· 

Niebezpieczeństwo to moje drugie imię [Część #2]

W tych jaskiniach i krętych korytarzach panowały naprawdę egipskie ciemności i ciężko było dostrzec cokolwiek, mimo mojej kuli światła, która unosiła się tuż za nami. Jaskinia sprawiała wrażenie dosyć groteskowej. Zewsząd ukazywały się moim oczom coraz to nowsze i dziwniejsze skały. Niektóre sprawiały wrażenie naprawdę ostro zakończonych, inne zaś były podejrzanie gładkie. Najgorsze w tym wszystkim było to, że każdy zakamarek wyglądał tak samo. Po minie basiora mogłam łatwo wywnioskować, że nie miał bladego pojęcia gdzie teraz jesteśmy.

 

-Ketos? Nie martw się, z pewnością uda nam się znaleźć wyjście. - oświadczyłam z lekkim uśmiechem.

-Lepiej żebyśmy zrobili to szybko, sarno. - odparł starając się zażartować.

-To będzie mój pierwszy pseudonim, łał! Dziękuję! - krzyknęłam radośnie, podskakując.

 

Za nami rozlegały się coraz to dziwniejsze dźwięki. Świsty, szelest, kapanie wody…

Popchnęłam lekko mojego towarzysza i przeszliśmy z przyspieszonego kroku w lekki trucht. Odgłosy przybrały jeszcze bardziej na sile.

 

-Ughh… nie boję się. - powiedziałam głośno zatrzymawszy się i odwróciwszy do źródła dźwięku. Samiec posłał mi karcące spojrzenie.

 

Naszym oczom ukazała się mlecznobiała, gęsta mgła, a futro na moim grzbiecie stanęło dęba. Po kilku sekundach, choć zdawało się że minęło kilka minut, zaczęła wyłaniać się z niej sylwetka wilczej kostuchy, z zapadniętymi, pustymi oczodołami i żebrami przebijającymi się przez obwisłą skórę.

 

-Kim jesteś? - spytał Ket, stając kilka kroków przede mną. Zjawa nie drgnęła, nie obdarzyła go nawet przelotnym spojrzeniem.

-To jest jedna z tych potępionych dusz, tych o których mówiłeś wcześniej, tak? Nigdy takiej nie widziałam. One są niebezpieczne? A mogę jej dotknąć czy nie? - nawijałam na jednym oddechu.

 

Straszydło zaczęło nagle się powiększać i podleciało w moim kierunku, zupełnie ignorując stojącego na jej drodze wilka. Zdążyłam wydać z siebie spanikowany pisk nim to rozpłynęło się w powietrzu, a mój nowo poznany kolega zaczął tarzać się na ziemi ze śmiechu. Chwilę zajęło mi połączenie faktów i także zaczęłam się śmiać.

 

-Jak to zrobiłeś? - spytałam moment później.

-Widzisz tę mgłę wszędzie wokół nas? Po prostu zebrałem jej trochę w jednym miejscu i uformowałem z niej wilczą sylwetkę. - wytłumaczył mi, uśmiechając się dumnie. Wlepiłam w niego pełne podziwu spojrzenie, co chyba dało mu wiele satysfakcji, bo uśmiechnął się jeszcze szerzej.

-Ja za to umiem kontrolować światło. - rzekłam po chwili, wypinając pierś do przodu i przywołując kulę światła na pokaz.

-To już zauważyłem, może być całkiem przydatne. - odpowiedział ze szczerym uśmiechem. Zadowolona efektem, jaki wywołało moje przedstawienie wypuściła kulę, która powoli uleciała ku sklepieniu. Wilk podążał za nią wzrokiem do samego końca. - Cóż, myślę że teraz na poważnie powinniśmy zająć się poszukiwaniem wyjścia. - dodał i postawił uszy do góry.

-Masz rację! - stwierdziłam i pognałam do przodu. Miałam już ładować się do pobliskiego tunelu, gdy wszystkie ściany i zakamarki nagle zaczęły się obracać i zmieniać swoje położenie. Zdezorientowana rozejrzałam się dookoła, nie mogąc stwierdzić skąd w ogóle przyszliśmy, wszystko wyglądało zupełnie inaczej.

-To normalne na tych waszych terenach? Że wszystko jest takie tajemnicze i przepełnione różnymi rodzajami magii? - spytałam poważnie, co rzadko miało u mnie miejsce. 

