- A co z tym zwyrodnialcem? – spytała wadera, rozglądając się po całym pomieszczeniu.
- No właśnie, trzeba coś z nim zrobić – dodała Luna, która zaczęła robić to samo co Alice.
- Hybris… On nie żyje – wyjawiłem, miałem nadzieję, że to uspokoi wilczyce, chociaż czułem trochę wyrzuty sumienia, co, jeśli zabijając go, zniżyłem się do tego samego co on…
- Pokonałeś go? – spytała uradowana szarooka.
- Zatem upadły bóg chaosu nie żyje, może to i lepiej, należało mu się – bogini księżyca wyraźnie ucieszyła się tym faktem.
- Tak, nie żyje… Ale teraz nie rozumiem… Dlaczego wszyscy przede mną to ukrywali… - zamyśliłem się, wiedziałem, że czeka mnie rozmowa z Alessą i Ereną, które między innymi też przede mną to ukryły.
- Na pewno chciały dobrze… - powiedziała Alice, chcąc mnie pocieszyć, wiedziałem, że na pewno ma po części rację, ale z drugiej stronu czułem, że zasługuję by poznać prawdę.
- Ketosie, powiem ci tyle, że jak byłeś dzieckiem, Erena nie mogła ci tego powiedzieć, lepiej było powiedzieć, że twój tata nie żyje, niż że jest potworem – próbowała wybronić swoją siostrę.
- Tak, w pewnym sensie to rozumiem, ale i tak muszę porozmawiać i z moją matką, jak i alfą, myślę, że już czas bym poznał prawdę – powiedziałem, czując, że teraz wszystko się zmieni, nie chciałem tego, ale wiedziałem, że to coś przed czym nie da się uciec, coś co muszę usłyszeć i coś z czym muszę się pogodzić.
- Myślę, że powinieneś nawet z nimi porozmawiać, a teraz wynośmy się z tego nieprzyjemnego miejsca, teleportuje nas do waszej watahy – uśmiechnęła się łagodnie bogini księżyca.
- Dziękujemy – rzekła szarooka i wtuliła się w moją sierść.
Również ją przytuliłem, a Luna stanęła przy nas i chwilę później byliśmy już na Beztroskiej Polanie. Chyba nigdy nie czułem takiej ulgi, że jestem w domu, w końcu było po wszystkim, Luna była cała i zdrowa, moja wilczyca również, no i ja… Poznałem prawdę, teraz chciałem ją jeszcze usłyszeć od dwóch wilczyc. Pożegnałem się z Alice i Luną, które chciały jeszcze porozmawiać i ruszyłem przed siebie.
- Ketos! Zaczekaj, na pewno nie chcesz bym poszła z Tobą? – zatrzymała mnie Alice.
- Nie, ale dziękuje, że się martwisz najmilsza. Jednak tą rozmowę muszę odbyć z nimi sam, tak jak ty powinnaś porozmawiać ze swoją patronką – uśmiechnąłem się i czule objąłem waderę.
- W porządku, uważaj na siebie – rzekła wtulając się w moje futro.
- Ty również, najdroższa – rzekłem i rozstałem się z moją ukochaną.
Ruszyłem w kierunku mojej jaskini, która również była jaskinią pierwszej alfy, akurat los chciał, że była w środku.
- Witaj Ketosie, cieszę się, że już wróciliście – przywitała się, jeszcze nic nie wiedząca alfa.
- Ja również się cieszę… A teraz powiedz mi co wiesz o Hybrisie – nawiązałem od razu do tematu, może trochę przesadziłem, ale musiałem dowiedzieć się prawdy.
- Zatem już wiesz… - rzekła ze zmartwieniem wilczyca.
- Tak, zabiłem własnego ojca… - rzekłem łamiącym się głosem.
- Ketosie… - wadera podeszła do mnie i mnie przytuliła. – On był potworem… Jego śmierć powinna nastąpić już dawno, skrzywdził wiele wilków i kto wie, ile by jeszcze skrzywdził, powstrzymałeś go, to dobry uczynek – wyjaśniła spokojnie wilczyca.
- Może i tak, ale kto wie czy teraz nie jestem taki jak on… Bóg chaosu, morderca… - zacząłem się zastanawiać.
- Nie jesteś mordercą, synu – za moich pleców, usłyszałem znajomy głos, głos Ereny, a więc zatem i ta pojawiła się jakby telepatycznie wiedziała, że chcę z nią porozmawiać.
