· 

Niebezpieczeństwo to moje drugie imię [Część #1]

Wydawał się to zwykły dzień jak co dzień, poranny trening, potem postanowiłem zjeść coś przed obiadem, bo czekanie aż łowcy coś upolują to nie jest najciekawsze zajęcie, aczkolwiek doceniałem ich, pomimo ciężkich warunków, potrafili zapewnić dobrobyt watasze i nikt nie chodził głodny. Błąkałem się po Baśniowym Lesie, szukając jakieś przekąski, las wyglądał naprawdę wspaniale, wszędzie leżał śnieg, który mienił się w słońcu, ponadto drzewa były okryte białym puchem, który stwarzał im swojego rodzaju szaty, w tle było słychać ptaki, chociaż niektóre gatunki się ostały i dawały chęci do życia, bo bez nich panowała by tu ponura cisza.

 

Rozglądałem się i podziwiałem ten potężny i majestatyczny las i wtem moim oczom ukazała się… Sarna? Widziałem tylko kawałek sierści w zaspie śniegu, jednak, gdy podszedłem bliżej ujrzałem ogon, to był wilk? – zastanawiałem się i parsknąłem śmiechem widząc, że nie może się wykopać ze śniegu. Po czym pomogłem, ciągnąc wilka za tylne łapy i wtem ujrzałem, że to nie zwykły wilk, toż to była wadera.

 

- Umm, dziękuję za pomoc – uśmiechnęła się nie pewnie przyglądając mi się, stałem nad nią, a ona wyraźnie nie wiedziała czy się mnie bać, czy podziękować, czyżby nie wiedziała kim jestem.

- Nie ma za co… Masz ciekawe umaszczenie, przypomina trochę sierść sarny, zwłaszcza te plamy na twoich biodrach – przyjrzałem się jej uważnie, wypuszczając ją spod siebie.

- Dziękuję, uznam to za komplement! – rzekła z niesamowitym optymizmem.

- W sumie sam nie wiem, czy był to komplement, ale to dobrze… W sumie jak ty żeś to zrobiła, że utknęłaś w tej zaspie? – musiałem spytać, bo mocno mnie to zastanawiało.

- Otóż, stamtąd skąd pochodzę śnieg nie był częstym zjawiskiem i… Chciałam zobaczyć co się kryje w tej górze śniegu, jak się okazuje nie ma tam nic ciekawego, a w dodatku śnieg się potem wali na głowę i nie da się wyjść, rozumiesz? To straszne! – wyjaśniła mi wilczyca, starałem się zachować powagę słysząc tą historię, naprawdę powstrzymanie się od śmiechu, było w tym momencie umiejętnością na wagę złota.

- Zatem, myślałaś, że tam w środku coś będzie? A co dokładnie? – spytałem, chcąc ciągnąć ten temat dalej, zdawał się być interesujący. 

- Nie wiem, po prostu coś ciekawego, ty nigdy nie zastanawiałeś się co jest w środku? – spytała jakby było to coś oczywistego.

- Ależ ja wiem co jest w środku, śnieg – wyjawiłem jej to, niczym jakby to był jakiś sekret.

- W sumie racja, zaspy to taka kryjówka dla śniegu – rzekła, wymawiając to jakby to była jakaś największa odkryta teoria w jej życiu.

- Tak, niezwykła kryjówka, wcale go tam nie widać – rzekłem trochę sarkastycznie.

- Dokładnie! – dodała, w ogóle nie wyczuwając sarkazmu.

 

Podziwiałem z jednej strony jej optymizm, ale z drugiej strony, skarbów w zaspach, żeby ktoś szukał, to jeszcze nie słyszałem, niezwykle inspirująca była ta wilczyca.

 

- A tak w ogóle to jak się zwiesz? Należysz do watahy? – dopytywała.

- Skoro tu jestem, to dość logiczne, że należę… I jestem Ketos, a ty? – spytałem, bo szczerze mówiąc pierwszy raz widziałem tą wilczycę na naszych terenach.

- Ja dołączyłam parę dni temu, jestem Celmentine! – przedstawiła się równie radośnie, co przed chwilą wyjawiając teorię o zaspach.

