Alessa nieczęsto robiła nagłe zebrania na Beztroskiej Polanie. Tak w zasadzie, to było jej pierwsze takie wydarzenie, odkąd przebywa w watasze. Dochodząc na polanę widziała, jak niektóre wilki wręcz tam pędzą – ona szła żwawo, ale nie biegła jak szaleniec. W końcu pośpiech to zły doradca, jak to mówią. Dotarła tam na równi z wieloma innymi wilkami, a oczekując na wszystkich, zamieniała parę słów z wilkami stojącymi w jej pobliżu – nikt nie miał pojęcia, co się zaraz ma wydarzyć. Po chwili przed wilkami stanęła Alessa, a wszyscy momentalnie zamilkli. Po krótkim wprowadzeniu głos oddała Midnightowi, a przestrzeń stopniowo zaczęła się wypełniać strachem i przerażeniem niektórych wilków.
To czego dowiedziała się od Alessy i Mida wprawiło ją, jak i wiele wilków stojących wraz z nią w lekkie osłupienie. Nie spodziewała się takich informacji, ale zamierzała zgłosić się na ochotnika do walki, choć była ledwie początkującym zwiadowcą. Choć targała nią niepewność, gdy zobaczyła Maxa występującego przed szereg, podjęła decyzję błyskawicznie i dołączyła do niego. Milcząco słuchała kolejnych poleceń ich alfy, by po chwili dowiedzieć się, że są z Maxem w różnych oddziałach. No cóż, przynajmniej będzie mogła w pełni skupić się na zadaniu, a nie na basiorze walczącym obok niej. Szybko ułożyła sobie plan na dzisiejszy dzień i zaczęła się go trzymać.
Przed treningiem miała chwilkę, by zająć się sobą, a bardziej to przeznaczyła ten czas na rozmowę z Maxem. Mimo, że basior jest jej partnerem, starała się nie okazywać przy nim strachu – podtrzymywała się na duchu właśnie nie okazując przerażenia sytuacją, które w niej rosło. Max, jak to Max, oczywiście martwił się o Savillę i chyba po któryś nastym zapewnieniu, że sobie poradzi i będzie o siebie dbać, puścił ją na trening, idąc na niego razem z nią. Ta opiekuńczość basiora zdecydowanie poprawiła waderze humor. Skupiona na swoim zadaniu udała się wspólnie z nim na umówione miejsce spotkania z Kathią, Mitchem i Vesną. Przybyła tam jako ostatnia, ale wydawało jej się, że była punktualnie. Gdy tylko dołączylo do trzech wilków, Vesna rozpoczęła ich trening. Szykowało się długie popołudnie, tego Savilla była pewna. Uważnie słuchała wadery i wykonywała jej polecenia, starając się wyciągnąć jak najwięcej z informacji, które ona przekazywała. Sesja treningowa była bardzo intensywna, ale nie można było się dziwić – ich trenerka chciała powiedzieć i pokazać im tyle ile mogła. Savilli bardzo spodobał się styl prowadzenia zajęć przed Vesnę, bo przeplatanie ćwiczeń z dużą ilością teorii wydawało jej się bardzo praktyczne i angażujące. Wszystkie wyznaczone przez waderę zadania wykonywała jak najpilniej potrafiła, bo oprócz słuchania, z praktyki też dobrze by było coś wyciągnąć.
Po ostatnim ćwiczeniu szczerze musiała przyznać, że była dość mocno zmęczona, ale było to dla niej pozytywne zmęczenie. Podziękowała Vesnie za trening i udała się do swojej jaskini, chwilkę odpocząć. Zamierzała później przejść się po watasze i zamienić parę słów z innymi wilkami… Z opowieści Midnight’a wiedziała, że ta wyprawa nie będzie górskim spacerkiem, a prawdziwą walką o dobro watahy. Gdzieś z tyłu głowy miała cichą nadzieję, że jednak Mid trochę wyolbrzymiał i zagrożenie nie jest takie duże, jak się wydaje. Oparła łeb na przednich łapach i postanowiła się chwilkę zdrzemnąć, nie chcąc przy okazji przespać całej nocy – miała jeszcze trochę… pożegnań do wykonania. Z jej drzemki, w chyba idealnym momencie, obudził ją Max wracający ze swojego treningu. Savilla chciała z nim jeszcze porozmawiać, zanim się to wszystko zacznie. – w głowie wadery pojawiało się coraz więcej obaw, ale starała się je odstawiać na drugi plan. Z jej drobnych rozmyślań ostatecznie wyrwał ją jej ukochany basior, zadając najzwyklejsze pytanie.
- Jak się czujesz… przed tą całą walką?
Savilla miała ogromną ochotę odpowiedzieć mu szczerze, ale nie chciała też, by Max zaczął się zamartwiać jej strachem, on też potrzebował jutro pełnego skupienia na swoim zadaniu. Starając się, by jej głos zabrzmiał jak najbardziej naturalnie, odpowiedziała.
- Pozytywnie nastawiona, że tak powiem. Jak oceniasz trening z Vesną?
