· 

Słodko gorzkawe kłopoty #1

Od kilku dni wędrowałam po terenach, które zdawały się być przepełnione magią. Dosłownie dało się wyczuć jej gęstą woń unoszącą się w powietrzu. Przywodziło to na myśl dziwne, słodkie zapachy z wiosek ludzi. Krzyżowały się tutaj również tony wilczych tropów, ale jak do tej pory niestety nie spotkałam nikogo, z kim dałoby się porozmawiać.

 

Zwinnie wskoczyłam na dość wysoki, oblodzony kamień tylko po to, żeby zaraz się z niego zsunąć i pognać pędem do przodu. Wywaliłam język z pyska i biegłam przed siebie uśmiechając się głupkowato. Bieganie było fajniutkie. Znikąd przede mną pojawiła się czarno czerwona masa, w którą wpadłam z impetem. Przewróciliśmy się na śnieg i wybuchnęłam śmiechem. Stworzenie wysunęło się spode mnie i dostrzegłam wilczą sylwetkę.

 

-Hej, łał! Pierwszy wilk jakiego spotykam! - krzyczałam podekscytowana, zerwawszy się na cztery łapy. Samka obdarowała mnie zdziwionym spojrzeniem. - Jak masz na imię? Jesteś ze stada? A może żyjesz jako samotny wilk? - wypytywałam, skacząc wokół niej.

-Ugh… nie wszystko na raz? - widząc mój wzrok zranionego szczeniaczka chyba się poddała. - Red Dust. Tak, wataha wilków burzy. Nie. 

-Awww, jesteś z watahy? A dużo was tam jest? - zalewałam ją kolejnymi pytaniami, ale momentalnie przestałam, widząc, że wilczyca nastawiła uszy i węszyła dookoła. - A, ja się nazywam Clementine. - oświadczyłam. Pewnie chodziło o to, że ona się przedstawiła, a ja nie.

 

-Nie, nie o to chodziło. Czujesz to? 

 

Również zaczęłam uważnie węszyć i do moich nozdrzy doleciał kwaśno gorzkawy, mdły zapach. Hydra.

 

-To hydra, taka jaszczurka, tylko duża, z kilkoma głowami wiesz? W mojej starej watasze było ich pełno, jedna nawet zjadła wujka Baltazara. Boję się ich trochę, na szczęście nigdy nie musiałam z takową walczyć. - opowiadałam, a oczy mojej nowo poznanej towarzyszki zrobiły się okrągłe z przerażenia.

 

Zapach nasilił się i odwróciłam łeb za siebie. Około dziesięć metrów dalej, między oszronionymi pniami, poruszało się wspomniane przeze mnie stworzenie.

 

-O, widzisz? Mówiłam że duża jaszczurka. - powiedziałam, wskazując ogonem na hydrę.

-Chodź, przydałoby nam się stąd jak najszybciej oddalić. - oświadczyła czarnofutra i zaczęła biec.

-Gramy w berka, łał! - wrzasnęłam, biegnąc za nią. Bestia również ruszyła, czuć było jej ciężkie kroki rozchodzące się po zmarzniętej ziemi. Chyba nam nie odpuści. - Ale potwór chyba niestety nie postrzega tego jako zabawy… - dodałam, a uśmiech zszedł mi z pyska.

-Dokładnie, kapitanie oczywisty. A teraz za mną, musimy go jakoś zgubić. - odparła Red Dust ciężko dysząc. Naszym oczom ukazało się spore zbiorowisko skał, pośród których widniało wejście do jaskini. Szybko dałyśmy nura do środka i otoczyła nas ciemność. Na moje nieszczęście mój wzrok w mroku na nic się nie przydawał. Przywołałam więc kulę światła, która zawisnęła w powietrzu między mną, a moją towarzyszką.

 

Przeciskałyśmy się dalej w głąb tunelu, który robił się coraz węższy, przez co byłyśmy zmuszone zwolnić kroku. 

 

-Wiesz, nie jestem pewna czy to dobry pomysł… - zwróciła się do mnie Red.

-Bestia nie powinna się tędy przecisnąć, nie martw się. - odrzekłam, posyłając jej pokrzepiający uśmiech. Jak na zawołanie sklepienie tunelu przed nami zaczęło się trząść niemiłosiernie. Po chwili ugięło się pod siłą hydry i zaczęło się walić. Spadający gruz uniósł w powietrze kłęby pyłu, który utrudniał nam zarówno widzenie jak i oddychanie.

-Nieważne, tunel był złym pomysłem. Co teraz? - spytałam wadery z bardzo dobrze słyszalną paniką w głosie. 

 

C.D.N.

 

<Red Dust? >