- To świetnie, już się znamy, zatem mogę wrócić do swoich zajęć, uważaj na siebie – rzekłem puszczając oczko waderze.

- Czekaj! Dokąd idziesz? Myślałam, że porobimy coś razem! – rzekła wilczyca.

- Mam już plany – powiedziałem chcąc ją zbyć, aczkolwiek to nie zadziałało…

- Ale… Ja nawet nie wiem, gdzie jestem – zdradziła, a ja wtedy zrozumiałem, że muszę jej pomóc, zatem czeka mnie podróż z nią.

- Okay, zaprowadzę cię na Beztroską Polanę, stamtąd z łatwością wszędzie trafisz – rzekłem i ruszyłem w drogę.

- Świetnie! Wycieczka! – ucieszyła się.

 

Szliśmy tak przez parę minut, a waderze pysk się nie zamykał. Usłyszałem jej historię życia z pięć razy w przeciągu tej chwili, a ponadto wszystko opowiadała z takim zafascynowaniem i radością, że nie wiedziałem, czy żartuje, czy mówi poważnie, miałem sporo wątpliwości co do jej wypowiedzi, niektóre zdawały się nielogiczne, aczkolwiek nawet nie chciało mi się pytać, bo wiem, że zaraz usłyszałbym jeszcze ciekawszą historię, kiedy byliśmy już blisko, przechodziliśmy obok Mrocznych Jaskiń, które oczywiście zaciekawiły moją towarzyszkę.

 

- A co to za miejsce? Wygląda super! – zafascynowała się ciemnymi jak noc jaskiniami.

- To Mroczne Jaskinie, łatwo się tam zgubić, a ponadto można tam spotkać potępione dusze, które nie ułatwiają przechodzenia przez nie i zwiedzania ich – w skrócie opisałem jej to miejsce.

- Brzmi świetnie, wchodzimy? – spytała.

 

A ja wpatrywałem się jak wryty, serio? Jedno z najniebezpieczniejszych miejsc w watasze, a ona chce tam po prostu wejść bez żadnych skrupułów, beż żadnego przygotowania i beż żadnej wiedzy o nich. Nawet ja mało o nich wiedziałem, no niesamowita z niej wilczyca.

 

- Myślę, że to nie najlepszy pomysł, chodźmy – rzekłem, poganiając ją.

- No wiesz co… Myślałam, że się nie boisz – powiedziała prowokująco.

- Nie boję – powiedziałem krótko, bo naprawdę się nie bałem, wiedziałem, że to nie jest po prostu dobry pomysł.

- A ja myślę, że się boisz – zaczęła się śmiać i iść w kierunku jaskiń.

- Nie boję, już mówiłem… - jej prowokacje zaczęły mnie coraz bardziej denerwować.

- To co cię powstrzymuje? Chyba znajdziesz chwilę na małe zwiedzanie, chyba, że zżera cię strach – dodała coraz bardziej zbliżając się do jaskiń.

- Wiesz co masz rację, co mi szkodzi. W końcu strach to moje drugie imię! – rzekłem pewny swego, aby pokazać jej, że się nie boję i ruszyłem do przodu, wchodząc pierwszy do jaskini.

- No, to teraz ci wierzę! – krzyknęła, dobiegając do mnie.

 

I o ile na początku była to świetna zabawa, tym coraz głębiej wchodziliśmy tym robiło się ciemniej, wadera oczywiście ze wszystkiego żartowała, też starałem się to robić, aczkolwiek w pewnym momencie zacząłem czuć, że nie jesteśmy w jaskini sami, nigdy nie czułem czegoś takiego, przeszedł mnie chłód i moją towarzyszkę również, bo sama stwierdziła, że jej zimno. Zacząłem się mocno zastanawiać czy w tych legendach dotyczących potępionych dusz, nie ma ziarenka prawdy, szczerze mówiąc niekoniecznie miałem ochotę na spotkanie z nimi, tym bardziej, że nie miałem bladego pojęcia do czego takie dusze mogą być zdolne, czy będą nas straszyć, a może mogą nam wyrządzić krzywdę. Tak się zamyśliłem, że zupełnie straciłem rachubę, dokąd zmierzać, zrozumiałem jedno, zgubiliśmy się… 

 

 

C.D.N.

 

<Clementine? :D>