· 

Niebezpieczny Zwiad cz.4

Samo przejście przez portal nie należało do zbyt przyjaznych. Kiedy otworzyłam oczy, ujrzałam najdziwniejszą rzecz w całym swoim życiu. Trawa, na której leżałam, była szara, kamienie zielone, drzewa były poobracane do góry nogami, a niebo było podzielone na dwa. Dzień i noc. Księżyc rzucał jasne jak słońce światło, a słońce ciemny księżycowy blask. Nadmiar złego moje futro zrobiło się biało-niebieskie. Rozejrzałam się dookoła, a obok mnie leżał biały basior.

 

- Midnight? - Zapytałam, rozpoznając mojego przyjaciela w tym ledwo żywym basiorze.

 

Mid otworzył oczy i spojrzał w moją stronę.

 

- Red? - Zadziwił się.

 

Midnight chciał coś jeszcze dopowiedzieć, ale nie skończył, gdyż przerwał mu śmiech. Fioletowy basior obok nas wykonywał dziwne, nienaturalne ruchy. Do jego łap przywiązane były sznurki, w pewnym momencie ciało padło na ziemię, a nad nim pojawił się... Ktoś, a raczej coś. Miało ciało wilka, krótkie tylne kopyto konia i łapę jakiegoś gada. Jedna z przednich łap wyglądała jak łapą tygrysa, a druga jak łysa łapa kota z ogromnymi pazurami. Miał łeb wilka, poroże jelenia, uszy niedźwiedzia i zielone oczy. Wyglądał jak nieudana mieszanka wszystkich żyjących zwierząt, aż boje się pomyśleć co działo się we wnętrzu tego czegoś. Stworzenie podeszło do nas i podało nam łapy.

 

- Zwą mnie Chhayo, ale możecie mówić mi po prostu Chaos, bądź królu. Dawno nie mieliśmy tu gości. - Dziwadło uśmiechnęło się do nas.

- Co to za świat? - Zapytałam.

- Nahaste. Najcudowniejszy wymiar w całym wszechświecie. Wszyscy mogą mieć tu, co chcą. - Zapewniał nas Chhayo.

- Chcemy już stąd wyjść. - Wtrącił się Midnight.

- Otwórz nam portal o królu i będziemy uciekać. - Poparłam przyjaciela.

- Niestety to niemożliwe. Jesteście moimi gośćmi, nie wypuszczę was bez herbatki.

 

Król Chaos pstryknął palcami, a zanim się obejrzeliśmy, siedzieliśmy przy lewitującym stole i popijaliśmy herbatkę z ciasteczkiem. Oczywiście, to nie mogła być zwykła herbatka. Filiżanka była zrobiona z herbaty, a w środku znajdowała się porcelana. Ciasteczko było obrzydliwie gorzkie, a cukier kwaśny. Chaosowi nie przeszkadzało to, że z tą herbatą jest coś nie tak i bez problemu łykał cały wyrób filiżanko podobny. Ja i Midnight odpuściliśmy sobie to, co zaproponował nam król i zaskoczyliśmy na ziemię.

 

- Chyba musimy poszukać wyjścia na własną rękę - słusznie stwierdził mój towarzysz.

- Albo przymusić go siłą, aby otworzył nam przejście. - Naciskałam.

- To nie jest dobry pomysł, aby bić się z tym dziwolągiem. Jeśli na pewno jest królem i sam stworzył ten świat, to musi być silny... Za silny dla nas w tym stanie. - Wyjaśnił.

- Niemniej wolałabym odzyskać już swoje kolory.

 

Midnight też wolał swoje pierwotne kolory.

 

Dziwne było to, że nie słyszałam myśli Chhaya. Nic, tak jakby miał metalową płytkę w głowie, albo coś blokowało przekaz. Myśli Midnight'a też były ledwo słyszalne... Mam nadzieję, że moce mi nie szwankują.

 

Po chwili stania w cichy podleciał do nas król Chaos.

 

- Rozejrzyjcie się po Nahaste. Może akurat wam się tu spodoba i postanowicie zostać dłużej. - Nalegał Chhayo.

- Chyba nic innego nam nie pozostaje. - Pomyślał Midnight.

- Więc zacznijmy zwiedzanie. - Rzekłam.

 

Spojrzałam przed siebie. Na horyzoncie było widać marmurowy pałac.

 

- Może przejdźmy się tam? - Zapytałam.

- Jasne, w końcu gdzie indziej możemy iść. - Odpowiedział zdegustowany tą sytuacją Mid.

 

Ruszyliśmy przed siebie spokojnym krokiem.

 

C.D.N.

>Midnight! :D<