, że przynajmniej nie została tu sama - kawałek dalej stała Alessa. Tunele były opuszczone, wyglądały wręcz na dzikie, nigdy nie zamieszkane. Chwilę później usłyszała jakiś ruch - kątem oka spojrzała na waderę, ona również to usłyszała. Przed ich oczami ukazało się sporych rozmiarów stworzątko, które nie było Savilli bliżej znane, sądząc po minie towarzyszącej jej walkirii również. Nie wyglądało ono na wrogo nastawione, bardziej na przestraszone, wręcz przerażone. Nieśmiało obwąchiwało otoczenie ze wzrokiem skierowanym w dół, wyglądało jakby jeszcze nie zauważyło kilkunastu zdziwionych par oczu, które się w niego wpatrywały.
Nagle gwałtownie ruszyło swoją drobną główką, zastygając ze strachu na widok tylu ogromnych dla niego wilków. Na przód oddziału wyszła Alessa, którą widząc zwierzątko cofnęło się kilka kroków, ale po chwili zaciekawiło się przyjazną waderą. Savilla zauważyła, jak wcześniej nastroszona sierść malucha staje się coraz bardziej puszysta, a ono samo się rozluźnia. Po chwili małymi skokami odbiegło dalej, mijając stojące wilki jak gdyby nigdy nic. Dając jeszcze chwilę na ochłonięcie, Alessa wydała polecenie, by ruszyć dalej i spróbować dostać się do górnego oddziału, który zupełnym przypadkiem zostawili. Szli zwartym szykiem, Savilla mimo wszystko trzymała się Alessy, a na tyłach szli najsilniejsi wojownicy Deimona, który zostali w tym skromnym oddziale.
Okazało się, że wyjście z tych jaskiń jest o wiele trudniejsze, niż wszyscy na początku zakładali. Kluczyli w tunelach dość długo, na szczęście powoli przechodząc do coraz bardziej zadbanych korytarzy, aż trafili do w pełni oświetlonych tuneli. Alessa puściła na przód jednego z wojowników Deimona, którzy znali te jaskinie jak mało kto, żeby wyprowadził ich na zewnątrz. Po kolejnym przebytym zakręcie, wilki nareszcie ujrzały światło dzienne, ale do miejsca walk czekał ich spory kawałek marszu. Wyjście z ponurych korytarzy poprawiło wszystkim nastroje, przez co śmiało kroku przyspieszyli idąc przed siebie. Savilla była trochę zamyślona, myślała o tym zwierzątku, które spotkali w jaskiniach... Nigdy takiego nie widziała, a wyglądało na bardzo ciekawe, mające wiele umiejętności. Powoli zaczynali słyszeć odgłosy walki, więc dodatkowo przyspieszyli kroku, by jak najszybciej dołączyć do opuszczonych wcześniej walczących.
Jako pierwsza do pojedynku wróciła Alessa, a zaraz za nią cały oddział wraz z Savillą na czele, która w sumie znalazła się tam zupełnym przypadkiem, ale nie przeszkadzało jej to, chciała po prostu pomóc swoim pobratymcom. Po chwili część wojowników Deimona zrównała się z nią, walcząc ramię w ramię. Kątem oka dostrzegła walkirię orientującą się, jak wygląda reszta pola bitwy. Z tego co ona sama widziała, wrogie oddziały Erasta musiały coraz bardziej się wycofywać, chyba nieświadome, że zaraz za nimi jest drobna wyrwa skalna, w którą jakiś czas wcześniej wpadła Savilla z Alessą i oddziałem. Nie trzeba było długo czekać, by usłyszeć przeciągłe wycie - te wilki już nie miały tyle szczęścia, by upaść bez szwanku. Szkoda wilków, ale przynajmniej trochę wrogów mniej, poza tym jedynie trochę się poturbowali, nikt nie zginął, zgodnie z odgórnym założeniem. Na polu walki dalej nie było widać „wspaniałego dowódcy” drugiej watahy, najwidoczniej Erast nie zamierzał się tutaj zjawić, pewny swojego zwycięstwa.
Walka trwała wre, ale coraz bardziej widoczna była przewaga watahy wilków burzy, która tylko zagrzewała ich do walki. Savilla dawała z siebie wszystko, cały czas uważając na swój ogon.
<Vesno?>