· 

Odważni czy głupcy? cz.2

-Sprawdź na lewo, ja spojrzę prawo-powiedziałem szybko Red i oboje pobiegliśmy w swoich kierunkach. Przy wejściu usłyszeliśmy dość wyraźnie wołanie o pomoc, wydawało mi się, że był to głos wadery, jednak pomimo tego żadne z nas nie mogło znaleźć źródła tego głosu. Biegaliśmy tylko wokoło ogromnej jaskini bez celu i w pewnym momencie nie słyszałem już kroków Red, tylko spływanie wody po kamiennych ścianach. Ta cisza była dziwna, czułem, że coś mnie otacza, czyiś wzrok przeszywał całe moje ciało. Ta jaskinia wydawała mi się od początku dziwna, kryła jakąś dziwną tajemnicę, tak samo, jak Red, która coś kryła przede mną. Przed całą drogę trzymała się za brzuch, coś musiało ją cholernie boleć, ale nie wydusiła na ten temat żadnego słowa. Mam nadzieję, że teraz przynajmniej sobie radzi, muszę ją jak najszybciej znaleźć i uciekać stąd. Czułem, że te wołania o pomoc były tak naprawdę wołaniem jakiegoś niebezpiecznego zwierzęcia, chociaż mógł to też być duch. Mam nadzieję, że przypadkiem nie weszliśmy do Mrocznych Jaskiń, słyszałem o nich, że są nawiedzonymi miejscami, do których nikt nie chodzi ze względu na zagubione dusze w nich mieszkające. Nie miałem pojęcia czy znajdowali się we właśnie jednej z tych, nie znałem aż tak dobrze topografii watahy, ledwo ogarniałem gdzie mam iść podczas treningów zwiadowców, a co powiedzieć o lokalizacji jakiejś dziury, do której nikt nie chodzi. Zamyślając się o mojej beznadziejnej jak na razie sytuacji nie zauważyłem jak wokół krajobraz jaskini zaczął się zmieniać i po chwili wejście zostało zagrodzone.

 

-Przejście jest zagrodzone, idź do przodu-Akanos. Ptak pod ziemią może być jednak użyteczny. Pobiegłem do przodu, omijając większe jaskinie i po chwili znalazłem się w ogromnym korytarzu, którego otaczała mroczna aura. Kilka kroków dalej i sytuacja się tylko pogarszała, mam nadzieję, że na końcu znajdę Red i wyjdziemy stąd, nie chciałem zostawać tu już ani chwili dłużej. Delikatny promień światła informował mnie o końcu korytarza, który mógł mi pomóc odnaleźć towarzyszkę, jednak po przekroczeniu wyjścia wszystko w jednej chwili zgasło. Wokół nastała straszna atmosfera, czułem wzrok, czułem jak coś porusza się wokół mnie, zataczając ogromne kręgi.

-Podleć w górę i przekaż mi wizję-szeptem przekazałem mojemu towarzyszowi instrukcję zrobienia w tej sytuacji i po chwili widziałem już co się dzieje, co przeraziło mnie jeszcze bardziej. Wokół mnie widziałem czarne kształty, które latały wokół mnie, w każdej chwili pojawiało się ich coraz więcej. Na szczęście zobaczyłem po drugiej stronie kamiennej Sali przejście do następnego korytarza i wokół miałem już plan działania. Nawróciłem swojego małego przyjaciela i wytworzyłem wokół siebie ciemną mgłę i pobiegłem w stronę upragnionego wyjścia z tego nawiedzonego miejsca. Jednak nie wszystko poszło po mojej myśli, coś uderzyło mnie w brzuch, a za drugim razem ścięło z nóg i wylądowałem na twardej, kamiennej podłodze, ryjąc dosłownie pyskiem o kamienie. Jęknąłem z bólu i szybko zareagowałem na kolejny atak, który szedł w moją stronę i wzmocniłem mgłę, sprężając ją i utworzyłem dla siebie tunel ucieczki razem z moim towarzyszem. Było tu zbyt niebezpiecznie, nie mam pojęcia czy jestem w stanie walczyć z tymi stworzeniami moim sztyletem, to były jakieś duchy, cienie, trudno nawet powiedzieć. Biegłem ile miałem sił w nogach i szukałem moją towarzyszkę, która jeszcze była ranna, więc nie mogłem tak ją zostawić i uciec samemu z Mrocznych Jaskiń. Mam nadzieję, że nic jej nie jest, nie miała zbytnio mocy, które by ją obroniły przed tymi kreaturami.

