- I kto teraz zajmie się naprawą? – spytałam przyglądając się zniszczonej jaskini i połamanemu drzewu.
- Myślę, że to nasz najmniejszy problem – odrzekł basior, podnosząc się i otrzepując swoje futro, a w jego oczach można było ujrzeć swojego rodzaju przerażenie.
- Co masz na myśli? – popatrzyłam na niego z zaciekawieniem, przeczuwałam, że to co mi zaraz powie, nie będzie dobrą wieścią.
- Wroga wataha, cała armia… Na naszych terenach, przygotowują się do ataku – powiedział niemal na jednym tchu, a ja stałam i sklejałam fakty, nie do końca rozumiałam, po co jakieś wilki miały by z nami walczyć.
- Na naszych terenach? Jesteś pewny? – upewniłam się licząc, że basior może się pomylił, w końcu taki upadek mógł na niego źle wpłynąć.
- Niestety to jest pewne – ciemnofutry wskazał na swojego zranionego pupila, którego rany wskazywały na obrażenia łukiem, a wiem doskonale, że nasi łowcy nie pomyliliby go z dobrze znaną zwierzyną, na którą polują niemal codziennie.
- Niedobrze – podsumowałam, to jedyne co mogłam powiedzieć w tej sytuacji. – Skieruj się z swoimi towarzyszem do medyków i daj znać każdemu kogo napotkasz, że mają się zebrać na Beztroskiej Polanie – dodałam, patrząc z powagą na swego rozmówcę, nie mogliśmy czekać.
- Oczywiście – skinął głową na znak zrozumienia i lekko kulejąc opuścił jaskinię.
**KILKA GODZIN PÓŹNIEJ**
Zbliżając się w wyznaczone miejsce już słyszałam, że wszyscy są, Vesna zarządzała tłumem wilków, które nie wiedziały nawet w jakim celu się zebrały, w zasadzie nikt poza mną i Midnightem nie wiedział. Nie chciałam by dłużej czekali, stanęłam przy drugiej alfie oraz przy parze przyszłych alf i skierowałam swój wzrok na watahę, która wyczekiwała tego co zaraz powiem.
- Od starcia z Westem minęło już wiele czasu – zaczęłam powoli ich naprowadzać na temat. – Liczyłam, że to będzie nasza ostatnia walka w obronie watahy, ale jak się okazuje nie… Jesteśmy zmuszeni znowu jej bronić, wszyscy razem… - kontynuowałam, jednak nie dane mi było mówić dalej, bo ktoś mi przerwał.
- West wrócił? – Z tłumu wyrwał się Arelion. – Jeśli tak, to po raz kolejny stawimy mu czoła – mówiąc to dumnie wyszedł przez tłum, muszę przyznać, że nawet w pewien sposób mi to zaimponowało.
- Tym razem to nie West… Midnght, możesz im opowiedzieć co widziałeś – skierowałam wzrok na czarnobiałego basiora, w końcu to on był tego świadkiem i to widział.
- Cała armia, wataha…. Przygotowuje się do walki, jest ich znacznie więcej niż nas, a ponadto ich alfa, to okrutny i bezduszny drań, którego aura dziwnie wpływa na wilki… - Midnight stając przy alfach, starał się jak najlepiej opisać to co widział, jednak widocznie nie umiał wyjaśnić mocy jaką panował ich dowódca.
- Złowroga aura? – zaciekawiła się Vesna, jakby było jej to już znane.
- Tak… Coś ciężkiego do opisania, jakby… Po prostu, stając w nim oko, w oko nie można się ruszyć, on paraliżuje… - w końcu udało mu się dobrać odpowiednie słowa, a wilki zaczęły między sobą szeptać.
- Rozumiem – zamyśliła się fiołkowooka, spojrzałam na nią i już wiedziałam, że ona już miała z tym do czynienia , ale uznałam, że nie jest to najlepszy moment by wypytywać.
- Zatem kochani… Kto z was stanie u naszego boku do walki, przeciwko wrogiej watasze? – spytałam dumnie stając przed nimi, nie mogli widzieć mojego strachu, musiałam być silna, by i oni czuli się silniejszy.
- Na pewno ja stanę u Twego boku – jako pierwszy wyszedł zgodnie z moimi oczekiwaniami Arelion.
