· 

Odważni, czy głupcy? Cz.6

Zaraz co? Co tu się właśnie stało? Co ona powiedziała? Nie wiem co mam o tym myśleć, nie mam kompletnie pojęcia. W jednej chwili jesteśmy otoczeni przez zgraje zmor, a w drugiej mówi mi, że mnie kocha. Życie jest dziwne, nie powiem, dodatkowo mnie? Basiora bez żadnych perspektyw, nieudacznika życiowego. Jednak to nie był obecny problem, najgorsze było dopiero przed nami. Naszych towarzyszy nie było przy nas, gdzieś zniknęli, a nienawidzili być w swoim towarzystwie. Cholera, jak to się niby stało?!

 

-Nie ma naszych towarzyszy-powiedziała Red, odwracając się w stronę Mrocznych Jaskiń.

 

- Wiem- odpowiedziałem i zacząłem iść z powrotem do środka, wiedząc, że będzie cholernie niebezpiecznie, ale nie mogłem zostawić tam Akanosa i tę żmiję Red, szczerze jej nienawidziłem, była obślizgła i miała pięć głów, mutant jakiś. Za mną w ruch poszła moja towarzyszka, która również nie chciała zostawić tego gada w tych jaskiniach samego z moim feniksem. Szczerze jej się nie dziwie, jak mój ptak się zdenerwuje, to z pewnością zje sobie to zwierzątko i pójdzie spać, znając go.

 

-Słyszysz mnie, Akanos?-próbowałem w myślach kontaktować się z moim towarzyszem, jednak pomiędzy nami była jakaś dziwna bariera, która blokowała wszelkie możliwości kontaktu. Cóż, została mi tylko wizja, która była dość pomocną umiejętnością, gdy nie umie się latać. Lewym okiem zacząłem widzieć obraz feniksa, który latał wokół ogromnej kuli, pokrytej śniegiem. Właściwie całe otoczenie było złożone z tego białego puchu. Cholera, jak ja nienawidzę śniegu, dodatkowo było tam ogromne zamarznięte jezioro, na które na pewno nie wejdę. Nie ma szans, chyba że ktoś mi przyłoży sztylet do szyi, to wtedy wezmę to pod uwagę.

 

-Słyszysz? -zapytała Red i po chwili zrozumiałem, o co jej chodzi. Z głębi jaskiń dochodziły jęki i szmery rannej wadery, tak samo, jak wtedy. Dobra, teraz wszystko rozumiem, zjawy zwabiały dobre wilki, które chciały pomóc rannej, a zostawali zamknięci w środku na pewną śmierć.

-Trzymajmy się blisko siebie-powiedziałem mojej towarzyszce, która momentalnie przybliżyła się do mnie. Cholera, jest to dziwne uczucie, szczególnie po tym, co sobie wyznaliśmy, a teraz udawaliśmy, że nic się nie stało. Serce waliło mi jak oszalałe i cały zacząłem się pocić, no kompletnie inny ja. Zaraz zacznę jakieś głupoty wygadywać, no nie wytrzymam. Na szczęście (czy też nie) już nie musieliśmy się tak trzymać blisko siebie, zza rogu zaczęły się pojawiać zjawy, które planowały nas zaatakować. Jednak już wcześniej miałem plan, jak sprawnie im uciec. Teoretycznie żyły w ciemności, jednak dodanie do tego mojej mgły, kompletnie je dezorientowało i latali wokół niej. Najpewniej odczuwali to jako zagrożenie, co było na duży plus. Natychmiast to wykorzystaliśmy i zaczęliśmy biec w drugą stronę, miałem dziwne przeczucie, że tam właśnie znajdziemy te portale, które zaprowadzą nas do naszych towarzyszy. Biegaliśmy tak od jamy do jamy, niczego dalej nie znajdując, kompletnie straciliśmy też orientacje w terenie i zaczęliśmy już chodzić po nieznanych nam częściach Mrocznych Jaskiń.

 

-Wiesz, gdzie idziesz?- nie wiem, dlaczego zadała to pytanie chyba, tylko żeby mnie przedrzeźniać, zła wadera. Co, żeś sobie wybrał Mid?

