· 

Słodko gorzkawe kłopoty #4

- Plan? - Dopytywała rudofutra Clementine.

- Tak, Ruda. Plan. Słuchaj uważnie, bo drugi raz tego nie powtórzę. - Powiedziałam z entuzjazmem, po czym wytłumaczyłam jej, co mam na myśli.

 

Chwila przygotowań w całkowitej ciszy, którą w pewnym momencie przerwały odgłosy łap.

 

- Teraz cicho, idzie. - Rzekłam.

 

Musiał tylko zejść tutaj na dół... Jednak stało się coś, czego nie przewidziałam. Ktoś spuścił nam linę.

 

- Wchodźcie! - Pośpieszył nas nieznajomy. To nie był ten sam basior, który nas tu zamknął i szczerze... Niezbyt mi się podobało, że ktoś nas ratuje.

 

Miałam plan, który zakładał, że to coś zejdzie do nas, a Clem... Jakby nad tym pomyśleć, to gdyby samiec do nas nie zszedł, to plan poszedłby do śmieci, więc chyba w sumie lepiej... Mam nadzieję, że nie będzie oczekiwał od nas „zapłaty” od żadnej z nas. Puściłam Clem pierwszą, po czym i ja zaczęłam się wspinać. Kiedy miałam już podziękować wybawcy, niedaleko nas rozbiegł się krzyk. To ta zgnilizna zauważyła, że ktoś nam pomógł. Monstrum zaczęło biec w naszą stronę, po czym, rzuciło się na naszego wybawcę.

 

- To co? Zostawiamy ich tak, czy może pomożemy? - Zapytałam Clem, z którą stałam dość niedaleko od nich.

 

Clem co prawda nie odpowiedziała, ale widziałam, że wolałaby pomóc. Rzuciłyśmy się więc wspólnie na basiora i we trójkę rozerwaliśmy mu ciało na strzępy.

 

- Kim jesteś? - Zapytałam, przypominając sobie o tym basiorze, który nam pomógł.

- Jestem Aleksander. - Powiedział, zdejmując z łba kaptur.

 

Miał biało - srebrną sierść i błękitne oczy, basiorowi widocznie spodobała się Clementine, bo kiedy oprowadzałyśmy basiora po terenach, puszczał do niej oczka, utrzymywał dłuższy kontakt wzrokowy, próbował ją łapać, obejmować, ale złotooka zbywała go, jak tylko mogła, samiec starał się ignorować mnie i moją obecność i zajmował się jedynie Clem. Byliśmy akurat na Magicznej Drodze. Clem usiadła na ziemi, patrząc na horyzont, ja zasiadłam obok, ale między nas wcisnął się ten błękitnooki szczeniak i odsunął mnie łapą. No to już było bezczelne. Powoli zaczęło się we mnie gotować, ale kiedy miałam reagować, Clementine odsunęła od siebie basiora i uderzyła go ogonem po twarzy, po czym podeszła do mnie.

 

- Chodźmy. - Powiedziała krótko, oburzona zachowaniem basiora wadera.

 

Podreptałam za nią. Ciekawe co teraz nas czeka...

 

C.D.N.

 

>Clementine! Powodzenia! ^^<