Ten ranek był naprawdę ładny. Nie spałam już od dawna, wybrałam się na polowanie, sama, samiutka, miałam ochotę złapać coś dużego sama, po drodze napotkałam znaną i lubianą przeze mnie waderę. Nie wiem, nawet kiedy, ale mimowolnie wdałam się z nią w bardzo ciekawą rozmowę o wszystkim i o niczym zarazem. Żadna z nas nie zauważyła, kiedy doszłyśmy do Puszczy Życzeń, jednak coś było tam nie tak. Za każdym razem, kiedy tam wchodzisz, czujesz przeszywającą cię energię tego miejsca, a tym razem tak nie było, coś zakłócało tę energię. Niedaleko nas zobaczyłam kogoś, nie wiem, kim on był, miał na sobie czarny płaszcz, zobaczyłam też, że wszystko wokół więdnie. Co się dzieje?
- Alice, spójrz. - Szturchnęłam moją szarofutrą przyjaciółkę w ramie - Coś chyba jest z nim nie tak.
Bez zastanowienia ruszyłam w stronę tego stworzenia, jednak Alice mnie zatrzymała.
- Red, on może być niebezpieczny, nie działajmy pochopnie. - Próbowała uświadomić mnie wadera.
Jednak ja nie posłuchałam, ruszyłam dalej, dopiero w odległości kilku metrów od tej tajemniczej postaci dało się poczuć wilczy zapach. Zauważyłam też, że z każdym krokiem tego czegoś roślinność zaczyna coraz bardziej więdnąć.
- Poczekaj. - Zwróciłam się do nieznajomego.
Popatrzył się na mnie. Spod płaszcza było widać tylko świecące oczy, które były bardzo dziwne. Owe oczęta nie posiadały tęczówek, a zwykle białe białka, tutaj były fioletowe, jednak najbardziej zdziwiły mnie źrenice. Wyglądały one jak połamane serca.
- Nie zbliżaj się. - Powiedział nieznajomy, który okazał się waderą, bardzo przygnębioną waderą.
Samica odbiegła ode mnie i usiadła pod drzewem, nuciła smutną piosenkę, a świat wokół nas jeszcze bardziej więdł i poszarzał.
- Wystraszyłam ją. - Powiedziałam do zbliżającej się Alice.
- Spokojnie - odpowiedziała mi samka, powoli idąc w stronę wyraźnie smutnej wilczycy. Stanęła blisko niej - Witaj. Jestem Alice, czy mogę ci jakoś pomóc?
- Już nic mi nie pomoże. - Odpowiedziała dziwnooka.
Postanowiłam, że i ja do niej podejdę. Powiedziała, że nazywa się Rose, ja również się przedstawiłam.
Razem z Alice usiadłyśmy obok niej.
- Wszyscy są tacy sami... Samce... To zwykłe świnie i chamy! - Wykrzyczała samka.
- Ktoś cię zranił? - Zapytała szarofutra.
- Tak go kochałam... A on... On zostawił mnie dla tej wiedźmy! Bogini od siedmiu boleści! - Zezłościła się wadera.
Popatrzyłam na Alice, a ona na mnie.
- Wenus? - Zapytałyśmy ją niemal jednym głosem.
- Tak! Tak, to ona ta... Wiedźma! Rzuciła na mnie klątwę!
- Nie można cały czas patrzeć w przeszłość. Skoro cię zostawił, to nie był cię wart. - Powiedziałam, próbując ją pocieszyć. - Nie każdy facet zostawi cię, kiedy zobaczy pierwszy lepszy ładniejszy tyłek.
- Ależ każdy. Wszyscy to chamy i świnie. Udowodnię to wam. - Powiedziała, przekonana o swojej racji samka, ściągając kaptur ze łba.
Była do prawdy ładną waderą. Miała białe futro o złotych elementach przy pysku. Zadała nam pytanie, czy jesteśmy singielkami. Zgodnie z prawdą odpowiedziałyśmy, że nie. Rose ruszyła przed siebie, dokładnie wiedząc, kim są nasi wybrankowie. Pierwszy był Ketos, wadera ruszyła pewnie w jego stronę.
C.D.N.
>Alice. Powodzenia Alutka ;3<