Postanowiła taktycznie zmienić temat na rozmowę o treningu, by nie dyskutować o zbliżającym się jutro pojedynku – przynajmniej póki mają taką możliwość. Ku jej radości, basior chętnie zmienił główny temat rozmowy i ochoczo odpowiedział.
- Bardzo dobrze.
Savilla się uśmiechnęła. Cieszyła się z zadowolenia basiora, jak i swojego. Skinęła głową na potwierdzenie i po chwili nastała cisza, a para wilków po prostu się do siebie przytuliła. Na zewnątrz już praktycznie zapadł zmrok, ale na szczęście wszystkie wilki z którymi chciała porozmawiać Savi również mieszkały w Jaskini Przejścia. W pewnym momencie wadera nie chciała nawet odchodzić z objęć Maxa, ale oboje musieli się jeszcze z niektórymi pożegnać czy porozmawiać, a raczej sklejeni w jedną kulkę futra tego nie zrobią. Dalej w ciszy, trąciła Maxa nosem i udała się w stronę Kathii, z którą była w oddziale, by chwilkę pogadać. Wadera była trochę młodsza od niej, ale widać było po niej zapał i nastawienie, by jutrzejszego dnia dać z siebie wszystko. Miała zamiar z nią porozmawiać, ale wystarczyła krótka wymiana spojrzeń, która powiedziała wszystko, co obie wadery potrzebowały „usłyszeć.” Cichutko przechadzając się po jaskini, gdyż niektóre wilki już spały i nie chciała ich obudzić, zamieniła kilka słów z innymi wilkami. Na sam koniec jeszcze wyszła przed jaskinię chwilę posiedzieć i popatrzeć w gwiazdy. Ogarnął ją dziwny spokój i pewność, że cokolwiek się jutro stanie, wspólnie wszyscy wojownicy dadzą radę.
Choć niedawno to robiła, postanowiła jeszcze naostrzyć swój sztylet. Przezorny zawsze ubezpieczony, jak to się mówi. Oglądając swoją broń z tyłu głowy nasunęła jej się myśl, że chyba „niedawno” było bardzo dawno i obecny ruch był bardzo dobrym posunięciem… w końcu tępy sztylet to żaden sztylet. Dłuższą chwilę zajęło jej doprowadzenie sztyletu do stanu używalności, a co dopiero do satysfakcjonującego stanu. Gdy waderze to się w końcu udało, rozciągnęła się i po chwili ruszyła spowrotem.
Gdy wróciła do jaskini, zdecydowana większość jej mieszkańców była w krainie snów. Jeszcze ciszej niż wcześniej przeszła do miejsca, gdzie mieściło się legowisko jej i Maxa. Basior już przysypiał, ale na widok, a może i zapach, wadery podniósł się i na nowo ułożył, razem z nią. Savilla zasnęła błyskawicznie, ale nie spała mocno, jak to ma w zwyczaju. Jej sen był bardzo lekki, wręcz można było nazwać to nocną drzemką. Gdy na zewnątrz zaczynało jaśnieć niebo, po cichutku i delikatnie wstała, uważając by nie zbudzić Maxa – na szczęście jej się to udało – i wyszła przed jaskinię, chcąc chwilę przed wyruszeniem spędzić sam na sam ze swoimi myślami. Znów zaczęły targać nią wątpliwości, ale nie zamierzała się poddać czy tym bardziej wycofać. Kogo jak kogo, ale watahy się nie zostawia. Wśród znikających jej gwiazd mignęła długa, jasna smuga spadająca ku ziemi. W głowie pomyślała krótkie życzenie: życzyła sobie, żeby ich wyprawa się udała i obyła z jak najmniejszymi stratami.
Słońce powoli wychylało się zza ścian doliny watahy, więc Savilla wyrwała się ze swoich rozmyślań i ruszyła na miejsce zbiórki, lecz okrężną drogą. Miała jeszcze chwilkę czasu, więc na spokojnie jeszcze mogła pobyć ze swoimi myślami sam na sam. Strach w niej narastał, ale rosła również determinacja. Wiedziała ona, że nie może dać się pochłonąć swoim obawom. Spokojnym krokiem szła tam na około, by dotrzeć idealnie na czas na miejsce wymarszu. Z każdym krokiem coraz bardziej czuła się gotowa na dzisiejsze, a może i dłuższe wydarzenia.
Po dłuższej chwili dotarła na polanę, gdzie większość wilków już czekała gotowa do wymarszu. Dołączyła do swojego oddziału i w ciszy czekała, aż dołączą wszystkie wilki. Niektórzy z pozostających w dolinie przyszło się jeszcze pożegnać czy życzyć powodzenia wszystkim tym, którzy szli na tą niebezpieczną wyprawę. I tak najważniejsza dla niej osoba wyruszała wraz z nią, więc Savilla nie wiedziała czy powinna się martwić czy cieszyć. Jeszcze na uboczu zamieniła parę słów z Maxem, a potem stanęła wraz z Kathią i Mitchem w pobliżu Vesny. Była gotowa.
C.D.N.
<Tarou?>