· 

W ostatniej chwili #5

Basior spotkał się z wilczycą Red Dust raz jeszcze - jak już było po wszystkim. Ze spokojem przyjął jej tłumaczania o pomyłce i pomieszanych ziołach.

-Nie żywię urazy. Dobrze, że Etria była w stanie ci pomóc. I nie ma za co, Red. - Rozciągnął kąciki wilczego pyska w lekkim uśmiechu.

Wadera kiwnęła głową na znak zrozumienia, siadając obok czarnucha.

-Co tu właściwie robiłeś? - Zapytała z nutą ciekawości w głosie.

-Robię nadal. - Poprawił ją, szczerząc kły.

Stał nad strumykiem, który przepływał przez ruiny.

-Do Leśnych Wrót doprowadził mnie Kruczy. - Ciągnął basior. 

Wilczyca nie zrozumiała, zmarszczyła brwi, rzuciwszy niespokojnym spojrzeniem na okolicę.

-Kto taki? - Dopytała, nie zmieniając wyrazu pyska.

Velganos zaśmiał się krótko, ale dźwięcznie:

-Kruk. Czarny kruk, który przyszedł tu za mną zaraz po mojej przygodzie z monolitem.

Red Dust dopiero teraz przypomniała sobie o czarnym ptaku. Basior kontynuował:

-Do Doliny Burz trafiłem zupełnym przypadkiem. - Dokładnie opisał sytuację z kamiennym blokiem, z którego - niczym z napiętego łuku - wystrzeliwały magiczne macki, chcące go dopaść i zakończyć żywot. - Musiałem stworzyć pieczęć. Wylądowałem nad Leśnym Potokiem. Tam mnie znalazłaś.

-Rozumiem. - Wadera uniosła wzrok. - Gdzie teraz jest ten kruk? Cały czas lata za tobą?

-Nie wiem, gdzie jest. Pojawia się i znika. Jest natrętny i chętny do kontaktu, co mnie bardzo frapuje. Chcę się dowiedzieć, dlaczego. I czego ode mnie chce. I jaki ma związek z tamtym monumentem. Ach, tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.

-Na pewno rozwiążesz tę zagadkę. - Odrzekła Red Dust.

-Nie zakładam innej możliwości. - Basior podciągnął lewy kącik pyska ku górze, wchodząc do potoku. - Niemniej, dziękuję za twą pomoc i wprowadzenie mnie na tereny watahy. Wyszedłem już z Jaskini Przejścia. Moją obecną jest Jaskinia Lazurowych Kryształów. Gdybyś potrzebowała towarzystwa do pogadania, wiesz, gdzie mnie szukać.

-Oczywiście.

Nagle wiatr zawył wściekle, zafalował porastającymi ruiny miotłami traw, zaszumiał w krzakach głogu i wysokich pokrzywach. Chmury przetoczyły się przez krąg wysoko zawieszonego na niebie słońca, na chwilę rozjaśniając wodę w rzece i korony drzew. Basior rozejrzał się bacznie. Wylazł ze strumyka, otrzepawszy futro. Czarny kruk nadleciał z północy. Red Dust cofnęła się odruchowo. Velganos zaczekał cierpliwie, aż ptaszysko wyląduje. Kiedy ten osiadł na przyrzecznej skale, wilki podszedł do niego.  Coś zwisało z dzioba Kruczego - ustawione pod odpowiednim kątem, błysnęło. Czarnuch dopatrzył się medalionu. Ostro zmarszczył brwi. Dotknął łapą szyi i klatki piersiowej.

-Jasna cholera. - Wycedził jeszcze parę konkretniejszych przekleństw, niebezpiecznie mrużąc ślepia.

-Velganosie, twój amulet... - Zaczęła Red, przyjrzawszy się krukowi. - On go ma.

 

Basior zacisnął zęby, wysuwając pazury. Spojrzał skrzydlatemu w małe skrzące się oczka. Ptak rozchylił dziób, puszczając przedmiot. Basior zdziwił się. Sądził, że trochę minie, zanim go odzyska - że powalczy i zmęczy się, ścigając kruka. Nic z tych rzeczy. Wychodziło na to, że wilk zgubił medalion podczas udzielania pomocy Red, a Kruczy zawinął go, przechowując u siebie.

 

-Straciłbyś go, gdyby nie on. - Wadera pozwoliła sobie na komentarz.

-Wiem. I to mnie martwi jeszcze bardziej - czego on chce.

Czarnuch zabrał błyskotkę, zawieszając sobie na karku.

-Wiesz, co jest najgorsze, Red? Bądź najlepsze - jeszcze tego nie oceniłem. Ten ptak wytwarza podobną energię, aurę do mojej.

-I to cię martwi?

-Tak. - Odrzekł wilk. - I to mnie cholernie martwi.