-Biegamy wokół siebie-usłyszałem w głowie głos Akanosa, który doszedł do tego samego wniosku jak ja. Mieliśmy dość duży problem, korytarz, w którym się znajdowaliśmy biegł po okręgu i nigdzie nie dało się zauważyć innego przejścia niż ten przed sobą. Postanowiłem powoli przejść i poszukać jakiegoś tajemniczego przejścia, o ile takie istniało, ja przeszukiwałem lewą stronę, a mój towarzysz sprawdzał prawą. Po kilku chwilach zobaczyłem dziwne zbiorowisko kamieni, przez które przepływała podziemna rzeczka, zapewne spływała z gór watahy.

 

-Zamień to w lód i rozsadź, dasz radę?- zapytałem feniksa, który już wykonywał swoje zdanie i po chwili góra kamieni, która kryła za sobą przejście do następnej Sali poleciała do góry, a ja wskoczyłem prosto do środka.

Miejsce, w którym się znalazłem znacznie różniło się od tej, w której już byłem. Na pierwszy rzut oka całość była ogromna, od podłogi do sufitu było przynajmniej kilkadziesiąt metrów, szerokość była podobna. O dziwo tutaj większość była równa, zauważyłem, że kamienie znajdujące się pod moimi łapami były nienaturalnie wyrzeźbione, cała sala była w jakiś sposób dziwnie wykonana. Zacząłem iść do przodu, wysyłając od razu feniksa do góry, aby informował mnie o zagrożeniach oraz sam rozglądałem się wokół z przygotowaną magią do odbija jakiejkolwiek próby ataku. Wokół jednak panowała przygłucha cisza, jedyne co dało się słyszeć to moje kroki oraz stukającą wodę, spływającą z sufitu na mokrą podłogę. Czyżby kiedyś tu pływała woda? To by wyjaśniało urzeźbienie terenu, tylko dlaczego tak już nie jest? Wszystko wydawało się tu dziwniejsze, gdy wokół mnie pojawiły się delikatne szepty, , którego języku nie rozumiałem.

 

- Z przodu masz wyjście do dalszych części jaskiń, jednak nie preferuje tam iść-Akanos szybko mnie poinformował mnie o sytuacji, w której się obecnie znajdowałem, tylko nie rozumiałem, dlaczego mam nie iść do jedynej drogi z tej ciemnej jaskini.

-Dlaczego?-zapytałem, dalej rozglądając się wokół siebie i szukając zagrożeń, które mogły nadejść z każdej strony.

-Stamtąd idą te szepty-na te słowa zamarłem i zrozumiałem w jak tandetnej sytuacji się znalazłem. Spojrzałem w tył, jednak jak się spodziewałem przejścia, którym dostałem się do tej jaskini już nie było, a jedyna droga prowadziła prosto w paszczę dziwnych głosów, najprawdopodobniej tam napotkam te zjawy, z którymi wcześniej miałem przyjemność się poznać. To będzie bardzo problematyczne, ale muszę spróbować się stąd wydostać.

-Dasz radę utworzyć lodowy tunel przede mną?-zapytałem swojego towarzysza, który szybko odpowiedział mi twierdząco i w głowie miałem już gotowy plan działania. Zamaskuję swoją obecność i pobiegnę prosto do siebie, wytwarzając wokół siebie ciemną mgłę, ukrywając od razu małą drogę, którą zamierzałem przebiec. Miałem nadzieję, że lód zatrzyma nieprzyjemnych gospodarzy tej jaskini i pobiegłem do przodu. Wokół mnie pojawił się wodny tunel, który po chwili zamarzł, a ja wytworzyłem ogromne ilości magii i biegłem ile sił w łapach. Bez problemowo uniknąłem kolejnych ataków i na końcu przyłączyłem się Akanosa, który czekał na mnie na końcu. Teleportowałem się do mojego towarzysza, który wytworzył lodowe sople i zawalił przejście prowadzące do naszej pozycji i udaliśmy się do przodu, gdzie w następnej Sali napotkaliśmy siedzącą spokojnie czerwono-czarną waderę, która niewzruszona czekała na kogoś lub coś. Jedyne słowo, które pasowało do tej sytuacji brzmiało:

-Cześć.

 

C.D.N.

 

>Red Dust?<