Medyczka o imieniu Alice zajęła się Savillą, a konkretnie jej ogonem. Widziałam po waderze ból jaki odczuwa. Wolałam zostać na miejscu z medyczkami oraz innymi wilkami. W końcu ryzykowne jak i niebezpieczne byłoby pójście samej do jaskini szukając nowych informacji. Na każdym moim kroku mogłam spotkać silniejszego wilka ode mnie, którego nie byłabym w stanie pokonać. Niestety, wrogie wilki często chodzą parami, co szczególnie utrudnia sytuację nie tylko mi, ale też innym.
Po tym wszystkim byłam zmęczona, moje łapy bolały mnie przez ciągłe szybkie chodzenie i bieganie. Potrzebowałam chwili odpoczynku.
Wciąż zastanawiało mnie to, skąd ten mały szczeniak znalazł się w szczelinach. W końcu szczenięta Róży cały czas były z jej matką... Jakim cudem jeden mały wilczek mógł się wymknąć? To wszystko wydawało mi się dosyć dziwne... Czy to mógł być szczeniak jakiejś innej wadery która... Została zabita...? Myśl o tym strasznie mnie przeraziła. Miałam nadzieję, że to tylko szczenię które uciekło Róży, a nie jakiejś innej waderze...
Z moich niepokojących myśli wybudził mnie głos jakiejś wadery.
- Cześć Kathia, czy coś strasznego się stało tobie i Savilli? Potrzebujecie odpoczynku? - zapytała zmartwiona wadera o imieniu Alessa.
- Chyba nic, to znaczy mam nadzieję... Sav boli ogon, a mnie łapy ze zmęczenia. I tak, potrzebujemy chwilkę odpoczynku... Ale wrócimy do poszukiwań jak najszybciej! - powiedziałam.
- Dobrze, nie ma problemu! Ja muszę iść zobaczyć jak z Różą... - powiedziała Alessa po czym powoli zaczęła iść w stronę wadery.
- Zaczekaj...! Mogłabym jeszcze zamienić z tobą kilka słów? - zapytałam.
- Hm? Tak, jasne. - Alessa zawróciła i usiadła obok mnie.
- Na poszukiwaniach z Savillą w małej szczelinie usłyszałyśmy ciche skomlenie, które należało do szczeniaka...
- Jak to? Szczeniak? Gdzie on teraz się znajduje? - zapytała zaniepokojona.
- Szczeniakiem zajmuje się teraz Etria. Tylko niepokoi mnie jedno... Jeżeli to szczeniak Róży, to jak wymknął się z tego miejsca? Czy on może należeć do jakiejś innej wadery która została zamordowana...? - powiedziałam.
Przestraszona wadera smutno na mnie spojrzała. Popatrzyła na ziemię po czym zamknęła oczy.
- ... Mam nadzieję, że nie... Pójdę porozmawiać z Różą i medyczkami... - powiedziała Alessa po czym podeszła do medyczek, pytając czy coś o tym wiedzą. Widziałam, że ją również to przejęło.
- Już jestem, ogon mnie nie boli tylko potrzebuje kilka minut odpoczynku i będziemy mogły ponownie wyruszać. - powiedziała do mnie Savilla.
- Super! - powiedziałam zadowolona. Sav usiadła obok mnie aby odpocząć.
Minęło kilka minut. Wraz z waderą wstałyśmy na proste łapy.
Podeszła do nas wilczyca o imieniu Alessa po czym powiedziała:
- Savilla, Kathia, świetnie się spisałyście. Dobrze, że wzięłyście ze sobą te małe szczenię. - powiedziała dumnie Alessa patrząc nam prosto w oczy.
Obie byłyśmy bardzo zaskoczone. Wiedziałyśmy, że zrobiłyśmy dobrze lecz takie słowa wypowiedziane przez przywódczynię to zaszczyt.
- Bardzo dziękujemy. - powiedziała Savilla po czym oby dwie ruszyłyśmy na ponowne poszukiwania.
- Kathia, wiesz może gdzie jest Max? Zobaczyłam tutaj Tarou, lecz bez jego towarzysza Maxa. Martwię się o niego. - zapytała mnie Savilla.
- Niestety go nie widziałam... Może wyszedł na chwilę aby coś zjeść, nie wiem, nie mam pojęcia. - powiedziałam do wadery.
- Dobrze, może masz rację. - powiedziała wadera uśmiechając się do mnie.
Miałam nadzieję, że Max nie poszedł sam na poszukiwania.
C.D.N.
<Alessa?>