-Tak, magia raczej jest u nas na porządku dziennym. Ale nigdy nie byłem świadkiem tego, jak jaskinia zmienia swoje ułożenie. - oświadczył, a w jego tonie można było usłyszeć powątpiewanie.

-Może powinniśmy szukać wyjścia do skutku? - podsunęłam mu pomysł, mając nadzieję że na coś się przydam.

-Wydaje mi się że jaskinia nie odpuści nam tak łatwo. Gdy tylko będziemy blisko wyjścia zmieni swoje położenie. Musimy wymyślić coś innego. - wytłumaczył.

 

Jak na zawołanie przed nami znowu pojawiła się mgła, z której zaczął wyłaniać się duch. Ten miał nieco większe cielsko, a sam zarys był bardziej zamglony i niewyraźny. Emanował złą energią.

 

-Ketosie? To ty? - zapytałam, a basior pokręcił łbem, zaprzeczając. W jego oczach łatwo było wyczytać, że mówi prawdę. - W takim razie pora na taktykę, której nauczyłam się od swoich rodziców. - stwierdziłam twardo.

-Wiesz jak z tym walczyć? - spytał z nadzieją.

-Nie. Ta taktyka to… dajemy nogi za pas! - wrzasnęłam i rzuciłam się kłusem do najbliższego korytarza, a samiec ruszył za mną, kręcąc głową z rezygnacją.

- Dalej uważasz że niebezpieczeństwo to twoje drugie imię? - zapytałam w biegu.

-To przez ciebie znajdujemy się w takiej, a nie innej sytuacji. - odgryzł się.

-Wypraszam sobie, nie mam ochoty na prowadzenie nudnego, spokojnego życia. Chodź może następnym razem powinniśmy uważniej dobierać miejsce do zabawy.

-Uważasz, że nasza obecna sytuacja to zabawa? Nawet nie wiemy do czego to coś jest zdolne. Za życia mógł być nawet upadłym bogiem. - skarcił mnie.

-Już się aż tak nie spinaj, damy mu radę. - odrzekłam, starając się nie ciągnąć dalej tematu, pomimo tego że wiele rzeczy cisnęło mi się na usta i obdarzyłam go uspokajającym uśmiechem.

 

Po kilkuminutowym biegu niemal jednocześnie wpadliśmy do dosyć sporego pomieszczenia. Jego ściany były przyozdobione dziwnymi znakami, niektóre wyglądały jak niewinne znaki piktografoczne, inne zaś jak magiczne kręgi i demoniczne znaki. Wcześniej nie widziałam niczego podobnego, jednakże Ket zdawał się rozpoznawać niektóre z symboli. Wytężyłam słuch i do mych uszu doleciało oddalone o jakieś maksymalnie dwadzieścia metrów wycie kostuchy. Mamy więc około trzech minut na znalezienie jakiegokolwiek rozwiązania. Przekazałam to wszystko wspólnikowi kłopotów i grzecznie czekałam aż rozczyta szyfr.

 

-Hmmm… wydaje mi się, że ta zjawa rezyduje tu już jakiś czas, a oto znaleźliśmy się w jej izbie. Możemy sobie pogratulować, teraz pewnie rozjuszyliśmy ją bardziej. - powiedział po chwili.

-Więc albo rozwiążemy jej problem dzięki czemu będzie mogła spokojnie odjeść w zaświaty albo uwięzi nas tu na zawsze i będziemy wspólnikami jej niedoli aż do końca świata i jeszcze dłużej? - spytałam żartobliwie. 

-Tak, jak na to wpadłaś? - odparł i posłał mi skonfundowane spojrzenie.

-Ach, waderowa intuicja. No to co? Idziemy szukać przedmiotów które potencjalnie należały do niej czy też jego, a potem odprawiamy starożytny rytuał, który został napisany gdzieś w tej komnacie na ścianie? - zasugerowałam, wskazując łapą na najbardziej wybazgroloną część pomieszczenia. 

-Podejrzanie często miewasz przebłyski inteligencji. - to chyba było potwierdzeniem moich słów. - A teraz szybko, zanim tu dotrze. - dodał i ruszył w głąb tunelu. Nie chcąc zostać marną i niezbyt smaczną przekąską dla zagubionej duszy, również poszłam w jego ślady i zaczęłam biec. Ten gwałtownie zatrzymał się i cofnął kilka kroków, niestety nie mogłam dostrzec co było powodem takiej, a nie innej reakcji.

 

C.D.N.

 

<Ketos? X D>