· 

Odważni czy głupcy? cz.7

Wszystko jest takie... Dziwne... Wyruszyłam tutaj, aby zebrać kwiaty, a wylądowałam w środku tego cholerstwa z Midnight'em, Akanos'em i Apollyon'em. No właśnie... Midnight... Boje się tego, co między nami jest, to słodkie, że taki skryty basior potrafił poczuć coś do mnie. Nie narzekam, ale dziwi mnie trochę jego wybór... Zastanawiam się, co go podkusiło do wybrania właśnie mnie... Ze mną nigdy nie jest prosto, jestem wymagająca, czasami wkurzająca. Boje się, że mogę coś zepsuć, zrobić coś nie tak i wszystko się posypie... Ale teraz mniejsza o to. Stanęłam nad przepaścią otaczającą wielką kamienną piramidę, na której szczycie znajdowała się ta kula, o której wspominał Mid. Jedyną drogą prowadzącą do kuli był drewniany, niestabilny most, który znajdował się po drugiej stronie piramidy.

 

- To co? Idziemy. - powiedziałam, ruszając przed siebie.

 

Cisza. Tylko to było słychać przez pierwsze 20 minut drogi. Podeszłam do Mid'a, zbliżyłam pysk do jego pyska, lekko przymrużyłam oczy, a na mojej twarzy zagościł zalotny uśmiech. Szturchnęłam go lekko w ramie i krzyknęłam „berek!”, po czym zaczęłam uciekać. Jego wyraz twarzy był bezcenny. Mid powiedział coś pod nosem, po czym zaczął biec za mną.

 

- Nie złapiesz mnie! - dodałam - Powodzenia!

- Jeszcze zobaczysz! - odpowiedział mi czarnofutry.

 

W okolicy rozbiegł się śmiech. Gwałtownie się zatrzymałam, a mój towarzysz delikatnie wpadł na mnie, na jego ramieniu znów usiadł lodowy Feniks.

 

Przed nami pojawiła się wadera, cała czarna, wyglądała jak topiąca się czarna maź. Unosiła się w powietrzu, a z jej łap kapała ta maź, to ona się śmiała.

 

- Kim jesteś? - zapytałam, powoli przygotowując się mentalnie do tego, że zaraz może rozpętać się walka.

- Nazywam się Astarte. - odpowiedziała. - Jak wam się podoba mój dom?

- Mroczne Jaskinie to twój dom? - zapytałam.

 

Samica skinęła głową.

 

- Chciałabym dostosować to miejsce dla was. Chcę mieć przyjaciół! A taka urocza parka jak wy nada się idealnie na moich nowych przyjaciół!

- Nie jesteśmy parą... - odwróciłam głowę z delikatnym rumieńcem na myśl o mnie i Midzie jako parze.

- Jeszcze... - odpowiedziała delikatnym głosem samka. - Ale to nieistotne! Zapraszam na herbatkę z ziół! Na pewno wam posmakuje!

- A oddasz mi węża?

 

Astarte kiwnęła głową, a na moich plecach pojawił się Apollyon.

 

- To na pewno on? Nie ściemniasz? - przyjrzałam się wężowi.

 

Wadera kiwnęła głową na nie, po czym odeszła, „chodźcie za mną”, dodała na koniec.

 

Byłam ciekawa, więc ruszyłam za nią, nie obchodziło mnie, czy Mid pójdzie za mną, czy nie.

 

Koniec końców wszyscy znaleźliśmy się w białym pomieszczenia, na którego środku stała Astarte.

 

Zamyśliłam się. Prawdopodobnie sprowadziłam na nas kolejne kłopoty. Wadera stała na środku tyłem do nas. Zaczęła nucić jakąś specyficzną melodię. Z podłoża wyrosły ogromne pnącza, które momentalnie nas złapały. Samka zaczęła iść w naszą stronę. Rozejrzałam się dookoła. Apollyon? Gdzie się podziało to gadzisko? Nie minęła chwila, a Astarte upadła na ziemię, a zieleń, która nas związała, zaczęła więdnąć. Opadły. Zobaczyłam na tylnej łapie rywalki charakterystyczne ślady zębów.

 

- Dobrze! Moje zwierzątko! - Podbiegłam do stojącego za wrogiem gada, po czym go przytuliłam. - Dobra gadzina.

 

Samka zaśmiała się złowieszczo, po czym skierowała przednią łapę w naszą stronę, następnie rozpuściła się, uśmiechnęłam się do siebie. Miałam już się obracać, kiedy zorientowałam się, że nie mogę. Ja i Mid byliśmy skuci kajdankami. Razem.

 

- Uhm? Co to jest? - Zastanowiłam się, próbując to zerwać.

- Skuła nas. - Odpowiedział mi czarnofutry.

 

Przez kilka minut próbowaliśmy się skoordynować, ale nic z tego. Chyba nie jesteśmy tak zgrani, jak myślałam. W pewnym momencie Mid szarpnął mnie za łapę. Oboje padliśmy na ziemię, pech chciał, że akurat upadłam na niego. Serce zaczęło mu szybciej bić, czyżby to przeze mnie? To ja sprawiam, że jego serce szaleje.

 

- Jak chcemy stąd wyjść, musimy zacząć się lepiej koordynować. - Położyłam swobodnie łeb na jego klatce, wtulając się w jego futro. - Hej, Mid, skoro już wiesz... Co do ciebie czuję to... mam pytanie. Tylko musisz milczeć, aż nie skończę.

 

Basior skinął głową.

 

- Chciałbyś dzielić ze mną, chociaż połowę reszty naszego życia? - powiedziałam o dziwo spokojnym tonem, lecz w głębi duszy byłam zdenerwowana, a zarazem podekscytowana. - Chciałbyś zostać moim partnerem? Moim słońcem na niebie? Moim kochaniem? Moją miłością? Moją drugą połówką? Chciałbyś zostać przy mnie jako mój partner? - kamień spadł mi z serca. W końcu to powiedziałam. Zapytałam o to. Wyrzuciłam to z siebie... Jeśli odpowie „nie”, to oczywiście zrozumiem... Jednak jeśli odpowie tak... Będę najszczęśliwszą waderą na świecie. - Oczywiście nie musisz odpowiadać teraz. - Zeszłam z niego, aby go nie krępować. - Masz dużo czasu. Tyle, ile ci potrzeba. Każdą odpowiedź będzie mnie satysfakcjonować. Nie martw się...

 

Patrzyłam na niego w milczeniu, wyczekując jakiejkolwiek odpowiedzi.

 

C.D.N.

 

>Midnight <3 Rednight is comingXD<