· 

Odważni czy głupcy?

Spałam pół dnia, więc wstałam w środku nocy. Miałam okropne sny, źle się czułam, a w dodatku blizna bolała coraz bardziej... Skończyły mi się maści, muszę iść po kwiaty... Podobno w pobliżu Mrocznych Jaskiń rosną kwiaty, które uśmierzają ból... Chyba muszę po nie wyruszyć... Miałam już wychodzić z jaskini, kiedy przypomniałam sobie, o co prosił mnie Apollyon. Podeszłam więc do Anake'a, polizałam go po główce, ten otworzył lekko oczy.

 

- Anake, muszę wyjść na chwilę, wrócę przed świtem, złapiesz sobie rybki na śniadanie, prawda? - Powiedziałam zatroskana.

 

Młody pokiwał głową, po czym dalej spał. Wzięłam mojego gada na grzbiet, aby się jeszcze trochę przespał, po czym wyszłam z Jaskini.

 

Dreptałam w stronę Mrocznych Jaskiń, kiedy nagle nad rzeczką zobaczyłam basiora, Midnight'a dokładniej. Właśnie akurat wtedy obudził się Apollyon, który zapragnął się napić, podpełznął do tej rzeki, przy której siedział Midnight z ptakiem na ramieniu. Coś mi się obiło o uszy, nazywał się chyba... Akanos... Tak mi się wydaje... Pobiegłam w milczeniu do Apollyon'a, aby nie kusić jego Feniksa, jednak nie mogłam się oprzeć, aby mu się nie przyjrzeć. Tak jak myślałam, ptak był piękny, miał błyszczące piórka, piękny dziób, jednak ptakowi nie spodobało się to, że na niego patrzę i rozłożył skrzydła z zamiarem ataku. Przede mnie wyskoczył Apollyon sycząc na niego ostrzegawczo. Położyłam łapę przed mojego węża, a Midnight uspokoił Akanos'a, jednak ptak oblał mnie wodą z rzeki obok.

 

- Żywioł wody... - Zaczęłam.

 

Midnight potwierdził moje słowa lekkim skinieniem głowy.

 

- Apollyon, idziemy. - Odwróciłam się tyłem i zaczęłam iść w kierunku naszego celu, gad poszedł w moje ślady.

- Gdzie idziecie? - Zapytał Midnight.

- Po kwiaty, do Mrocznych Jaskiń. - Odpowiedziałam. - Chcielibyście iść z nami?

 

Dlaczego o to spytałam? To chyba był jeden z moich głupszych pomysłów, mogłam nie proponować, po prostu iść dalej, nie odpowiadać. Będę tego żałować.

 

Midnight popatrzył na swojego ptaka, który schował dziób w piórkach, po czym zerknął na mnie. Podreptał do mnie i lekko kiwnął głową.

 

Mój łuskowaty przyjaciel znów oplątał mi się wokół tułowia.

 

- To nie jessst dobry pomysssł... - Powiedział mi w myślach Apollyon.

- Wyjdź mi z głowy... - Powiedziałam na głos pod nosem.

- Mówiłaś coś...? - Zapytał Midnight.

- Do siebie. - Odpowiedziałam szybko.

 

Coraz bardziej wydaje mi się, że to był bardzo zły pomysł. Bardzo lubię Midnight'a, jego osoba jest dość bliska mojemu sercu, jednak jego ptak... My się nie polubimy, Apollyon i Akanos też się nie polubią, to jest mieszanka wybuchowa. Angelo, dał mi go, aby mnie pilnował, więc Apollyon nie puści mnie nigdzie samej... Chociaż nie. Nie mogę się zniechęcać tylko i wyłącznie dlatego, że nasi pupile się nie lubią. Z zamysłów wybudził mnie szelest w krzakach, miałam iść to sprawdzić, jednak mój pupil mnie powstrzymał.

 

- To tylko królik... - Zasyczał - Chodźmy dalej... - Dodał gad po chwili.

- Wiesz, powinniśmy częściej wyruszać z naszymi pupilami, co ty na to? Na następne polowanie weźmiemy też ich.- Zaczęłam rozmowę - Wiem, że się nie polubią, jednak może przestaną na siebie patrzeć z mordem w oczach. A nóż Akanos przekona się też do mnie... - Spojrzałam na ptaka z podziwem, ale ten odwzajemnił mój wzrok wzrokiem mordercy. - ...a może nie... - Odwróciłam szybko wzrok.

 

Apollyon'owi zdecydowanie nie spodobał się ten pomysł, gdyż zacisnął mi się trochę mocniej na tułowiu.

 

- Możemy spróbować. - Odparł Mid, którego ptak też nie był z tego faktu zbyt zadowolony.

 

Szliśmy już dobrą chwilę, kiedy ja nagle stanęłam i złapałam się za brzuch. Blizna zaczęła strasznie boleć, nie mogłam się ruszyć, iść, tylko stać. Jęknęłam lekko z bólu. Mid obrócił się w moją stronę, podszedł do mnie z zapytaniem, czy wszystko dobrze. Odpowiedziałam oschłym „Wszystko dobrze”, po czym zwyczajnie ruszyłam dalej zwijając się z bólu, jednak dalej szłam. Nie chciałam pomocy, chciałam wrócić już do jaskini.

 

W końcu dotarliśmy na miejsce. Reszta drogi minęła nam bez zbędnych rozmów, w ogóle bez rozmów. Po prostu szliśmy. Czułam tylko jak Midnight uważnie mi się przygląda, aby mi pomóc w razie takiej potrzeby. Wokół wejścia do jaskini rosły czarne lilie, których potrzebowałam, powoli zaczęłam je zbierać, kiedy nagle z Jaskini wydobyło się „Pomocy!”, bez większego zastanowienia wbiegliśmy tam, aby pomóc, ale w środku nikogo nie było... Przynajmniej tak nam się na początku wydawało...

 

C.D.N.

 

>Midnight?<