Niepewnie wszedłem do środka. Czułem, że zaraz zemdleję. W duchu jednak się pocieszałem. Spokojnie Lucas. Nie panikuj. Dasz radę. To tylko zwykła rozmowa, która zaważy o twoim losie i będzie miała na uwadze, czy dane ci będzie nazwanie watahy domem, czy może znów będziesz się błąkał. Spokojnie! Myśl pozytywnie!
Gdy znalazłem się przed waderą, która prawdopodobnie była alfą, poczułem jak moje łapy drżą.
- Dzień dobry. - przywitałem się cicho, ale tak aby wadera mogła mnie usłyszeć.
- Witaj. Kim jesteś? - słysząc jej głos znów lekko zadrżałem.
- J-jestem Lucas. Chciałbym dołączyć to tej watahy. - zacząłem niepewnie. - Oczywiście jeśli tylko mogę i jeśli zostanę przyjęty. - dodałem szybko, nie chcąc źle zabrzmieć.
- Ja jestem Alessa. Alfa watahy, do której chcesz dołączyć. Powiedz mi, jakie stanowisko by ci odpowiadało? Strażnik, łowca, zwiadowca, czy może wojownik? - spytała. Po w miarę szybkiej analizie, wiedziałem do jakiego stanowiska nadaję się najbardziej.
- Stanowisko łowcy. - odparłem nieco niepewnie. Wadera przytaknęła.
- Mamy także profesje poboczne, jeśli byłbyś zainteresowany.
- Mógłbym spytać jakie?
- Opieka, zlecenia specjalne, medycyna i magia.
- Jestem zainteresowany opieką – odparłem z uśmiechem.
Rozmowa zajęła nam jeszcze chwilę. Ostatecznie zostałem przyjęty, co bardzo mnie uradowało. Cieszyłem się jak mały szczeniak. Gdy wyszedłem z jaskini mogłem już mianować się członkiem watahy, którą od razu pokochałem.
- I jak? - spytał Tarou, który czekał na mnie. Zapomniałem jednak o tym i gdy usłyszałem jego głos podskoczyłem przestraszony.
- Kurka! - zawołałem, a basior spojrzał na mnie zaskoczony.
- Co się stało? - spytał przechylając głowę na bok.
- W-wystraszyłeś m-mnie. - odparłem jąkając się i mógłbym przysiąc, że zarumieniłem się choć trochę.
- Mówiłem, że poczekam. W końcu mam cię oprowadzić, prawda?
- Tak, tak. Ja… zapomniałem. Nie przejmuj się. - zacząłem się szybko tłumaczyć. Widzą jednak małe zakłopotanie na pysku Tarou zaprzestałem.- Wybacz. - dodałem na końcu zawstydzony.
- Nie musisz mnie ciągle przepraszać. Nie gniewam się na ciebie.
- Tak, ale mogę cię irytować swoim zachowaniem, a nie chcę byś się źle czuł. Pomogłeś mi i jestem ci bardzo wdzięczny. Wiesz jesteś naprawdę miły. Zaoferowałeś mi dołączenie do watahy, zgodziłeś się mnie oprowadzić. To naprawdę miłe i … doceniam to. - powiedziałem z uśmiechem patrząc na basiora. Gdy ten spojrzał prosto w moje oczy w mgnieniu oka spojrzałem w bok unikając jego wzroku. Basior milczał przez chwilę, a ja czułem, jak mocno wali mi serce. - To ruszamy? - spytałem nieśmiało, dalej unikając jego czerwonych ślepi.
C.D.N.
>Tarou?<