- Ja również się podejmę tego – kolejnym wilkiem, który opuścił tłum, był Max.
- Jak on idzie to i ja – wyrwała się Savilla, stając przy swoim partnerze.
- Cóż, może w walce nie pomogę, ale może jako medyk się nadam? – Spytała Etria, a na jej pytanie pokiwałam głową, sprawdziła się doskonale podczas walki z Westem, umie zachować zimną krew nawet w stresie, to się ceni.
Kiedy zebrała się garstka, reszta również zaczęła dołączać, dzięki czemu zebrała się już nas spora grupa. Wiadomo tym więcej to lepiej, jednak zdawałam sobie sprawę, że nie mogę nikogo zmusić do walki, tym bardziej nie znając jej wyniku, jeśli mieli narażać swoje życie to tylko i wyłącznie z własnego wyboru.
- Dobrze, dziękuję wszystkim którzy się zebrali. Ci, którzy nie chcą walczyć, nieważne z jakiej przyczyny, pomogą grupie się przygotować do walki, pomożecie podczas pakowania i zorganizujecie dla nas zapasy, na początek na pewno się przydadzą, weźmiemy kilku łowców by nie zabrakło nam jedzenia, nie wszyscy będą mieli czas polować. Więc Ci, którzy nie idą na walkę, mogą się rozejść, reszta niech zostanie – poprosiłam, gdyż nie było sensu wtajemniczać reszty w stanowiska i w mój plan działania, uważałam, że lepiej będzie jeśli nie będą się tym przejmować i zajmą się swoimi obowiązkami codziennymi.
Kiedy większa część watahy się rozeszła zostałam sam na sam z przyszłymi wojownikami. Cieszyłam się, że mimo wszystko tyle wilków jest w stanie walczyć dla dobra watahy, nie mogłam już dłużej zwlekać i wzięłam się za rozporządzenie stanowisk.
- Alice i Etria, idealnie sprawdziłyście się podczas starcia z Westem, chcę byście znowu pełniły rolę medyków, dajecie radę w stresie, a ponadto przeszkoliła was sama Telisha, zdążyła przed swoim zaginięciem. Nikt lepiej się nie sprawdzi, zatem was proszę byście były medyczkami – skierowałam swój wzrok na wadery.
- Oczywiście – odparła Alice, na której zawsze mogłam polegać, była niczym moja córka.
- To będzie zaszczyt – uśmiechnęła się lekko Etria i stanęła przy szarofutrej.
- Vesno, chcę byś tym razem była w moim oddziale, uważam, że nasza współpraca będzie odpowiednia w tym momencie, jesteś świetną wojowniczką i potrafisz rozgryźć strategię wroga – teraz popatrzyłam na Vesnę, od początku niemal była u mojego boku i w tej walce chciałam by tak było.
- Żaden problem – fiołkowoka pokiwała głową na znak zgody i stanęła po mojej prawej stronie.
- Arelion… Uważam, że tym razem dam szansę Ci się wykazać, masz olbrzymie doświadczenie, jesteś silny… Dostaniesz własny oddział, chcę być został dowódcą – ostatnie słowo mocno zaakcentowałam, uznałam, że czas by basior mógł dać wodze swojej ambicji.
- Dziękuję Alesso – uśmiechnął się i usiadł po mojej lewej stronie.
- Myślę, że Arelionowi przyda się pomoc, chcę by oficerem został Midnight, uważam, że doskonale się sprawdzisz w tej roli – uśmiechnęłam się spoglądając na ciemnofutrego samca.
- Spróbuję – powiedział krótko i stanął przy wcześniej wytypowanym herosie.
- Przydadzą nam się również łowcy, którzy nie tylko będą nam pomagać w walce, ale i dostarczać pożywienie, prawdopodobnie będziemy się zmieniać i nie będzie czasu na polowanie więc w waszym zakresie będzie zapewnienie wyżywienia, zwłaszcza medykom i wojownikom, do tego przydzielam Shirę i Mitchella, jesteście łowcami, więc z pewnością sobie poradzicie – uśmiechnęłam się do nich, w końcu kto lepiej sprawdzi się jako myśliwy, niż łowca?
