· 

Odważni czy głupcy? cz.3

- Podobają ci się Mroczne Jaskinie? - Zapytałam, widząc wchodzącego do sali Midnight'a. - Do prawdy urocze miejsce...

- Istotnie, jednak powinniśmy się stąd wynosić. - Odpowiedział szybko.

- To zrozumiałe, ale jak? - Dopytałam. - W końcu zawaliliście jedyne wyjście. Zdolna ta twoja ptaszyna. - Powiedziałam, oglądając przejście. - Uciekaliście?

 

O co pytam, oczywiście, że tak. Przecież nie zamknąłby nas tutaj, tak o, dla zabawy. Rozglądnęłam się po sali, szukając wyjścia, jednak tak jak wcześniej nic nie było. Zasiadłam więc na ziemi i obserwowałam Akanos'a. Siedziałam i obserwowałam. To było jedne z bardziej fascynujących zwierząt, jakie dane mi było spotkać, dodatkowo miał śliczne pióra.

 

Starałam się ignorować ból, który doskwierał mi od rana, chciałam już stąd wyjść, pozbierać lilie i iść do Jaskini, przyrządzić napar, wypić go i nasmarować się maścią.

 

Siedzieliśmy tak już jakąś chwilę, kiedy szepty, które wcześniej ignorowałam, stawały się coraz głośniejsze, Midnight zaczynał powoli się irytować, jednak za lodem, którym Akanos zawalił wyjście, dalej były te dziwaczne cienie, przed którymi uciekali. Zaczęły nas otaczać dziwne swego rodzaju macki, czarny dym, w sali rozbiegały się jęki, szepty, krzyki, a co my mogliśmy z tym zrobić? To jest tak, jakbyśmy mieli bić się z powietrzem.

 

Cała ta czarna magia zatoczyła krąg wokół nas, który powoli zamknął nas blisko siebie... Za blisko. Byliśmy ściśnięci. Nagle jakby znikąd rzucił się na nas dziwny, czarny, śliski wąż, który oplątał się wokół nas, jak sznur. Akanos zdołał polecieć w górę, a Apollyon się wyślizgnął. Wszystkie te cienie zniknęły, zostawiając nas związanych. Szarpałam się, próbowałam przegryźć to cholerstwo, ale nic nie pomagało, wręcz przeciwnie, z każdym moim ruchem wąż coraz bardziej się zaciskał, a nam zaczynało brakować tlenu.

 

- Uspokój się. - Zaprotestował moim działaniom Mid. - To nie pomaga, a wręcz przeciwnie.

- Mam nic nie robić? Jesteś za ciepły, czuje się źle i niekomfortowo, za ciasno. - Wyjaśniłam mu, dlaczego robię to, co robię.

 

Mid potrzebował chwili, aby obmyślić plan, to on je głównie wymyślał, ja jestem bardziej spontaniczna.

 

- Poproś Akanos'a, może jemu uda się to rozerwać. - Zaproponowałam.

 

Midnight skinął głową do swojego pierzastego przyjaciela, na znak, aby spróbował. Oczywiście, tak jak można było się spodziewać, nic to nie dało. Jeszcze chwila, a będziemy mieli połamane żebra.

 

- Mam jeszcze jeden pomysł. - Popatrzyłam na Apollyon'a. - Wiesz co robić. - Powiedziałam, wiedząc, że gad już zdarzył przeczytać moje myśli.

 

To małe, łuskowate stworzenie podsunęło do nas, po czym jedna z jego głów zatopiła kły w czarnym wężu.

 

- Albo to zadziała, albo po nas. - Stwierdziłam.

 

Obślizgłe wężopodobne coś zaczęło się zaciskać i zaciskać powoli zabierając nam zdolność oddychania, już miałam wypowiadać ostatnie słowa, kiedy nagle, zaczęło usychać i padło na ziemię.

 

- Zadziałało. - Stwierdziłam dumna z tego, że miałam racje, po czym przytuliłam swojego pupila. - Dobry gad.

 

Na ścianie przeciwnej do zawalonego wejścia, otworzyło się nowe przejście. Wraz z pupilami ruszyliśmy w tamtą stronę.

 

Oczywiście, że nie było to wyjście, no bo po co? Mało niebezpiecznych przygód mieliśmy. Była tam wielka przepaść, na której końcu był dziwny portal, do którego prowadziły niestabilne poustawiane kamienie. Taki parkour. Wejście za nami się zamknęło, więc co nam pozostało jak nie iść tedy. Bez większych trudów przeskoczyliśmy tą małą „przeszkodę”

 

- To, kto wchodzi pierwszy? - Zapytałam.

 

Mid bez większego zastanowienia wskoczył w portal. Ja i zwierzęta wskoczyliśmy za nim, a tam okazało się, że jesteśmy w sali, z której ledwo udało nam się wyjść, jednak w tej sali znajdowały się jeszcze cztery portale.

 

- To jest losowe... Portale wyrzucają nas w losowe miejsca Mrocznych Jaskiń. - Wyjaśniłam. - Tak mi się wydaje, nie widzę w tym innego sensu.

 

C.D.N.

 

>Midnight?<