- Okłamywałyście mnie obie… - rzekłem ze smutkiem w głosie, w końcu myślałem, że mogę im ufać i na nich polegać.
- Rozumiem, jak wygląda to z twojej strony, ale teraz wysłuchaj naszej wersji, albo lepiej sam zobacz… - powiedziała bogini pokoju po czym położyła na moim barku łapę.
Zabolała mnie mocno głowa i ujrzałem wtedy wizję… Erenę z tym basiorem… Oni byli razem, Hybris był uśmiechnięty nie miał tyle blizn co teraz jak go widziałem. I ujrzałem wtedy siebie, Erena tuliła mnie, a basior przyglądał się temu czule… Byłem taki malutki… I wtedy coś się wydarzyło, pojawił się inny basior, czy to był West? – zastanawiałem się i nie myliłem się… Oboje coś uzgadniali, po czym Hybris zostawił Erenę, chciał mnie zabrać ze sobą jednak ona mu nie pozwoliła, uderzył ją i porzucił, jakby nic dla niego nie znaczyła, a ona nawet z nim nie walczyła, chciała mnie chronić… Tak diametralnie się zmienił przez jednego basiora, mógł mieć spokojnie życie, przecież miał rodzinę…
Następna wizja jaką widziałem to nasza wataha, zdewastowana, to było straszne, te wilki wygłodzone, a na ich czele mój ojciec i West… Potem walkirie… Ich śmierć, ucieczka mojego ojca, walka Westa z Alessą… To były okropne widoki, straszne sceny, które zmieniły życie każdego wilka, w tym moje, Alessy, Ereny, walkirii, ale także tej dwójki.
Wtem wszystko stało się dla mnie jasne, chciały mnie chronić, od samego początku…
- Ja nie wiedziałem… - rzekłem z przerażeniem, gdy ujrzałem to wszystko.
- Chcieliśmy cię chronić… - wyjawiła Erena.
- Dokładnie, twój ojciec nie był warty uwagi – dodała Alessa, która miała rację, mój ojciec był potworem…
- Dlaczego on to zrobił? – spytałem, chociaż miałem wrażenie, że wilczyce nie mogą tego wiedzieć.
- Czasami, jak wilk ma nieczystą duszę, wystarczy mała pokusa, aby stał się kimś złym… Tą pokusą była oferta Westa, który zaproponował mu władzę, wybrał to zamiast rodziny… - walkiria wyjaśniła to w tak prosty i wręcz przyjemny dla ucha sposób, nie miałem już żalu, że mi nie powiedziały, rozumiałem, że chciały dobrze, tak jak wspomniała Alice.
- Przepraszam, gdybym wiedział… Sam nie powiedziałbym o czymś takim mojemu dziecku, chociaż nie rozumiem, jak mogłaś być tak dobra dla niego i robić z niego bohatera, który nie żyje – zastanawiało mnie to.
- A co lepiej byłoby ci, gdybyś wiedział, że twój ojciec to bydle? Szczeniaki zawsze chcą iść w ślady rodziców, wiedząc, że twój tata mógł być bohaterem, wiedziałam, że i ty będziesz chciał nim być, że dzięki temu wyrośniesz na dobrego wilka i jak widać nie myliłam się, biorąc pod uwagę fakt, kim jesteś dzisiaj – uśmiechnęła się białofutra wilczyca.
- Tak, też jestem zadowolony, nie chciałbym być taki jak on… Bałem się, że… Że mogę taki być – wyjawiłem im swoje obawy.
- Nie, nie jesteś zły Ketosie, zrobiłeś to, bo chciałeś chronić swoich najbliższych, wiem, że jakby było inne wyjście to byś tego nie zrobił – podniosła mnie na duchu kremowofutra wadera.
- Tak, ale nie było innego… Mogłem przeżyć albo ja, albo on… Nie mogłem pozwolić by był to on, nie wiadomo co by się teraz działo… - wytłumaczyłem to sam sobie, dzięki czemu poczułem się o niebo lepiej.
- I słusznie dokonałeś wyboru – zgodziła się ze mną Alessa, a Erena pokiwała głową.
- Dziękuję, że mi to powiedziałyście… Że w końcu wiem kim naprawdę jestem – uśmiechnąłem się i przytuliłem obie wilczyce, po czym opuściłem jaskinię.
Musiałem ochłonąć i odpocząć, ruszyłem w kierunku Jeziora Dusz, bo tam zazwyczaj jest spokój i położyłem się i momentalnie poszedłem spać.
KONIEC