· 

Wyzwanie tytanów #15

Gdy Midnight odszedł na bok, stwierdziłam, że teraz ja spróbuję. Bałam się. No pewnie jak każdy z obecnych tu wilków. Jeśli mieliśmy zmierzyć się ze swoim największym lękiem to przecież oczywiste, że się boimy. Byłam przerażona, ale chciałam mieć to już za sobą. Zamknęłam oczy i poczułam, jak pnącza mnie oplatają. Gdy po chwili odważyłam się otworzyć oczy, zobaczyłam, że leżę w jaskini. Podniosłam się zdziwiona i zaczęłam się rozglądać. Nikogo tu nie było, więc skierowałam się do wyjścia. Gdy na dworze też nikogo nie znalazłam, wróciłam do środka. Jednak, gdy tam dotarłam, zobaczyłam coś przerażającego. Patrzyłam na rozerwane ciała, czułam krew obmywającą mi łapy i za nic w świecie nie potrafiłam się ruszyć. Czerwona ciecz wydawała mi się jakimś klejem przez które moje łapy nie mogły się oderwać od ziemi. Nie wiedziałam, co się dzieje. Zostaliśmy zaatakowani? Jednak nie słyszałam żadnego hałasu. Wręcz przeciwnie. Panowała tu prawie absolutna cisza. Więc dlaczego? Co się stało? Po moim pysku zaczęły płynąć łzy zasłaniając mi straszny widok martwych przyjaciół. Nie mogąc dłużej ustać na łapach runęłam na ziemie. Leżałam tak na niej płacząc z rozpaczy i bezsilności, która mnie ogarnęła. Wtedy usłyszałam za sobą jakiś hałas. Powoli się odwróciłam i zobaczyłam ogromnego niedźwiedzia. Miał grube, czarne futro, które w wielu miejscach było we krwi. Miał lekko rozchyloną paszczę dzięki czemu zobaczyłam jego kły. Pazury szurały o kamienną podłogę wydając nieprzyjemny pisk. Jednak nic z tych rzeczy mnie nie przerażały. Dla mnie liczyły się tylko oczy a konkretnie jedno. Prawe oko, które było całkiem białe. 

 

- Niemożliwe - wysapałam. - niemożliwe. To niemożliwe - powtarzałam cicho nie chcąc uwierzyć w to co się działo. 

 

W końcu odzyskałam władzę nad swoim ciałem. Zaczęłam się jak najszybciej cofać aż poczułam za sobą chłodną kamienną ścianę. Z przerażeniem wpatrywałam się w niedźwiedzia obwąchującego martwe ciała moich przyjaciół. 

 

- To nie może znowu się dziać! - krzyknęłam na co zwierzę poderwało głowę i spojrzało na mnie. - Nie odbierzesz mi znowu wszystkiego! Nie zrobisz tego! 

 

Przylgnęłam jeszcze mocniej do ściany. Stał przede mną niedźwiedź, którego znaleziono nad ciałami moich rodziców i którego niestety nie udało się zabić. Potwór, który zabrał mi rodziców. Teraz znowu tu był i znowu mordował bliskie mi wilki. Na dźwięk łap odwróciłam na chwilę wzrok od zwierzęcia i zobaczyłam trzy wilki biegnące na niego. 

 

- Nie! - krzyknęłam. - stójcie! 

 

Jednak mimo mojego wołania Aarel, Vesna i Viktor rzucili się na niedźwiedzia. Ten jednak się tym nie przejął i już po chwili zrzucił z siebie wilki. Viktora rzucił na ścianę po czym usłyszałam nieprzyjemny dźwięk łamanych kości. Spadł na ziemię i już więcej się nie poruszył. Chciałam im pomóc, ale nie potrafiłam zrobić chodź krok na przód. Zobaczyłam jak ciało Vesny zaczyna otaczać kałuża jej krwi z poszarpanego gardła. 

 

- Przestań proszę! - zaczęłam płakać. - przestań 

 

Po chwili przez łzy nie potrafiłam już nic powiedzieć. Patrzyłam w te znienawidzone oczy błagalnym wzrokiem. Nie mogłam tego znieść jednak nie potrafiłam odwrócić wzroku. Zupełnie jakby jakaś magiczna siła kazała mi patrzeć. 

 

- Rusz się wreszcie! - usłyszałam głos Aarela, który jako jedyny z całej trójki jeszcze żył. - Irni! 

 

- Nie potrafię - wyszeptałam. 

 

- I co będziesz tak patrzeć, jak morduje twoją rodzinę?! - warknął. - ty tchórzu! Tak po prostu będziesz tam siedzieć?! - basiora dosięgnęły pazury niedźwiedzia i osunął się na ziemię. Widziałam, że rana była śmiertelna. 

 

- Nie! Proszę! - wiedziałam, że to bezcelowe, ale to nie miało teraz znaczenia. 

 

- Nie powinnaś była tu zostawać - usłyszałam jeszcze cichy głos basiora. - to wszystko przez ciebie. 

 

Po tym już nic nie powiedział a jego oczy zaszły mgłą. Przestałam płakać i spojrzałam na niedźwiedzia. Dlaczego? Dlaczego to wszystko znowu się działo?! Chciałam umrzeć. Pragnęłam tego z całego serca znaleźć się na ziemi wśród innych wilków. Cała we krwi. W tym momencie, na krótką chwilę wydało mi się, że coś się tu nie zgadza. Tylko co? Siedziałam tak chwilę, zastanawiając się o co mogło chodzić. No jasne! Dlaczego ten okropny zwierz mnie nie atakuje? Wcześniej jakoś nie wydawał się wzbraniać od zabijania wilków. Ta myśl coś we mnie tknęła. Wstałam i zrobiłam dwa kroki w jego kierunku. On tylko na mnie popatrzał tymi swoimi oczami. Na chwilę wrócił lęk i stanęłam. Jednak po tym, jak spojrzałam na martwe ciała, strach zmienił się w złość.  Co tam, że koszmarnie boję się niedźwiedzi i gdy tylko jakiegoś widzę, po prostu nie potrafię się ruszyć. Co z tego? Chciałam go zabić. Ciągle byłam przerażona, ale teraz to już mnie nie obchodziło. Przeze mnie zginęli moi przyjaciele więc musiałam zrobić chociaż tą jedną rzecz. To jedyne czego teraz chciałam. Jego śmierci i zemsty. 

 

- Zabiję cię - wysyczałam. Ten jednak ciągle tylko na mnie patrzył. 

 

To mnie jeszcze bardziej zezłościło. Rzuciłam się na niedźwiedzia jednak ten zniknął. Zdezorientowana rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale nigdzie go nie było. 

 

- Oczywiście - jęknęłam. - jak mogłam wcześniej o tym nie pomyśleć?! To tylko próba. 

 

Po tym wszystko ogarnęła ciemność. Otworzyłam oczy i zobaczyłam wpatrujące się we mnie wilki. Ciesząc się na ich widok, od razu zerwałam się ziemi i ruszyłam w ich kierunku ciesząc się, że wszyscy są cali i zdrowi. Przytuliłam parę wilczków i położyłam się, czując, że jestem zmęczona. Zobaczyłam Areliona idącego w stronę drzewa.  

 

C.D.N.

 

<Arelion?>