- Tak jest! – potwierdził swoje stanowisko Mithchell, również się uśmiechając.
- Myślę, że dam radę – rzekła dość niepewnie Shira, jednak wiedziałam, że na pewno sobie da radę.
- No i najważniejsze na koniec, czyli wojownicy, wilki, które będą brać czynny udział w walce o watahę, w walce o nas, o swoje życie i życie innych… Tarou, Max, Savilla i Kathia, mam nadzieję, że mogę na was liczyć.
- Możesz! – krzyknęli niemal jednocześnie Max i Savilla, co tylko potwierdzało jak zgraną są parą.
- Tak, zdecydowanie możesz na mnie liczyć – zgodził się Tarou.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy – uśmiechnęła się Kathia.
Kiedy stanowiska były rozdzielone musiałam jeszcze podzielić składy. W grupie frontalnej, byłam ja, Alice, Vesna, Kathia, Savilla i Mitchell, zaś pod dowództwem Areliona reszta, która należała do oddziału wsparcia.
- A co ze mną? – spytał Ketos, który również uczestniczył w naszej rozmowie.
- Do ciebie mam szczególną prośbę… Zajmij się tymi co zostaną, muszą mieć kogoś, na kim będą mogli polegać, alfę… Jeśli nam się nie uda, dostaniesz informację i będziesz musiał ewakuować watahę – mówiąc to zachowałam pewną powagę, to było wyzwanie dla Ketosa, jednak wataha na głowie, to nie przelewki.
- Ale co z Alice? – spojrzał na swoją wybrankę z wyraźnym zmartwieniem.
- Jeśli sytuacja będzie tragiczna, zwolnię wszystkich z pola bitwy, wtedy wróci i razem zajmiecie się watahą – odparłam, by go uspokoić.
- A Ty i Vesna? – dopytywał dalej, doskonale wiedząc, że w takim wypadku byśmy nie wróciły.
- Będziemy walczyć do samego końca, alfy nie mogą uciec… - wtrąciła się Vesna, jednak w jej głosie nie było słychać smutku, lecz swojego rodzaju obowiązek i powinność.
- Jeśli uciekłybyśmy z pola walki o watahę, to kim byśmy były? Naszym celem jest was chronić, do ostatku tchu, dopóki żyjemy – wyjaśniłam, duma nie pozwoliłaby mi, ani Vesnie opuścić pola bitwy, nawet jakbyśmy miały pewność, że przegramy.
- Wracając… - skierowałam swój pysk w stronę podzielonych oddziałów. – Przeprowadzimy jeszcze szkolenie wstępne przed wyprawą, ja nuczę samoobrony łowców i medyków, zaś Arelion i Vesna, zajmą się treningiem pozostałych, do walki. Wiem, że mieliście już wiele razy te treningi, ale to wszystko po to byście sobie przypomnieli wszystkie możliwe chwyty wroga – odparłam wiedząc, że wróg jest dobrze przygotowany a my nie mamy dużo czasu.
- Zatem dzisiaj wieczorem obie grupy mają trening, macie cały dzień na przygotowanie się i pożegnanie z członkami watahy, gdyż jutro z samego rana wyruszamy. Nie wiem ile mamy czasu, dlatego nie możemy go marnować, przygotujemy na miejscu plan działania oraz stworzymy prowizoryczny obóz dla rannych i medyków – wyjaśniłam z pełną powagą. – Każdy z was otrzyma również uzbrojenie, które będzie chronić najwrażliwsze części ciała, sama będę pomagać przy ich wytwarzaniu członkom watahy, po treningu je otrzymacie – wyjaśniłam, by wszystko było jak najbardziej jasne.
Po moich słowach, wszyscy się rozeszli, każdy doskonale wiedział co ma robić, a w końcu i ja musiałam przygotować się do bitwy, a jeszcze wiele było przede mną.
C.D.N.
<Arelionie?>
Chciałabym aby każdy z was w swojej części opisał przygotowania do bitwy, psychiczne i fizyczne. Opisał pożegnanie z członkami watahy, co ze sobą zabrał, jak przebiegł trening, czy czegoś się nauczył, wszystko to co czuje się przed walką niech będzie w waszym opowiadaniu! W następnej turze, zacznie się już prawdziwa walka!