 

-Nie-odpowiedziałem krótko, chociaż mogłem w sumie nie odpowiadać na to pytanie. Dopiero po chwili ujrzałem jakieś światło i od razu złapałem Red za łapę i pobiegliśmy w tamtą stronę.

 

Tak jak myślałem, w jamie znajdowały się znowu trzy portale, w jednym z nich udało mi się znaleźć znaną mi zimową krainę. Użyłem jeszcze raz tej mocy i miałem pewność, że to tam znajduje się Akanos. Natychmiast wskoczyłem do środka, razem z Reddie, której widocznie nie spodobało się to, że od razu po przejściu przez portal znaleźliśmy się w zaspie, która odsłaniała tylko nasze pyski. Tak dokładnie tylko mój, ona leżała całkowicie ukryta w śniegu. Delikatnie zaśmiałem się pod nosem, na co poczułem dość silny ból podbrzusza. Natychmiast skręciłem się w pół, wadera mnie bije! Chwilowy podmuch wiatru i cały śnieg wokół zniknął, a my znaleźliśmy się na lodzie, tym jeziorze, który widziałem na wizji Akanosa. Po chwili byłem już na brzegu, teleportacja bywa przydatna. Red patrzyła się na mnie wzrokiem zabójcy, a ja podniosłem tylko delikatnie łapy do góry. Nie lubię lodu, co jej poradzę? Za karę postanowiła wniknąć w mój cień i na siłę wrzucić mnie do wody, małej rzeki, przepływającej niedaleko jeziorka. Czułem tylko przeraźliwy chłód i dużą ilość zimnego płynu w moim pysku. Udało mi się wydostać dopiero po kilku sekundach, ledwo wdrapując się na śnieg, który jeszcze bardziej mnie dobił. Popatrzyłem się w górę, a tam stała Red, widocznie zadowolona z jej poczynań. Oczywiście postanowiłem nie być temu dłużny i przeniosłem się za jej plecy i z gracją wsadziłem jej pysk w biały puch. Pomyślałem, dlaczego nie, jak się bawimy to na całego, jednak ona wolała mnie odrzucić kilka metrów dalej, gdzie zatrzymałem się dopiero na najbliższym drzewie. Z jękiem odbiłem się od drewna i wylądowałem znowu w śniegu. Cholera, bawić się nie umie !

 

- Wygrałam-powiedziała, po czym uszczęśliwiona poszła drużką w lesie, która prowadziła do ogromnej kuli, którą widziałem wcześniej. Jakbym bawił się na serio, to by poczuła, czym jest zimno, oj poczułaby. Z bólem wstałem i zacząłem iść za czerwono- czarną waderą, która nie zamierzała nawet odwrócić się w moją stronę, aby ocenić mój stan. Eh, co ja z nią mam?

- A o mnie zapomniałeś?-znajomy głos rozbrzmiał w mojej głowie i po chwili moje łapy zatrzymały się, zamarzając w ziemi, a na moim barku pojawił się zimny jak cholera feniks, który natychmiastowo uciął sobie drzemkę, nie myśląc o tym, że nigdzie teraz nie pójdę, jak mi to uniemożliwił.

 

-Red, pomóż-krzyknąłem w stronę wadery, która odwróciła się do mnie aż od niechcenia i po chwili lód wokół mnie rozkruszył się i z powrotem odzyskałem możliwość chodzenia. Jak ona to zrobiła? Ma tę moc wiatru, ale żeby tak dobrze nią opanować, aby kruszyć lód ? Ciekawe skąd się tego nauczyła.

 

Zaczęliśmy przeszukiwać cały teren, jednak nigdzie nie mogliśmy znaleźć towarzysza wadery. Pomimo jej dobrego słuchu i wzroku nigdzie nie było widać śladów Apollyona. Rozpłynął się dosłownie w powietrzu, a my nie mieliśmy żadnych wskazówek, gdzie mógłby się teraz znajdować.

 

- Tamta kula-wskazówkę udzielił mi ledwo żyjący feniks, który od razu powrócił spać na moim ramieniu. Dogoniłem Dustie i wskazałem łapą na ogromną kryształową kulę, stojąca pośrodku tej jaskini. Ciekawe jak my tam się niby dostaniemy?!

 

C.D.N.

 

> Red Dust? <